Fiskus chce zajrzeć do kieszeni inwestorów
Marek Belka, kandydat SLD na ministra finansów w nowym rządzie, zapowiedział, że będzie dążył do wprowadzenia od 2002 r. podatku od dochodów kapitałowych — zarówno od zysków z inwestycji w akcje i obligacje, jak i od lokat bankowych. Zaznaczył jednocześnie, że podatek nie powinien zaszkodzić inwestorom na GPW, jednak analitycy giełdowi mają zupełnie inne zdanie.
Zdaniem Marka Belki, który ma objąć tekę ministra finansów jeśli SLD-UP wygra wybory, Polska zobowiązała się względem Unii Europejskiej do wprowadzenia od 2003 r. podatku od dochodów kapitałowych.
— Nie ma przeszkód, by wprowadzić ten podatek już od 2002 r. Tym bardziej że byłby to znaczący przychód dla budżetu — powiedział Marek Belka na wczorajszej konferencji.
Zamiast importowego
Marek Belka dodał, że podatek od dochodów kapitałowych miałby zastąpić, proponowany przez zdymisjonowanego ministra Jarosława Bauca, podatek importowy. Marek Belka twierdzi, że ewentualny podatek nie zaszkodzi warszawskiej giełdzie.
— Jeżeli chodzi o giełdę, to są dwie koncepcje. Opodatkowanie obrotu akcjami, ale byłby to podatek dolegliwy. Druga koncepcja to podatek od zysków, ale dziś mało kto zarabia na giełdzie — przyznał Marek Belka.
Zaszkodzi, nie zaszkodzi
Ekonomiści skłaniają się ku twierdzeniu, że podatek od dochodów kapitałowych raczej nie zaszkodzi GPW.
— Jeśli wprowadza się taki podatek, to oczywiście trzeba nim objąć wszystkie dochody kapitałowe. Jednak w praktyce opodatkowanie przychodów z gry na giełdzie byłoby bardzo trudne, dlatego przepis taki i tak pozostałby martwy — uważa Mirosław Gronicki, główny ekonomista BIG BG.
Jednak konstrukcja takiego podatku byłaby na tyle trudna, że koszty jego wprowadzenia i obliczania przerosłyby zyski.
— Tak naprawdę nie wiadomo, co opodatkować. Na pewno nie obroty, bo to by dobiło giełdę. Z drugiej strony opodatkowanie transakcji na danych akcjach czy transakcji dziennych czy też całego portfela jest niemal niemożliwe — dodaje Mirosław Gronicki.
Także Marek Belka uważa, że podatek dotyczyłby przede wszystkim zysków z lokat bankowych i inwestycji w obligacje. Kandydat na ministra finansów nie podaje jednak, jaka byłaby konstrukcja i wysokość ewentualnego podatku, ani jakich przychodów z jego tytułu mógłby spodziewać się budżet.
Według analityków opodatkowanie dochodów z akcji może zaszkodzić rozwijającemu się rynkowi kapitałowemu. Tym bardziej teraz, w okresie bessy, podatek może odstraszyć indywidualnych graczy, których i tak niewiele pozostało na GPW.
Jak to jest w UE
Dochody z lokat i inwestycji giełdowych są opodatkowane w większości krajów. Z państw Unii Europejskiej tylko Holandia nie opodatkowała zysków z inwestycji w papiery wartościowe.
W krajach UE podatki od dochodów kapitałowych umożliwiają kompensację zysków i strat. Inwestor może sobie odliczyć straty na jednych inwestycjach od zysków na pozostałych. Z pomniejszonej kwoty oblicza się dopiero należną wysokość podatku. Warunki podatkowe dla inwestorów są bardziej liberalne niż dla oszczędzających w bankach.
Nie udało się wprowadzić wspólnych zasad opodatkowania dochodów kapitałowych, które obowiązywałyby wszystkie kraje Unii. Do dziś występują różnice w stopach podatkowych od lokat i inwestycji między poszczególnymi krajami. Wykorzystują to inwestorzy uciekając ze swymi oszczędnościami przed rodzimym urzędem podatkowym do bardziej liberalnych sąsiadów. W skali całej UE, straty budżetowe z tego tytułu szacuje się na miliardy euro. Przepisy zapobiegające temu procederowi kraje UE uzgodniły w połowie 2000 r. Kompromisowe rozwiązanie zakłada, że w 2003 r. rozpocznie się siedmioletni okres przejściowy, podczas którego państwa członkowskie będą mogły wybierać między wzajemną spójną wymianą informacji na temat lokat kapitałowych a nałożeniem na odsetki 20-proc. podatku od dochodów kapitałowych.