Zdaniem Ministerstwa Finansów, obecnie indywidualne dane podatkowe płatników CIT nie są powszechnie dostępne. Wgląd w sprawozdania finansowe można uzyskać w KRS, a spółki giełdowe są zobowiązane do publikacji rachunku zysków i strat, ale w ocenie fiskusa to za mało, żeby Kowalski wiedział, jak biznes wywiązuje się z zobowiązań podatkowych. Dlatego przy ul. Świętokrzyskiej powstaje projekt nowelizacji ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych, dzięki której dane finansowe firm o największych przychodach będą na widoku.

— Publikowanie danych o podatkach zapłaconych przez przedsiębiorstwa to dobry pomysł. Dostęp do takich informacji poprawi świadomość tego, kto płaci podatki w Polsce — mówi Radosław Piekarz, doradca podatkowy w kancelarii A&RT.
Fiskus uzasadnia pomysł „troską o interes społeczny i gospodarczy państwa” — uważa, że w ten sposób przyczyni się do obywatelskiej kontroli nad zachowaniem płatników CIT. Dzięki zmianie w przepisach publiczne będą dane m.in. o przychodach, kosztach uzyskania, dochodach, podstawie opodatkowania i należnym podatku. Możliwe będzie także uzyskanie informacji o efektywnej stopie podatkowej dla danej firmy, czyli procentowym udziale daniny w zysku brutto.
— Ujawnianie danych o zapłaconych podatkach nie będzie naruszało tajemnicy handlowej przedsiębiorstw. Już teraz ci podatnicy muszą publikować sprawozdania finansowe, w których ujawniają znacznie więcej informacji. Jedyne zastrzeżenie, które mam do pomysłu, to jego wąski zakres — mówi Radosław Piekarz.
Publikowane przez fiskusa dane będą dotyczyły tylko 1 proc. firmy generujących najwyższe przychody. To znaczy, że Kowalski dostanie wgląd do ksiąg rachunkowych zaledwie 4,5 tys. podmiotów z ponad 450 tys. płatników CIT nad Wisłą. Eksperci nie mają jednak wątpliwości: resort finansów wykonuje niewielki krok, ale ważny.
— Być może pożegnamy się z mitami, że jakaś branża albo przedsiębiorstwa zagraniczne nie płacą w Polsce podatków. Trudniej będzie też uzasadniać buble prawne nakładające podatek na daną działalność — podkreśla Radosław Piekarz.
W ubiegłym roku PiS chciało wprowadzić dwa nowe podatki sektorowe. Udało się jeden — instytucje finansowe płacą daninę od aktywów. Dodatkowym podatkiem nie została natomiast objeta sprzedaż detaliczna, bo pomysł zablokowała Komisja Europejska. Urzędnicy z Brukseli są przekonani, że progresywny podatek, który zaprojektowano nad Wisłą, może zaburzać konkurencję w handlu i rodzi ryzyko nieuzasadnionej pomocy publicznej. Autorzy tego rozwiązania od początku przekonywali, że chcą wesprzeć rodzimych sklepikarzy w walce z wielkimi sieciami marketów i skłonić firmy zagraniczne, by hojniej dzieliły się z fiskusem.