Kilka dni temu warszawska prokuratura okręgowa wznowiła śledztwo w sprawie Finroyala — dowiedział się „Puls Biznesu”.
To spółka, która obiecuje, że pomnoży powierzone pieniądze w tempie kilkakrotnie szybszym niż banki. Oferuje tzw. kontrakty lokacyjne, oprocentowane nawet na 15 proc. w skali roku. Reklamuje się w mediach, zimą co większe miasta zalała fala plakatów z modelem łudząco podobnym do kapitana Tadeusza Wrony, pilota boeingów w PLL LOT.
„Bezpiecznie do celu” — przekonuje hasło Finroyala. Okazuje się, że choć właściciel firmy twierdzi w rozmowie z TVN, że Finroyal zarządza 1,5 mld zł, to — zdaniem TVN — pojawia się coraz więcej przesłanek za tym, że biznesowy lot Finroyala może nie być bezpieczny.
TVN ma dowody
Od wczoraj pracownicy infolinii Finroyala nie nadążają z odbieraniem telefonów. Nie dzwonią jednak tabuny Polaków z oszczędnościami, lecz zaniepokojeni klienci firmy. Lawina ruszyła po wtorkowym, wieczornym wydaniu programu „Uwaga! TVN”. Jego autorzy stawiają tezę, że Finroyal może być klasyczną piramidą. Choć, co trzeba przyznać, elegancko opakowaną.
— Program TVN to stek bzdur, pomówienia. Nasi prawnicy złożyli już pisma zarówno w sądzie, jak i w TVN przeciwko tym kłamstwom — usłyszymy od pracownicy Finroyala, jeśli uda nam się dodzwonić do firmy i przedstawić jako zaniepokojony klient.
— Mamy dziś bardzo dużo pracy, bardzo ważne zebranie, niech pan kiedy indziej zadzwoni — dodaje jeden z pracowników biura prasowego. Nie chciał się przedstawić. Odłożył słuchawkę. A reporterzy „Uwaga! TVN” obstają przy swoim.
— Nie dostaliśmy żadnego pisma z Finroyala. Ta firma może być piramidą finansową. Jej właściciel Andrzej K. ma kilka procesów w związku z oszustwami finansowymi, których miał się dopuścić, zanim założył Finroyala — zaznacza Szymon Jadczak, reporter „Uwaga! TVN”.
KNF donosi
Już w 2008 r. do prokuratury wpłynęło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez zarządzających firmą. Złożyła je prywatna osoba. Potem swoje zawiadomienie złożyła Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) i wpisała Finroyal (obok 13 innych firm) na listę tzw. ostrzeżeń publicznych. Co to oznacza?
— Wymienione tam podmioty nie posiadają zezwolenia KNF na wykonywanie czynności bankowych, w szczególności na przyjmowanie wkładów pieniężnych w celu obciążania ich ryzykiem. A zachodzi podejrzenie, że podejmują się takich czynności — tłumaczy Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF.
— Śledztwo umorzono w 2009 r., przesłuchiwany był m.in. pan Andrzej K., członek rady dyrektorów Finroyala. Prokuratura zwróciła się potem o pomoc prawną do prokuratury w Wielkiej Brytanii, bo tam jest zarejestrowana spółka FRL Capital Limited będąca właścicielem Finroyala. To komplikuje i wydłuża proces ustalania faktów.
Pomoc uzyskaliśmy i na jej podstawie śledztwo zostało wznowione. Sprawa może się ciągnąć latami — wyjaśnia Dariusz Ślepokura z warszawskiej prokuratury.
Sędzia zamyka
Okazuje się, że właściciel Finroyala jest na celowniku nie tylko stołecznej prokuratury. Szczecińska twierdzi, że miejscowy sąd właśnie kończy rozpatrywanie sprawy oszustw, jakich Andrzej K. ze wspólnikami miał dopuścić się niemal dekadę temu.
Jak ustaliła „Uwaga! TVN”, właściciel Finroyala jako współwłaściciel Finance Group Polska, miał doradzać przy zdobywaniu kredytów. W praktyce spółka brała zaliczki, opłaty wstępne i na tym kończyło się jej działanie.
Poszkodowanych jest ponad tysiąc osób na kwotę około 0,5 mln zł. Po Szczecinie padło na Poznań i tu schemat miał być niemal identyczny. Tym razem śledczy zdecydowali jednak o tym, że zamiast na listy najbogatszych Polaków Andrzej K. trafi do aresztu.
Po wyjściu na wolność biznesmen założył w Wielkiej Brytanii FRL Capital Limited, właściciela Finroyala.
— W dokumentach zadeklarował, że firma ma 88 mln GBP kapitału, jednak nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, ile z tej kwoty rzeczywiście zostało opłacone. W rozmowie z nami nie chciał też sprecyzować, gdzie lokuje pieniądze klientów Finroyala. Jak sprawdziliśmy w KRS, cztery firmy, na które FRL Capital Limited wydał w ostatnich latach 3,8 mln zł, przyniosły straty w wysokości 5,8 mln zł. Doszły do nas sygnały, że kilka miesięcy temu, w czasie kampanii z kapitanem na plakatach, Finroyal opóźniał wypłaty — tłumaczy Szymon Jadczak.