Firmy nie wydobywają polskiego niklu
Zbyt małe złoża powstrzymują duży biznes
W sudeckich Szklarach znajdują się złoża 117 tysięcy ton niklu. Jednak nikt nie jest zainteresowany ich wydobyciem. Przyczynami są wysokie opłaty eksploatacyjne, skomplikowane przepisy prawne, niewielka ilość złóż i trudności z przerobem.
Eksploatacja złóż niklu w Sudetach zakończyła kilkanaście lat temu. Nic nie wskazuje na to, by podjęto się działań wydobywczych na skalę przemysłową. Zdaniem specjalistów, wydobycie mogłoby być opłacalne jedynie przy chałupniczej metodzie. Znajdujące się w Szklarach złoża usytuowane są na głębokości 100-200 metrów.
— Gdyby złoża były własnością 2-3 osób, eksploatacja mogłaby się opłacać — mówi Andrzej Rydzewski z Państwowego Instytutu Geologicznego. Jego zdaniem, nikiel zalegający w Szklarach mógłby być wydobywany jako minerał szlachetny, gdyż jest twardy, i doskonale nadaje się na biżuterię.
Instytut przebadał zalegające w Sudetach złoża. Sporządzono dokumentację zasobową, a oceny specjalistów wskazywały, że złóż jest za mało, by stworzyć w tym miejscu kombinat wydobywczy.
— Podjęcie eksploatacji to ryzyko. Przed rozpoczęciem wydobycia trzeba byłoby poprowadzić kosztowne prace technologiczne — informuje Andrzej Rydzewski.
Przedsiębiorcy, którzy hipotetycznie chcieliby wydobywać nikiel w Szklarach, musieliby spełnić szereg ustawowych wymogów.
— Oprócz opłat i podatków związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej firmy decydujące się na wydobycie metali muszą pokryć opłatę skarbową i opłaty eksploatacyjne liczone procentowo od wydobycia. Pieniądze zasilają konto gminy i Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska — mówi Kinga Wojtczak, wicedyrektor Departamentu Geologii MOŚZNiL.
W Polsce przyznano dotychczas kilkaset koncesji na wydobycie kopalin. Prywatne firmy wydobywcze eksploatują głównie surowce skalne.
— Jeśli ktoś spełniłby wszystkie ustawowe wymagania i otrzymał koncesję, mógłby bez przeszkód rozpocząć wydobycie niklu — mówi Andrzej Kurcz, specjalista z ministerstwa.
Wojciech Pysiewicz