Filipiny czekają na polski biznes

Anna BełcikAnna Bełcik
opublikowano: 2013-10-21 00:00

Filipińskie specjalne strefy ekonomiczne zapraszają do współpracy inwestorów z Polski. Stąd już blisko do pozostałych rynków azjatyckich

Salamanca Holdings, spółka działająca w branży turystycznej, oraz Cinnovation — call center z sektora IT, to jedyne firmy z Polski, które rozpoczęły działalności na terenie filipińskich specjalnych stref ekonomicznych (w sumie jest 293). Pierwsza otrzymała zezwolenie na działalność w 2009 r., druga w 2005. Teraz Philippine Economic Zone Authority (PEZA), rządowa agencja promocji inwestycji, nadzorująca strefy, zachęca do prowadzenia biznesu na Filipinach kolejnych polskich przedsiębiorców.

None
None

— Filipiny mogą się wydawać Polakom odległym krajem, ale w dobie transportu lotniczego dystans się zmniejsza, tym bardziej że uruchomiono już bezpośrednie połączenie z Warszawy. A zaletą prowadzenia biznesu na Filipinach jest ich lokalizacja. Archipelag 7107 wysp ułatwia wejście również na inne rynki wschodniej Azji, zapewnia łatwy dostęp do Chin, Hongkongu, Japonii, Korei czy Tajwanu — wylicza Patricia Ann V. Paez, ambasador Republiki Filipin w Polsce. Na Filipinach funkcjonuje dziewięć lotnisk obsługujących połączenia międzynarodowe i 20 — krajowe. Infrastruktura komunikacyjna w kraju wciąż się rozwija.

Biznes pod opieką PEZA

Od 1995 do 2012 r. wśród lokatorów filipińskich stref ekonomicznych dominowali inwestorzy z Japonii (firmy z japońskimi korzeniami stanowią ponad 32 proc.), rodzimi przedsiębiorcy (20,8 proc.), Amerykanie (17,7 proc.) oraz Holendrzy (10,7 proc.). Lokatorzy stawiają głównie na manufakturę, przemysł informatyczny, turystykę i transport (budowa statków, części samochodowe, wyposażenie). I od około 10 lat widać ciągły wzrost napływu nowych inwestycji do stref.

— Rosnące wskaźniki odnotowywaliśmy także w okresie światowego kryzysu gospodarczego. Spadek pojawił się jedynie po zamachu na World Trade Center w Nowym Jorku w 2001 r., wówczas inwestorzy niechętnie podróżowali — zaznacza Lilia B. De Lima, dyrektor generalna PEZA. Firmom działającym w strefach instytucja ta oferuje pomoc w organizacji formalności i w kontakcie z urzędami — na miejscu można załatwić np. wizy dla pracowników czy członków rodzin, bez konieczności odwiedzania biur emigracyjnych, podobnie przy załatwianiu certyfikatów o zgodności działalności z lokalnymi wymogami ochrony środowiska. PEZA udostępnia inwestorom także własne budynki i biura. I co najważniejsze, gwarantuje ulgi i zwolnienia podatkowe — na cztery lata w ramach Income Tax Holiday (ITH) lub Exemption from Corporate Tax (z możliwością przedłużenia preferencyjnego okresu do ośmiu lat dla dóbr zupełnie nowych na filipińskim rynku). Również później, w uzasadnionych przypadkach, można ubiegać się o kolejne ulgi podatkowe.

— Dążymy do zachowania całkowitej transparentności działań, zwalczamy korupcję, bo to, czego nie tolerują zagraniczni inwestorzy, to niespodziewane koszty, które w wielu przypadkach mogą być eufemizmem dla łapówki — zapewnia Lilia B. De Lima.

Dyrektor PEZA zapewnia też, że Filipiny dysponują dobrze wykształconą kadrą. W kraju co roku dyplomy odbiera ponad 100 tys. absolwentów kierunków biznesowych i tyle samo inżynierów i specjalistów IT.

— Filipiny tak jak Polska są państwem demokratycznym, mamy związki zawodowe i akceptujemy strajki pracownicze, a mimo to w 2011 r. w kraju odbyły się tylko dwa tego typu protesty. Dla porównania, w tym samym roku odnotowano 14 strajków w Tajlandii, 857 w Wietnamie i 389 w Indiach — wylicza Lilia B. De Lima.

Polsko-filipińska wymiana

Obecnie współpraca handlowa między Polską a Filipinami jest niewielka, w 2012 r. osiągnęła wartość 63,12 mln USD (w pierwszym półroczu 2013 r.

— 21,52 mln USD). Wartość filipińskiego eksportu do Polski w ubiegłym roku doszła natomiast do poziomu 45,64 mln USD, zaś importu z Polski — 17,48 mln USD. Dla porównania: całkowita wartość eksportu na Filipinach wyniosła wówczas ponad 52 mld USD, a wśród największych rynków zbytu są Japonia, Stany Zjednoczone, Chiny, Singapur i Hongkong. Do Polski eksportowane są głównie wyposażenie magazynowe, półprzewodniki, podzespoły elektryczne, opony pneumatyczne, części do maszyn, ale także tuńczyk i polisacharydy stosowane jako środek żelujący. Listę tą moglibyśmy rozwinąć również o owoce, części samochodowe, meble, tekstylia, dodatki modowe i biżuterię, minerały. Natomiast wśród podstawowych produktów importowanych znajdują się przetwory mleczne, leki, wały napędowe. Szansą dla Polski mogłyby dodatkowo okazać się siarczany, papier niepowlekany, elektryczne piece przemysłowe.

— Liczę, że to, co wypracowaliśmy dotychczas, to dopiero początek wzajemnej współpracy. W końcu dziś Polska gospodarczo i handlowo chce być coraz bliżej rynków azjatyckich, podobnie jak Filipiny próbują się zbliżyć do rynków europejskich — zaznacza Patricia Ann V. Paez.