Fatalne dane makro z USA wystraszyły inwestorów

Piotr Kuczyński
opublikowano: 2003-02-21 00:00

W środę indeksy w USA wróciły do spadków, na szczęście nie były one wielkie. Trwało otwarte posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ. „The Independent” pisał, że wywiady brytyjski I USA śledzą trzy tajemnicze statki, które są podejrzewane o transport irackiej broni masowego rażenia. Świat czeka na wojnę. Widać to wyraźnie po zachowaniu rynków walutowych i towarowych. Słabł dolar, rosła cena złota i ropy. Fundusze przyjęły postawę wyczekującą (stąd ciągle małe obroty), a gracze miotają rynkami w tę i z powrotem.

Dane z rynku nieruchomości były zróżnicowane. Owszem, liczba rozpoczętych budów domów bije rekord za rekordem (najwięcej od 16 lat), ale już widzę komentarze zaniepokojonych analityków zastanawiających się, czy to nie jest objaw szczytu hossy. Informacje ze spó- łek lub o spółkach były i złe i dobre. Motorola oświadczyła, że oczekuje dalszego spadku cen telefonów komórkowych ze względu na konkurencję z Chin. Plusem było podniesienie przez Morgan Stanley ratingu dla Intela i Texas Instruments.

W piątek USA i Wielka Brytania zapewne przedstawią projekt rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, w którym zawarte będzie stwierdzenie, że Irak złamał postanowienia rezolucji. Być może dojdzie do wyznaczenia ostatecznego terminu na zastosowanie się do żądań RB – byłoby to praktycznie ultimatum. Nie ma szans, by rezolucja w tym kształcie została przyjęta, ale trochę nastroje na giełdach może popsuć. Poza tym Hans Blix (podobno) ma wystosować list do Iraku, w którym zażąda zniszczenia pocisków al-Samoud 2 (zasięg przekracza ograniczenia narzucone przez ONZ). Jeśli Irak nie zastosuje się do tego żądania zostanie to uznane za powód do wojny. Irak pewnie na to się zgodzi, ale na pewno bez pośpiechu. Będzie niszczył jedną rakietę dziennie (a ma ich kilkaset). To też może zwiększać napięcie na rynkach akcji.

Sesje w Europie rozpoczęły się bez większych zmian, bo zachowanie rynków USA nie wskazywało kierunku ruchu indeksów, a informacje ze spółek i z geopolityki w każdej chwili mogły wszystko zmienić. Na przykład rano wyniki podał koncern paliwowy Total Fina Elf. Zysk był dwa razy wyższy niż rok temu, ale o 20 proc. gorszy od prognoz analityków. To wywołało spadek kursu i osłabiło rynek francuski. Indeksy rosły, bo inwestorzy byli zachęceni spokojnym zakończeniem sesji w USA i niezłymi wynikami spółek amerykańskich. Jednak fatalne dane z USA o deficycie handlowym, bezrobociu i duży wzrost inflacji w cenach producentów (PPI) schłodziły nastroje. Indeks wskaźników wyprzedzających (LEI) też nie wniósł optymizmu. Te wszystkie dane nie pozwalają stawiać prognozy, co do zakończenia sesji w USA.

Informacje o produkcji przemysłowej w Polsce nie miały wpływu na GPW. Nadal pokazują lekkie ożywienie w stosunku do zeszłego roku, ale wszyscy zdają sobie sprawę, że to może się bardzo szybko zmienić wraz z pogorszeniem sytuacji w Eurolandzie. GPW zachowywała się tak, jak powinna w okresie akumulacji przed wojną. U nas też fundusze nie widzą konieczności podejmowania większego ryzyka przed wyjaśnieniem się sytuacji na świecie, ale przecenione akcje kupują. Tym razem nasz rynek należał do najsilniejszych. Szczególnie dziwi, że taka sytuacja nastąpiła, gdy złoty znów mocno słabł.

W Europie ogłoszone dziś będą wstępne dane o PKB we Francji w IV kwartale 2002 (godz. 8.50). Prognoza mówi, że PKB wzrośnie o 0,2 proc. w stosunku do III kwartału. W USA o 14.30 podany zostanie wskaźnik inflacji w cenach detalicznych (prognoza + 0,3 proc., inflacja bazowa + 0,2 proc.). Będzie źle, jeśli inflacja odbiegnie od prognoz. Interpretacja może być podobna, jak czwartkowego wskaźnika PPI. Nie przypuszczam jednak, by te dane miały znaczenie dla rynków europejskich. Ważne będzie zakończenie sesji w USA i geopolityka, a tutaj nadal mogą być niespodzianki.