1 czerwca LOT przywraca rejsy po kraju. W sobotę na Facebooku Ministerstwa Infrastruktury pojawiło się trzyminutowe nagranie, na którym Marcin Horała, wiceminister infrastruktury, mówi o powrocie do latania. Zapowiada obostrzenia, a wśród nich m.in. blokadę części miejsc w samolotach oraz dezynfekcję po każdym rejsie.

Z informacji „PB” wynika, że w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego (ULC) trwają prace nad wytycznymi.
— Pojawił się pomysł, by zablokować nawet 50 proc. miejsc. Ponieważ ULC konsultuje się wyłącznie z przedstawicielami LOT-u, rozważane jest wprowadzenie dezynfekcji metodą foggingu, czyli pryskania z tuby — twierdzi źródło „PB”.
Nie pierwszy wirus
Michał Kaczmarzyk, prezes Ryanair Sun, czarterowego ramienia irlandzkiego przewoźnika, który loty w Polsce zamierza zacząć już pod koniec czerwca, nie kryje oburzenia.
— EASA, czyli agencja bezpieczeństwa lotniczego UE, i ECDC, Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób, wydały w zeszłym tygodniu wspólne wytyczne dla sektora. Poprzedzone to było wieloma badaniami i konsultacjami, które trwały dwa miesiące. Rekomendują m.in. używanie maseczek przez pasażerów, badanie temperatury i ograniczenia w zakresie sprzedaży pokładowej. Specjaliści nie mieli wątpliwości, że blokowanie miejsc w samolotach w celu zachowania dystansu między pasażerami nie będzie miało wpływu na rozprzestrzenianie się wirusa. Polska, nie prowadząc żadnych badań i bez jakichkolwiek konsultacji, ogłasza ich blokadę — mówi Michał Kaczmarzyk.
Przewoźnicy podkreślają, że samoloty są zaprojektowane tak, aby eliminować przenoszenie się wirusów i bakterii.
— To nie jest pierwszy wirus, który nawiedza ludzkość. Powietrze jest osuszane z drobinek wilgoci do zera. Jest to proces tak intensywny, że wywołuje olbrzymi hałas na pokładzie. Powietrze jest filtrowane przez filtry HEPA. Nie ma potrzeby rozsadzania ludzi, bo nawet jeśli ktoś nie uwierzy, że ten system jest w 100 proc. skuteczny, to i tak wszyscy siedzą w jednej tubie i rozsadzanie nadal nie ma sensu — uważa Grzegorz Polaniecki, prezes Enter Air, największego w Polsce przewoźnika czarterowego.
Mogą nie polecieć
Blokowanie miejsc może mieć przykre konsekwencje.
— Może chodzi o ułatwienie powrotu do latania naszemu narodowemu przewoźnikowi, który nie notował tak wysokiego wypełnienia samolotów jak Ryanair czy Wizz Air? To rozwiązanie spowoduje bez wątpienia mniejszy ruch na polskich lotniskach i sprawi, że podróżowanie samolotem będzie droższe. Może to również wpłynąć na ograniczenie operowania do i z Polski przez część linii lotniczych, a w skrajnych przypadkach nawet rezygnację — mówi Marcin Danił, wiceprezes Lotniska Modlin.
To także złe wieści dla biur podróży.
— W branży, w której sezon w sezon sprzedajemy około 95 proc. zakontraktowanych miejsc, a dobry rok to zysk na poziomie 2-3 proc. obrotów, blokada części miejsc jest równoznaczna z brakiem szansy na rentowność. Zgoda na latanie, ale z blokadą miejsc to dla nas niestety brak zgody i bankructwa w całej branży: touroperatorów, linii lotniczych, agentów — uważa Marcin Dymnicki, dyrektor zarządzający TUI Group w Polsce.
Obowiązkowa dezynfekcja po każdym rejsie także budzi wątpliwości części rozmówców.
— Rekomendacje EASA i ECDC nie przewidują takiej konieczności. Są środki skuteczne przez 24 godziny i nie ma potrzeby częstszej dezynfekcji — mówi Michał Kaczmarzyk.
Obawia się też nakazu foggingu.
— Część producentów, w tym Boeing, nie zaleca tej metody. Wprowadzenie tych zasad w Polsce wykluczyłoby nas z rynku, podobnie jak Enter Air, którego flota również bazuje na boeingach. Nie zaszkodzi natomiast LOT-owi, który na europejskich trasach lata bombardierami i embraerami — mówi szef Ryanair Sun.
Polak potrafi
Ministerstwo Infrastruktury jest całkowicie przekonane do swoich racji.
— EASA rekomenduje zapewnienie, w miarę możliwości, fizycznego oddalenia od siebie pasażerów. W pierwszej fazie odmrażania operacji lotniczych w Polsce przewidziano konieczność zachowania dystansu społecznego. To, jaka część miejsc zostanie zablokowana, będzie zależało też od konfiguracji, stopnia wypełnienia kabiny pasażerskiej i względów bezpieczeństwa związanych z właściwym załadunkiem samolotu i wyważeniem — mówi Szymon Huptyś, rzecznik ministerstwa.
Twierdzi, że zasady dystansu fizycznego są stosowane przez przewoźników w całej Europie i na świecie, a wytyczne Komisji Europejskiej i EASA/ ECDC stanowią rekomendacje, ale to państwa członkowskie decydują o tym, jakie zasady wprowadzą.