Fałszerze psują rynek części samochodowych
Podróbki są sprowadzane z zagranicy i produkowane w Polsce
PO PROSTU NIEBEZPIECZNE: Często podrabia się części konstrukcyjne układów kierowniczych czy hamulcowych. Pół biedy, jeśli się szybciej ścierają. Gorzej to wygląda, gdy się odkleją, bo prowadzi to do poważnych defektów pojazdu — stwierdza Andrzej Jastrzębski, prezes Stowarzyszenia Rzeczoznawców Techniki Samochodowej i Ruchu. .
Od kilku lat na rynku części samochodowych pojawiają się produkty pirackie. Opatrzone znakiem firmowym Mercedesa czy BMW, sprzedawane są po niższej, wręcz dumpingowej cenie. Podróbki pochodzą przeważnie z Turcji, Włoch — również z Polski. Jak wielka jest szara strefa na tym rynku, nikt nie wie.
Piractwo przemysłowe nie oszczędziło rynku części samochodowych. Jaki jego procent stanowią podróbki, tak naprawdę nie wiadomo. W Komendzie Głównej Policji mówi się, że jest to jeszcze zjawisko „nierozpoznane”. W tej materii funkcjonariuszom brakuje praktyki. Skali procederu nie potrafią ocenić również fachowcy z branży motoryzacyjnej.
— Spotykamy się z tym sporadycznie, lecz wydaje mi się, że jest to zjawisko o dość dużej skali — informuje Andrzej Jastrzębski, prezes Stowarzyszenia Rzeczoznawców Techniki Samochodowej i Ruchu.
Z ziemi włoskiej i tureckiej
Podrabiane części trafiają na polski rynek przede wszystkim z Włoch i Turcji. Z Włoch napływają do nas m.in. przeguby kulowe i drążki kierownicze. Bardzo tanie, odbiegają jakością od oryginałów.
— Widziałem nieźle podrobione tureckie części Boscha. Były to końcówki wtrysku i świece żarowe — mówi, proszący o anonimowość, przedstawiciel jednej z firm sprzedających części zamienne do samochodów osobowych.
Ciężko ustalić dostawców pirackiego towaru. Często są to osoby nie zarejestrowane, uprawiające handel obwoźny.
— Podróbki dostarczają objazdowi dostawcy. Pojawiają się i znikają. Towar kupują przeważnie właściciele małych sklepów z używanymi częściami — relacjonuje Adam Kowalski, zastępca dyrektora ds. sprzedaży ze straszyńskiej hurtowni artykułów motoryzacyjnych Holdex.
Niebezpieczna gra
Prawdopodobnie funkcjonują też polskie firmy kopiujące oryginalne części. W chałupniczy sposób przygotowywane są części karoserii.
— Najczęściej są to wytłoczki błotników i drzwi. Tutaj dla pojazdu konsekwencje mogą być tylko estetyczne, powodowane mniejszą dokładnością wykonania. Gorzej jest z podrabianymi przewodami ciśnieniowymi czy systemami elektronicznymi. Są szalenie niebezpieczne. Ich jakość pozostawia bowiem wiele do życzenia — tłumaczy Andrzej Jastrzębski.
Wskaźnikiem jakości i pochodzenia towaru jest często jego cena. Pirackie są oczywiście tańsze, choć nie zawsze muszą to być podróbki.
— Może to być na przykład towar przemycony z Niemiec. Kupowany jest na wyprzedażach w magazynach z artykułami motoryzacyjnymi. Zwykle są to wyroby stare, zleżałe, o bardzo niskiej jakości. Za to tanie i przez to atrakcyjne — mówi Adam Kowalski.
Bez certyfikatu
Nieco inną formą piractwa na rynku części samochodowych jest ich regeneracja.
— Zamiast regeneracji amortyzatorów, często wymienia się tylko węzeł uszczelniający. Bez certyfikatu, co obniża oczywiście koszt usługi. Po pierwsze, łamie się w ten sposób prawo. Po drugie, stanowi to zagrożenie dla ruchu drogowego — komentuje tę sytuację Wojciech Stanorz, dyrektor marketingu krośnieńskiego oddziału Delphi Polska, zajmującego się produkcją amortyzatorów do samochodów ciężarowych.
Takie firmy, jak warszawskie MPK czy regionalne PKS-y często nie mają pieniędzy na zakup nowych części. Nie kupują nowych amortyzatorów, za to regenerują stare. Robią to w firmach, które nie certyfikują zregenerowanych produktów. Tymczasem od roku funkcjonuje ustawa nakazująca certyfikację większości części samochodowych. Obejmuje ona także amortyzatory.
Z winy kierowcy
Jedną z przyczyn tej nieklarownej sytuacji, jest zdaniem Andrzeja Jastrzębskiego, brak zainteresowania ze strony policji.
W Polsce dochodzenia związane z kolizjami drogowymi zwykle się upraszcza. Tymczasem poważny procent wypadków drogowych ma przyczyny techniczne. Część z nich mogłaby być spowodowana pirackimi podróbkami. Natomiast policjant i tak napisze w raporcie, że kierowca nie zachował odpowiednich warunków bezpieczeństwa. W przeciwieństwie do służb dochodzeniowych w Niemczech, w Polsce nie sporządza się ekspertyz technologicznych, które mogłyby w pewien sposób zilustrować rynek pirackich części.
— Nigdy nie mieliśmy zlecenia od organów ścigania na dokonanie ekspertyzy technologicznej pojazdów po wypadku — zapewnia prezes Jastrzębski.