FIRMY KOSMETYCZNE: BRAK PARTNERÓW W ROSJI
Sprzedaż produktów pielęgnacyjnych na Wschodzie spadła nawet o 80 proc.
SIŁA W ZESPOLE: Polskie firmy są zbyt małe aby smodzielnie dźwigać trudy działalności na rynkach krajów dawnego Związku Radzieckiego. Nie potrafią jednak ze sobą współpracować. Gdyby zawiązały jakieś lobby, to byłoby im łatwiej działać na Wschodzie — mówi Adam Grzymała, dyrektor generalny firmy Unicolor.
Największym powodzeniem polskie kosmetyki cieszą na Wschodzie. Jednak kryzys w Rosji mocno uderzył po kieszeni nasze firmy z tego sektora. Ich obroty spadły nawet o 80 proc. Wejście na rynki Europy Zachodniej wiąże się zaś z bardzo wysokimi kosztami.
W ostatnich latach polscy producenci mają coraz większe kłopoty ze sprzedażą tanich kosmetyków nad Wisłą, bo nasz rynek zdominowały znane marki należące do światowych koncernów. W tej sytuacji są oni zmuszeni do szukania nabywców poza granicami kraju. Na Zachód bardzo trudno się przebić. Niektórzy specjaliści twierdzą wręcz, że za Odrą panuje tak duża konkurencja, że tamtejszy rynek praktycznie jest niedostępny dla polskich firm. Bardzo korzystną alternatywą byłaby Europa Wschodnia. Zachodnie marki masowe, popularne na rynkach podobnych do naszego, są zbyt drogie dla tamtejszego klienta. Tymczasem polskie kosmetyki są postrzegane jako produkty dobrej jakości.
Specyfika rynku
— Urok rynku rosyjskiego polega na tym, że praktycznie nie istnieją miejscowi producenci. Poza tym polskie kosmetyki cieszą się tam bardzo dobrą opinią. Z drugiej strony jest to rynek kompletnie nieprzewidywalny. Taktykę producentów należałoby określić mianem strzałów w ciemno. Gdy któryś z produktów zdobędzie popularność, staje się lokomotywą ciągnącą sprzedaż. Ale to nie koniec problemów. W Rosji nie ma również rozsądnie i nowocześnie myślących handlowców, którzy mogliby wziąć na siebie ciężar prowadzenia marki — mówi Adam Grzymała, dyrektor generalny Unicolor.
Bardzo duży wpływ na ilość i wartość eksportowanych kosmetyków miał kryzys w Rosji.
— Od sierpnia ubiegłego roku sprzedaż spadła o 80 procent. Trzeba pamiętać, że na początku 1998 roku popyt na rynku rosyjskim osiągnął gigantyczne rozmiary. Tym większa jest obecna zapaść. W tej chwili nasze obroty, uzyskiwane na Wschodzie, sięgają 30-35 proc. tych sprzed kryzysu. Powoli sytuacja zacznie wracać do normy — wyjaśnia Adam Grzymała.
— Załamanie rynku po kryzysie rosyjskim zmusiło nas do zmiany zasad współpracy z partnerami ze Wschodu. Obecnie wymagamy przedpłat za dostawy i nie udzielamy kredytów. Wiąże się to z trudnością znalezienia zaufanego kontrahenta. Od 1991 roku współpracujemy z jedynym przedstawicielem w Moskwie — Polakiem. Wśród Rosjan trudno znaleźć uczciwego człowieka, poważnie traktującego swoje zobowiązania. Ogólne zubożenie ludności sprawiło, że popyt na nasze kosmetyki spadł. Mniej więcej od jesieni ubiegłego roku ruszyła miejscowa produkcja, bardzo konkurencyjna pod względem cenowym. Ostatnio trafia do nas wiele propozycji rozpoczęcia wspólnej działalności. Nie decydujemy się na to, ponieważ osoby składające takie oferty nie wzbudzają naszego zaufania — dodaje Danuta Dorynek, zastępca dyrektora ds. marketingu Miraculum.
Furtka na Zachód
Firmy produkujące kosmetyki o wyższym standardzie, mające w swojej ofercie marki selektywne, próbują swoich sił na rynkach zachodnich, bardziej wymagających. Przedstawiciele firmy Eris twierdzą, że znaleźli tam swoją niszę.
— Obecnie kosmetyki Eris używane są w małych gabinetach i w luksusowych salonach piękności. Ponad 60 proc. kosmetyków sprzedajemy za pośrednictwem salonów kosmetycznych — twierdzi Elżbieta Żmijewska, specjalista ds. eksportu Eris.
— Zamierzamy sukcesywnie zwiększać sprzedaż na terenie Stanów Zjednoczonych. W tej chwili przygotowujemy się do wejścia na wielki rynek, jakim jest Daleki Wschód — Chiny, Hongkong. Prowadzone są już rozmowy, a zainteresowanie pojawiło się po międzynarodowych targach w Hongkongu, na których prezentowaliśmy nasze kosmetyki — dodaje Dorota Soszyńska, dyrektor ds. reklamy Inter-Fragrances.
W inną stronę zmierza Unicolor. Adam Grzymała podkreśla, że reprezentowana przez niego firma planuje także wejście na rynki położone na południe od Polski. Następnym celem Unicoloru mają być Czechy i Słowacja. Jak mówi Adam Grzymała, nie będzie to łatwy krok.
— Tamte rynki będą dla nas trudne. Są przede wszystkim niewielkie, a na dodatek konkurencję stanowią zarówno lokalni producenci, jak i importerzy tanich marek kosmetyków m.in. z Anglii. Znaczącym problemem jest również znalezienie wypłacalnego partnera. Z tego co wiem, z takim problemem borykali się inni polscy producenci — twierdzi Adam Grzymała.