Ostatnie tygodnie przyniosły znaczny wzrost
rentowności amerykańskich obligacji skarbowych. 10 czerwca, stopa zwrotu
obligacji dziesięcioletnich osiągnęła poziom 4% – najwyższy od sześciu miesięcy.
Wśród przyczyn takiego wzrostu wymienia się pierwsze oznaki końca recesji w USA
i związany z tym wzrost zainteresowania aktywami o większym stopniu ryzyka,
rosnące zadłużenie państwowe w USA, ryzyko powrotu inflacji i zalew nowych
emisji.
Według Goldman Sachs, wartość długu, jaki zaciągną władze USA w roku
finansowym kończącym się z końcem września może sięgnąć 3,25 bilionów USD, czyli
znacznie więcej niż 300 miliardów USD, które Fed planuje wydać na wykup aktywów
w ramach programu zwiększania podaży pieniądza (quantitative easing). Pojawiają
się obawy o skutki tak ekspansywnej polityki fiskalnej administracji Obamy. Na
początku czerwca, szef Rezerwy Federalnej, Ben Bernanke, zwrócił się z apelem do
amerykańskich kongresmanów o podjęcie działań na rzecz ograniczenia deficytu
budżetowego wynoszącego blisko 2 biliony USD, ostrzegając, że rząd, któremu
brakuje środków, nie może ich pożyczać w nieskończoność. Gigantyczne wydatki z
kasy państwowej trzeba w rezultacie jakoś sfinansować.
Artykuł dostępny dla subskrybentów i zarejestrowanych użytkowników
REJESTRACJA
SUBSKRYBUJ PB
Zyskaj wiedzę, oszczędź czas
Informacja jest na wagę złota. Piszemy tylko o biznesie
Poznaj „PB”
79 zł7,90 zł/ miesiąc
przez pierwsze 3 miesiące
Chcesz nas lepiej poznać?Wypróbuj dostęp do pb.pl przez trzy miesiące w promocyjnej cenie!
Ostatnie tygodnie przyniosły znaczny wzrost
rentowności amerykańskich obligacji skarbowych. 10 czerwca, stopa zwrotu
obligacji dziesięcioletnich osiągnęła poziom 4% – najwyższy od sześciu miesięcy.
Wśród przyczyn takiego wzrostu wymienia się pierwsze oznaki końca recesji w USA
i związany z tym wzrost zainteresowania aktywami o większym stopniu ryzyka,
rosnące zadłużenie państwowe w USA, ryzyko powrotu inflacji i zalew nowych
emisji.
Według Goldman Sachs, wartość długu, jaki zaciągną władze USA w roku
finansowym kończącym się z końcem września może sięgnąć 3,25 bilionów USD, czyli
znacznie więcej niż 300 miliardów USD, które Fed planuje wydać na wykup aktywów
w ramach programu zwiększania podaży pieniądza (quantitative easing). Pojawiają
się obawy o skutki tak ekspansywnej polityki fiskalnej administracji Obamy. Na
początku czerwca, szef Rezerwy Federalnej, Ben Bernanke, zwrócił się z apelem do
amerykańskich kongresmanów o podjęcie działań na rzecz ograniczenia deficytu
budżetowego wynoszącego blisko 2 biliony USD, ostrzegając, że rząd, któremu
brakuje środków, nie może ich pożyczać w nieskończoność. Gigantyczne wydatki z
kasy państwowej trzeba w rezultacie jakoś sfinansować.
Niezależnie od przyczyn, wzrost cen energii połączony ze wzrostem stóp
rentowności papierów skarbowych budzi spore obawy. Niektórzy obserwatorzy
uważają, że taki skok rentowności i towarzysząca mu zwyżka cen ropy (70 USD za
baryłkę w pierwszej połowie czerwca) mogą skutecznie zahamować powrót
koniunktury. W szczególności, pojawia się pytanie, czy za wyższymi stopami
zwrotu papierów skarbowych nie pójdą wyższe koszty spłaty kredytów
mieszkaniowych.
W takich okolicznościach, obraz amerykańskiego rynku nieruchomości pozostaje
zdecydowanie niejednoznaczny. Ceny domów nadal spadają, rośnie zaś liczba
nieruchomości przejmowanych przez wierzycieli. Stale rosną zaległości na tzw.
megahipotekach (jumbo mortgages), czyli kredytach hipotecznych o wartości
przewyższającej limity ustalone przez wielkich kredytodawców hipotecznych,
Fannie Mae i Freddie Mac. Oprocentowanie trzydziestoletnich megahipotek ¬–
których wartość, według danych Krajowego Stowarzyszenia Pośredników w Handlu
Nieruchomościami, stanowiła w 2007 r. 30% wszystkich otwartych kredytów
hipotecznych – spadło tylko nieznacznie, a różnica pomiędzy oprocentowaniem
dziesięcioletnich papierów skarbowych i megahipotek pozostała względnie wysoka.
Z kolei oprocentowanie mniejszych kredytów hipotecznych do niedawna sukcesywnie
spadało dzięki interwencji władz. Fed wydał do tej pory na papiery wartościowe
zabezpieczone hipotekami aż 538 miliardów USD w ramach programu wykupu papierów
agencyjnych, którego wartość ma ostatecznie sięgnąć 1,25 biliona USD i który ma
na celu obniżenie oprocentowania kredytów hipotecznych.
Można zatem powiedzieć, że władzom amerykańskim udawało się do niedawna
utrzymywać stopy procentowe w niektórych segmentach rynku hipotecznego na
sztucznie zaniżonym poziomie. W miarę wzrostu stóp rentowności papierów
skarbowych, utrzymanie niskiego oprocentowania kredytów hipotecznych będzie
jednak coraz trudniejsze. Jak pokazują wyniki badań rynkowych, średnie
oprocentowanie trzydziestoletniego kredytu hipotecznego wzrosło na początku
czerwca do ponad 5,6% w porównaniu z najniższym dotąd poziomem 4,6% zanotowanym
w marcu. W dodatku, o ile innych problemów da się w ciągu najbliższych kilku lat
uniknąć, o tyle masowy wykup papierów wartościowych zabezpieczonych hipotekami
(jak również papierów skarbowych) przez Fed może spowodować efekt nawisu
płynnościowego na rynku, zwłaszcza w sytuacji, gdy Fed będzie musiał sprzedać
zakupione papiery, by pomóc skarbowi państwa w sfinansowaniu rosnącego deficytu
budżetowego.
Inny pogląd zakłada, że skok rentowności obligacji skarbowych jest pożądanym
przejawem normalizacji po tym, jak w połowie grudnia rynek pod wpływem paniki
inwestorów obniżył nominalne stopy papierów skarbowych do 2,08%, a realne niemal
do zera. Tak nagły spadek był wyrazem desperackiego poszukiwania bezpiecznej
przystani wśród burzy, która zachwiała wszystkimi klasami aktywów. Obecnie, gdy
najważniejsze wskaźniki ekonomiczne pokazują, że amerykańska gospodarka
najgorsze ma już chyba za sobą, korzystne dla obligacji skarbowych może okazać
się przekonanie, że kondycja finansowa przedsiębiorstw i gospodarstw domowych
będzie się poprawiać bez korzystania ze wsparcia rządowego (za to z dużym
udziałem kredytów).
Ponadto, z historycznego punktu widzenia, stopy zwrotu są nadal niskie (dla
porównania w czerwcu 2007 r., przed początkiem kryzysu na rynku kredytów
subprime, stopy obligacji dziesięcioletnich były na poziomie 5,3%), a
przynajmniej nie na tyle wysokie, by zakłócić proces uzdrawiania gospodarki.
Wysokie stopy zwrotu z papierów skarbowych są z pewnością jednym z powodów, dla
których ostatnie emisje spotykały się z tak dużym zainteresowaniem inwestorów,
mimo nadchodzącej fali kolejnych emisji. Należy wreszcie zauważyć, że kiedy
rentowność papierów skarbowych rosła, malała rentowność obligacji
przedsiębiorstw, co wydaje się naturalną tendencją na rynkach nastawionych na
poprawę koniunktury. Spadająca od początku roku rentowność obligacji
korporacyjnych znamionuje korzystny trend, a zarazem jest dowodem na
bezpodstawność twierdzeń, jakoby emisje papierów rządowych miały zdławić
sprzedaż długu na rynku korporacyjnym. Podsumowując, jeśli zgodzimy się z tezą,
że sytuacja na rynkach finansowych wraca do normy, wzrost stóp rentowności jako
pochodna popytu na bardziej ryzykowne aktywa nie powinna być zaskoczeniem.
Poprawę nastrojów widać także na rynkach pieniężnych. Znaczący wzrost
wartości emisji krótkoterminowych papierów komercyjnych na rynku amerykańskim
jest efektem zasilenia tego rynku solidnym zastrzykiem środków państwowych. W
tym samym czasie nastąpił ostry spadek stóp LIBOR oraz zdecydowany wzrost
średnich wolumenów pożyczek na rynku międzybankowym, dając nadzieję na lepsze
warunki kredytowe dla firm i gospodarstw domowych oraz większe możliwości
refinansowania zadłużenia przedsiębiorstw.
Nadziejom tym sprzyja spadek premii za ryzyko i zawężenie spreadów na
amerykańskich obligacjach o wysokiej stopie zwrotu. Według indeksu Merrill Lynch
U.S. High-Yield Master II Index, 5 czerwca, spread do papierów skarbowych o
podobnym terminie zapadalności wynosił średnio 10,7 punktu procentowego, w
porównaniu z ponad 17 punktami procentowymi pod koniec grudnia. Wysoki popyt na
obligacje o wysokiej stopie zwrotu spowodował, że w samym maju udało się zebrać
z rynku ponad 18 miliardów USD z 35 emisji tego typu aktywów w USA. Wysoki popyt
znalazł odzwierciedlenie w dobrych wynikach. Credit Suisse High Yield Index
zyskał w maju 5,44%, przy łącznym wzroście na przestrzeni pierwszych pięciu
miesięcy 2009 r. o 22,81%.
Po 18 traumatycznych miesiącach rynki kapitałowe, z nielicznymi wyjątkami,
wydają się znów otwarte dla podmiotów gospodarczych. W ostatnich tygodniach,
wielu bankom udało się wyemitować obligacje bez korzystania z gwarancji
rządowych. Według Dealogic, wartość bankowych emisji nieobjętych rządowymi
gwarancjami była w maju znacznie wyższa niż wartość emisji gwarantowanych, co
świadczy o tym, że rynki przestały obawiać się załamania systemu finansowego, a
rządowe programy łagodzenia presji płynnościowej zaczęły przynosić oczekiwane
efekty. Zmniejszyły się spready kredytowe, a indeks U.S. CDX Investment-Grade
wskazuje, że koszt ubezpieczenia od niewypłacalności emitentów obligacji
korporacyjnych powrócił do poziomu sprzed upadłości Lehman Brothers we wrześniu
2008 r.
Wyniki na rynku obligacji korporacyjnych, zarówno klasy inwestycyjnej jak
nieinwestycyjnej, były ogólnie bardzo obiecujące; szczególnie dobrze radziły
sobie obligacje uprzywilejowane, zwłaszcza po ogłoszeniu wyników tzw. stress
testów banków w pierwszej połowie maja. Wzrost stóp rentowności obligacji
dziesięcioletnich wywołał gwałtowny wzrost różnicy pomiędzy stopami
krótkoterminowymi (ustalonymi przez Rezerwę Federalną w grudniu 2008 r. na
poziomie 0%–0,25%) a stopami długoterminowymi. Banki mogą teraz pożyczać od Fedu
środki oprocentowane na poziomie bliskim zera i inwestować je w papiery
przynoszące wyższy zwrot. Zdaniem inwestorów, pozwoli to bankom wygenerować
dodatkowe zyski, które podreperują bankowe bilanse. Poprawę perspektyw sektora
bankowego widać także po tym, jak chętnie niektóre banki spłacają pomoc uzyskaną
od władz amerykańskich w ramach programu wykupu zagrożonych aktywów (TARP).
Dzięki obniżeniu stóp procentowych, władzom udało się przywrócić płynność w
wielu segmentach rynku bankowego. Realizowany przez Fed program terminowych
pożyczek dla posiadaczy papierów zabezpieczonych aktywami (TALF) zapewnił źródło
kredytowania dla prywatnych inwestorów nabywających papiery powiązane z
kredytami konsumpcyjnymi. Od uruchomienia programu TALF na początku tego roku,
okazał się on dość skutecznym lekarstwem na niewydolność rynku wiązanych
kredytów konsumpcyjnych, przynosząc także ożywienie w niektórych segmentach
rynku sekurytyzacji, choć ten nie był objęty działaniem TALF.
Opowieści z arkusza zleceń
Newsletter autorski Kamila Kosińskiego
ZAPISZ MNIE
×
Opowieści z arkusza zleceń
autor: Kamil Kosiński
Wysyłany raz w miesiącu
Newsletter z autorskim podsumowaniem najciekawszych informacji z warszawskiej giełdy.
ZAPISZ MNIE
Administratorem Pani/a danych osobowych będzie Bonnier Business (Polska) Sp. z o. o. (dalej: my). Adres: ul. Kijowska 1, 03-738 Warszawa. Administratorem Pani/a danych osobowych będzie Bonnier Business (Polska) Sp. z o. o. (dalej: my). Adres: ul. Kijowska 1, 03-738 Warszawa. Nasz telefon kontaktowy to: +48 22 333 99 99. Nasz adres e-mail to: rodo@bonnier.pl. W naszej spółce mamy powołanego Inspektora Ochrony Danych, adres korespondencyjny: ul. Ludwika Narbutta 22 lok. 23, 02-541 Warszawa, e-mail: iod@bonnier.pl. Będziemy przetwarzać Pani/a dane osobowe by wysyłać do Pani/a nasze newslettery. Podstawą prawną przetwarzania będzie wyrażona przez Panią/Pana zgoda oraz nasz „prawnie uzasadniony interes”, który mamy w tym by przedstawiać Pani/u, jako naszemu klientowi, inne nasze oferty. Jeśli to będzie konieczne byśmy mogli wykonywać nasze usługi, Pani/a dane osobowe będą mogły być przekazywane następującym grupom osób: 1) naszym pracownikom lub współpracownikom na podstawie odrębnego upoważnienia, 2) podmiotom, którym zlecimy wykonywanie czynności przetwarzania danych, 3) innym odbiorcom np. kurierom, spółkom z naszej grupy kapitałowej, urzędom skarbowym. Pani/a dane osobowe będą przetwarzane do czasu wycofania wyrażonej zgody. Ma Pani/Pan prawo do: 1) żądania dostępu do treści danych osobowych, 2) ich sprostowania, 3) usunięcia, 4) ograniczenia przetwarzania, 5) przenoszenia danych, 6) wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania oraz 7) cofnięcia zgody (w przypadku jej wcześniejszego wyrażenia) w dowolnym momencie, a także 8) wniesienia skargi do organu nadzorczego (Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych). Podanie danych osobowych warunkuje zapisanie się na newsletter. Jest dobrowolne, ale ich niepodanie wykluczy możliwość świadczenia usługi. Pani/Pana dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Zautomatyzowane podejmowanie decyzji będzie się odbywało przy wykorzystaniu adekwatnych, statystycznych procedur. Celem takiego przetwarzania będzie wyłącznie optymalizacja kierowanej do Pani/Pana oferty naszych produktów lub usług.
Na ostatnią poprawę sytuacji należy jednak spojrzeć w szerszym kontekście.
Niektóre segmenty rynku sekurytyzacji faktycznie skorzystały na interwencji
państwa, w innych jednak sytuacja pozostała bez zmian. Nawet tam, gdzie widać
efekty programu TALF, emisja papierów wartościowych nadal pozostaje znacznie
poniżej poziomu sprzed 18 miesięcy. W segmencie obligacji przedsiębiorstw,
zmniejszenie się spreadów na papierach o wysokiej stopie zwrotu (oraz papierach
o ratingu inwestycyjnym) sygnalizuje długo oczekiwany powrót płynności, ale
spready nadal są o wiele szersze niż bywały w przeszłości. Źródłem niepokoju
pozostaje także rynek nieruchomości. Obecnie mówi się o możliwości rozszerzenia
zakresu oddziaływania programu TALF na rynek papierów zabezpieczonych hipotekami
komercyjnymi (CMBS).
Niemniej jednak, ostatnie tygodnie upłynęły generalnie pod znakiem istotnej
poprawy na rynkach kredytowych. Sprawnie funkcjonujący rynek kredytowy jest
ważnym elementem wspierania działalności gospodarczej. Ryzyko nadal istnieje,
szczególnie w obliczu faktu, że wzrost gospodarczy do końca roku będzie w
najlepszym razie bardzo ograniczony, a jeśli już wystąpi, to bardziej za sprawą
interwencji rządu niż inicjatyw prywatnych. Pomimo to, wzmocniony rynek
kredytowy i niższe premie za ryzyko (a w konsekwencji także niższe koszty
kredytów) mogą utrzymać się na dłużej, stając się jednym z fundamentów szybszego
wzrostu w perspektywie średnio- i długoterminowej.
Wiele pisano o wniosku o ogłoszenie upadłości złożonym przez General Motors
(GM) 1 czerwca, kilka tygodni po tym, jak do podobnego kroku zmuszony został
Chrysler. Obydwa koncerny mocno ucierpiały w wyniku recesji, której skutki
zostały dodatkowo spotęgowane przez beztroskę i błędy strategiczne o
długofalowym znaczeniu po stronie obydwu producentów. Zdaniem obserwatorów, do
upadku GM istotnie przyczyniły się także przyznawane emerytury i zakładowe
świadczenia zdrowotne. Samo ogłoszenie upadłości GM miało niewielki
wpływ na rynki finansowe, gdyż wycena już wcześniej uwzględniła to wydarzenie.
Za tą pozorną nonszalancją rynku stoi jednak dramatyczna walka z posiadaczami
niezabezpieczonych obligacji GM o wartości około 27 miliardów USD. Ostatecznie
większość tych inwestorów zgodziła się na przyjęcie skorygowanej oferty zamiany
ich obligacji na akcje nowo powstałego, odchudzonego GM. Według władz
amerykańskich, nowy GM, uwolniony od balastu zadłużenia, może ponownie wejść na
giełdę w ciągu najbliższych 6-18 miesięcy. Chrysler, który 30 kwietnia złożył
wniosek o bankructwo naprawcze (zgodnie z procedurą Chapter 11), przechodzi taką
samą przyspieszoną procedurę upadłościową, również w atmosferze protestów
pokrzywdzonych wierzycieli.
Ostateczny los GM i Chryslera nadal stoi pod znakiem zapytania. Chrysler
połączył siły z włoskim wiodącym koncernem Fiat. Należy jednak zauważyć, że
dotychczasowe fuzje gigantów samochodowych, może z wyjątkiem sojuszu zawartego
10 lat temu między Renault i Nissanem, nie były szczególnie udane. Dotyczy to
chociażby nieszczęśliwego mariażu BMW z pogrążonym w kłopotach brytyjskim
Roverem, czy wcześniejszej rzekomo partnerskiej fuzji Chryslera z koncernem
Daimler-Benz.
GM jest obecnie pod faktycznym zarządem władz federalnych i związków
zawodowych. Upadłość tego motoryzacyjnego giganta ma szerszy wymiar. Jej
konsekwencją może być zamknięcie kilkunastu spółek zależnych GM w USA, a cztery
marki, w tym Pontiac, Saturn i Saab, zostaną sprzedane w postępowaniu
upadłościowym lub całkowicie znikną z rynku. Inna spółka zależna, Hummer,
została podzielona i sprzedana chińskiej spółce z branży maszyn ciężkich,
natomiast Opel, europejska marka GM, przejdzie prawdopodobnie w ręce
kanadyjskiego producenta części samochodowych wspieranego kapitałem rosyjskim.
Likwidacji ulegnie także znaczna część sieci sprzedaży GM. W efekcie pracę
straci ponad 21 tysięcy pracowników firmy.
Wraz z upadłością, GM zniknie także z indeksu Dow Jones Industrial Average,
razem z innym sztandarowym symbolem amerykańskiego kapitalizmu, Citigroup.
Miejsce GM i Citigroup zajęły koncern technologiczny Cisco Systems i Travelers
Cos., drugi pod względem wielkości komercyjny ubezpieczyciel w USA.
W najbliższym czasie, w ramach postępowania związanego z procedurą
upadłościową Chapter 11, zarząd nowego GM uzyska dodatkowe pole manewru
finansowego i operacyjnego. Usunięcie GM i Citigroup z indeksu Dow Jones jest
symbolicznym znakiem trudności, jakie przeżywają obie branże, ale także
przykładem „konstruktywnej destrukcji”, będącej jednym z wyznaczników systemu
kapitalistycznego. Spośród 30 spółek tworzących indeks Dow Jones Industrial
Average w roku 1959 r., do dziś pozostało w nim zaledwie cztery, a wiele
najpotężniejszych spółek obecnie znajdujących się na liście (Intel, Wal-Mart,
Microsoft) w tamtych czasach nawet jeszcze nie istniało.
Ostatnie tygodnie przyniosły pewne oznaki początku końca recesji
(przynajmniej w Europie Zachodniej), a indeks PMI wskazuje na pozytywną zmianę
trendu w gospodarce w nadchodzących miesiącach. Indeks PMI w sektorze produkcji
w Niemczech zanotował największy wzrost od czasu, gdy zaczęto gromadzić dane na
potrzeby tego wskaźnika w 1998 roku. Mimo że bezrobocie nadal rośnie, badania
wskazują na poprawę nastrojów wśród przedsiębiorców i konsumentów. Nawet funt
brytyjski, który tak mocno stracił na wartości na początku roku, zaczął odrabiać
straty do euro i dolara amerykańskiego na fali optymizmu co do perspektyw
światowej gospodarki i związanego z nim wzrostu apetytu na ryzyko. Mimo ryzyka,
że agencja Standard & Poor's może obniżyć rating Wielkiej Brytanii ustalony
obecnie na AAA, funt brytyjski znacznie zyskał w szczególności na poprawie
nastrojów związanych z sektorem finansowym, od którego gospodarka brytyjska jest
w dużym stopniu zależna.
Zmalały obawy o kondycję finansową niektórych członków strefy euro, a w
konsekwencji zmalały także spready do niemieckich obligacji skarbowych, które
były szczególnie kosztowne dla emitentów z takich państw jak Irlandia czy
Grecja. Uprzednio, szybko pogarszająca się sytuacja budżetowa tych krajów
nakazywała wątpić w ich długoterminową zdolność do utrzymania się w strefie
euro. Redukcja spreadów może jednak w dużej mierze wynikać ze wzrostu stóp
rentowności niemieckich „Bundów”, gdyż inwestorzy coraz bardziej sceptycznie
oceniają perspektywy rozwoju uzależnionej od eksportu gospodarki niemieckiej i
ożywienia stale słabnącej konsumpcji na rynku wewnętrznym. Według oceny samego
rządu w Berlinie, niemiecka gospodarka skurczy się w tym roku o 6%, głównie z
powodu spadku wartości eksportu o 19%. Ciekawość budzi fakt, że w ostatnich
kilku tygodniach inwestorzy zdają się z większym optymizmem patrzeć na
gospodarkę światową, lecz optymizm ten nie przekłada się na gospodarkę, która ma
w największym stopniu skorzystać na poprawie sytuacji globalnej.
W sumie, pomimo wzrostów na giełdach i poprawie sytuacji na rynkach
kredytowych, gospodarka europejska pozostaje nadal w głębokim kryzysie, o czym
świadczy niska wartość działalności kredytowej, brak potencjału do wzrostu
rentowności spółek i niepewność co do faktycznej skali strat sektora bankowego.
Powodem do niepokoju są także opublikowane niedawno ujemne wskaźniki inflacji w
niektórych krajach, w tym w Niemczech. Oznacza to bowiem groźbę deflacji i
związane z nią znaczne opóźnienie procesu uzdrowienia gospodarki.
Niejednoznaczne są także sygnały dochodzące z Europy Wschodniej. Częściowo
dzięki pomocy Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) i Unii Europejskiej,
ogólny strach przed zapaścią systemu finansowego w całej Europie
Środkowo-Wschodniej ustąpił miejsca mniej katastroficznym obawom koncentrującym
się na poszczególnych krajach i ich zdolności do przezwyciężenia kryzysu
finansowego. Polska – największa i najsilniejsza gospodarka tego regionu – może
nawet odnotować w tym roku dodatni przyrost PKB. Największy niepokój budzą
natomiast w tej chwili trzy kraje bałtyckie: Łotwa, Litwa i Estonia. Na początku
czerwca, Łotwa ostrzegła, że jej deficyt budżetowy może sięgnąć w tym roku 8,2%
PKB, a gospodarka może skurczyć się o 18%. Dwucyfrowy spadek produktu krajowego
spodziewany jest także na Litwie i w Estonii. Każdy z tych krajów ma obecnie
deficyt na rachunku obrotów bieżących i pojawia się obawa, czy bez dalszej
interwencji MFW państwom tym uda się „przerolować” dług zagraniczny, którego
spłata przypada na rok bieżący. Najbliższe dni mogą przynieść także dalszą
dewaluację lokalnych walut, co może mieć swoje reperkusje w skali całej Europy
Środkowo-Wschodniej.
Rozczarowujące dane ekonomiczne i/lub rosnące stopy zwrotu z rządowych
papierów dłużnych mogą w pewnym momencie zahamować pozytywne tendencje na rynku
kredytowym, na razie jednak poprawiające się nastroje inwestorów i umiarkowane
zainteresowanie obligacjami rządowymi w dalszym ciągu napędzają rynki długu
korporacyjnego. Spółki o ratingu inwestycyjnym aktywizują europejski sektor
bankowy do pozyskiwania z rynków środków na atrakcyjnych warunkach. Emisja
obligacji rośnie w rekordowo szybkim tempie, przyciągając szerokie grono
inwestorów poszukujących wyższej stopy zwrotu, gdy stopy procentowe są bliskie
zeru, i uznających obligacje przedsiębiorstw za tanią alternatywę dla akcji i
innych klas aktywów. Wzrost skali emisji ogranicza się jednak w dużej mierze do
aktywów o ratingu inwestycyjnym. Aktywność na rynku papierów o wysokiej stopie
zwrotu jest nadal niska, co świadczy o obawach związanych z niewypłacalnością
oraz dość płytkiej strukturze tego rynku.
Warto odnotować ożywienie na europejskim rynku obligacji zabezpieczonych,
które nastąpiło po tym, jak na początku maja Europejski Bank Centralny (EBC)
zgłosił chęć wykupu takich papierów za łączną kwotę 60 miliardów euro. Obligacje
zabezpieczone, oparte na hipotekach lub pożyczkach sektora publicznego,
przeżywały ostatnio znaczący regres. Decyzja EBC pomogła uruchomić nową falę
emisji i przyczyniła się do zawężenia spreadów na rynku będącym ważnym źródłem
funduszy dla europejskich banków. Ożywienie na rynku obligacji zabezpieczonych
może umożliwić bankom pozyskanie finansowania w dłuższym terminie skuteczniej
niż rządowe programy gwarancyjne, a to może z kolei wpłynąć na ożywienie w dwóch
kluczowych obszarach z punktu widzenia wzrostu koniunktury w Europie – na rynku
kredytów hipotecznych i w obszarze publicznych inwestycji w infrastrukturę.