Fabryki z Chin myślą o Polsce

Paweł BerłowskiPaweł Berłowski
opublikowano: 2020-08-05 22:00

Koncerny analizują polski rynek nieruchomości. Pierwsza fabryka z Dalekiego Wschodu może być u nas otwarta już za rok

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

- jakie są oznaki pierwszych decyzji przenoszenia produkcji z Chin do Europy i czy skorzysta na tym Polska

- jakie branże mogą zdecydować się na taki krok

- czy zjawisko będzie powszechne

Po doświadczeniach z przerwanymi przez COVID-19 łańcuchami dostaw, gdy przez jakiś czas nie docierały do Europy towary wyprodukowane w Chinach, firmy zastanawiają się nad przeniesieniem części produkcji bliżej własnych granic. Nearshoring (przeniesienie procesów biznesowych do kraju bliskiego geograficznie) jest szansą dla Polski. Według Jana Barbasiewicza, partnera i dyrektora działu powierzchni logistycznych i przemysłowych w Colliers International, zapytania o takie możliwości nie są już jednostkowymi przypadkami. Z Polski można w ciągu 24 godzin dostarczyć towary do większości miast w najgęściej zaludnionej części Europy, a w ciągu 48 — na cały kontynent.

RELOKACJE:
RELOKACJE:
Już w styczniu pojawiły się pierwsze zapytania o możliwość przeniesienia do Polski produkcji z Dalekiego Wschodu. Choć nie jest to exodus, niejedna firma doradcza w branży nieruchomości miała kilka takich przypadków.
Fot. Bloomberg

— Bardzo silny wzrost zainteresowania Polską pochodzi z branży elektroniki, zarówno konsumenckiej, czyli oferującej urządzenia, jak i produkującej komponenty np. dla branży automotive czy AGD. Co prawda przeważają zapytania o powierzchnie magazynowe, ale są też zainteresowani powierzchniami na montownie czy zakłady produkcyjne — mówi Jan Barbasiewicz.

Drugą branżą analizującą obecnie możliwości przeniesienia zakładów produkcyjnych do Polski jest automotive.

— Takich projektów prowadzimy obecnie kilka, a klientami są dostawcy głównychkoncernów samochodowych — ujawnia Jan Barbasiewicz.

Z zainteresowanymi rozmawiają też eksperci AXI IMMO.

— Aktualnie jesteśmy na wstępnym etapie rozmów z kilkoma międzynarodowymi firmami, które rozważają — na razie częściowe, a nie całkowite — przeniesienie produkcji do Polski. Są to firmy z branży związanej z produkcją elementów metalowych dla różnych gałęzi przemysłu oraz firma chemiczna — mówi Marek Kosielski, dyrektor działu BTS w AXI IMMO.

Nie tak szybko

Według Jana Barbasiewicza proces uruchomienia w Polsce produkcji przez firmę zagraniczną trwa w normalnych warunkach od roku do dwóch lat. Sama analiza lokalizacji i jej wybór to 6 do 12 miesięcy. Tyle samo czasu po podpisaniu umowy potrzebują deweloperzy na wybudowanie obiektu. Obecnie z powodu pandemii firmy są szczególnie ostrożnie i uważnie analizują wszelkie za i przeciw przed podjęciem decyzji, co powoduje, że zapadają one dużo wolniej.

— Pierwsze zapytania trafiły do nas już w styczniu, lutym i marcu. Analizy są tak zaawansowane, że mamy nadzieję podpisać pierwszą umowę we wrześniu lub w październiku, a uruchomienie operacyjne pierwszego obiektu mogłoby nastąpić nawet w połowie 2021 r. — mówi Jan Barbasiewicz.

Według Tomasza Miki, dyrektora działu powierzchni magazynowo-przemysłowych JLL w Polsce, w przypadku umów dotyczących hal pod produkcję czas negocjacji jest dłuższy niż w przypadku powierzchni magazynowych.

— Większość takich projektów rozpoczęliśmy przed COVID-em. Aktualnie nie można jeszcze mówić o przenoszeniu fabryk z Azji do Europy w ramach dywersyfikacji produkcji wywołanej pandemią, ale taki trend w przyszłości jest możliwy — ocenia Tomasz Mika.

Komu łatwiej

Według Marka Kosielskiego dopiero za 12- -18 miesięcy będzie można określić skalę zjawiska związanego z przenoszeniem produkcji do Polski. Podkreśla, że w pierwszej kolejności należy spodziewać się zwiększania zapasów w magazynach w Europie na wypadek drugiej fali pandemii, a docelowo stałego wzrostu zapasów magazynowych średnio o 15-25 proc. w zależności od branży.

— W perspektywie długoterminowej należałoby przeanalizować trzy ważne zmienne, takie jak struktura eksportu produktów z Chin i innych krajów Azji, skąd są poddostawcy do produkcji w danej branży i jak wygląda wielkość i rotacja stoków magazynowych w poszczególnych branżach. Wskaźniki te mogą być pomocne we wskazaniu branż z potencjałem do przeniesienia produkcji do Europy — mówi Marek Kosielski.

Ekspert AXI IMMO uważa, że firmy z branży elektronicznej mają ograniczone szanse na relokację ze względu na obecność większości poddostawców, surowców i komponentów w Azji, bardzo wysoki eksport z Chin tej kategorii produktów do większości krajów świata oraz zapasy na średnim poziomie. Dodatkowy czynnik wpływający na rachunek ekonomiczny całości przedsięwzięcia to koszty pracy, dużo niższe niż w Europie. Ewentualne przenoszenie produkcji z tego segmentu będzie więc skutkowało wzrostem cen produktu końcowego dla konsumentów. Podobnie będzie się przedstawiała sprawa w przypadku sektora odzieżowego i tekstyliów.

— Wydaje się, że większe szanse na relokacje mają takie branże, jak szeroko rozumiana chemia, produkty spożywcze czy motoryzacyjne i branże powiązane. Branża chemiczna z reguły ma niskie możliwości budowania zapasów, a nie jest też pod względem komponentów uzależniona od Chin. Ponadto ewentualne przeniesienie mogą rozważać producenci związani z branżami metalową i budowalną, opakowań i wyrobów plastikowych czy mechanika — mówi Marek Kosielski.

Polskie atuty

Polski rynek magazynowo-produkcyjny to dziś ponad 19,5 mln m kw. nowoczesnej powierzchni komercyjnej. Zdaniem Marka Kosielskiego pod względem rozwoju technologii budowlanych, doświadczenia i możliwości technicznych deweloperów i generalnych wykonawców jest on wysoce rozwinięty i nie ustępuje jakością innym rynkom świata zachodniego. Naszą przewagą są niższe koszty gruntów i koszty budowy oraz relatywnie niższe koszty pracy. Sektor jest przygotowany na każdą możliwą inwestycję zarówno w formule najmu, jak też budowy na własność.

— Jesteśmy uznawani za naturalny region do rozpoczęcia inwestycji. Konkurujemy o nie z Węgrami i Czechami, ale jesteśmy większym i bardziej zróżnicowanym rynkiem, mamy bardziej różniące się tereny, oferty w różnych częściach kraju, podczas gdy inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej mogą zaoferować lokalizacje raczej w okolicach ich stolic — dodaje Jan Barbasiewicz.

Według Marka Kosielskiego potencjał na powstanie nowych zakładów w Polsce na pewno jest, bo wiele firm przemysłowych odczuło skutki zamknięcia fabryk w Chinach i będą rozważać przynajmniej częściową dywersyfikację miejsc produkcji,w tym dostawców i producentów podzespołów.

— Jednak poza kalkulacją bezpieczeństwa jest jeszcze rachunek ekonomiczny, który będzie rozstrzygający. Dlatego jest to szansa na zwiększenie inwestycji przemysłowych z Azji w naszej części Europy, ale nie będzie to exodus — uważa Marek Kosielski.

OKIEM EKSPERTA

Jest szansa, ale na efekty trzeba poczekać

IGNACY MORAWSKI, Spotdata

Polska po ostatnich światowych kryzysach gospodarczych miała dużo szczęścia. Zachodnie koncerny znalazły się pod dużą presją finansową i zaczęły szukać tańszych dostawców w krajach, które są atrakcyjne kosztowo, ale też wiarygodne pod względem jakości produktów i dostaw. Polska idealnie wpasowała się w te oczekiwania. Dlatego nasz eksport po 2009 r. rósł szybciej w relacji do eksportu światowego niż wcześniej. Teraz, gdy świat znów znalazł się w głębokim kryzysie, często formułowane są prognozy, że po raz kolejny skorzystamy na problemach dużych korporacji. Tym razem nie na poszukiwaniu cięcia kosztów, ale na skracaniu łańcuchów dostaw. Widzę dużą szansę, że tak się stanie, ale na efekty trzeba poczekać. Poza tym, powinniśmy pamiętać, że kryzys niesie nie tylko skracanie łańcuchów dostaw, ale też wzrost protekcjonizmu. A to dla Polski, która ma dużą nadwyżkę handlową, zjawisko bardzo niebezpieczne.