Frankowcy nadal w potrzasku

Anna GołasaAnna Gołasa
opublikowano: 2015-07-13 22:00

Kredyty: Rządowy plan pomocy zadłużonym we frankach szwajcarskich budzi kontrowersje

Ogłoszony przez rząd pomysł wsparcia frankowców w uproszczeniu polega na tym, że kredyt jest przewalutowany po obecnym kursie, a skutki wzrostu notowań franka biorą na siebie po połowie bank i kredytobiorca. Plan restrukturyzacji zadłużenia mógłby objąć około 60 tys. kredytów mieszkaniowych. Ale eksperci uważają, że nie wszystkim się opłaci.

Beneficjenci

Z propozycji przewalutowania z częściowym umorzeniem zadłużenia będą mogły skorzystać osoby (nie firmy), które spłacają kredyt w walucie obcej (np. frankach, euro, dolarach, jenach), ale nie uzyskują w niej dochodów, nie mają innej nieruchomości poza tą, na którą wzięli kredyt walutowy.

Przy czym powierzchnia mieszkania nie może przekraczać 75 mkw., a domu — 100 mkw. Ograniczenie to nie dotyczy jednak osób z co najmniej trójką dzieci. Wskaźnik LTV (wartość zadłużenia przeliczona na złote i podzielona przez wartość posiadanej nieruchomości) musi być większy niż 80 proc.

— Po wejściu w życie ustawy proponowanej przez rząd z takiego przewalutowania z umorzeniem części długu mogliby skorzystać tylko ci, których wskaźnik LTV jest wyższy niż 120 proc. Gdy wynosi od 100 proc. do 120 proc., to wniosek można złożyć po roku od wejścia w życie ustawy. A jeśli wynosi 80-100 proc., to dopiero po dwóch latach — informuje Jarosław Sadowski, główny analityk Expandera.

Na rządowej propozycji najwięcej mogą zyskać ci, którzy się zadłużyli w najgorszym czasie, czyli około sierpnia 2008 r., kiedy frank kosztował mniej więcej 2 zł.

— Dla nich zmaleje nie tylko zadłużenie, ale również wysokość raty. Z naszych wyliczeń wynika, że jeśli kredyt z tego okresu został zaciągnięty na 300 tys. zł na 30 lat, to rata spadnie o 180 zł, a zadłużenie zmniejszy się o 130,5 tys. zł. Jeśli kurs w dniu uruchomienia kredytu był niższy niż 2,20 zł, to zwykle skutkiem będzie zarówno spadek raty, jak i zadłużenia — tłumaczy Jarosław Sadowski.

Druga strona

Na korzyści nie mogłyby natomiast liczyć osoby, które zadłużyły się, gdy frank kosztował około 2,40 zł. Dla nich przewalutowanie nawet mimo umorzenia części długu będzie oznaczało podwyżkę raty.

— Dla kredytu ze stycznia 2007 r. rata wzrośnie o 100 zł. To niby niedużo, ale już jest wyższa o 20 proc. niż po zaciągnięciu kredytu. Kolejna podwyżka może więc być bolesna, zwłaszcza że nie będzie się znacząco zmniejszało zadłużenie — wyjaśnia Jarosław Sadowski. Z kolei dla tych, którzy zaciągnęli kredyt, gdy frank kosztował około 3 zł (np. w lutym 2009 r.), rządowa propozycja jest wyjątkowo niekorzystna.

— Po przewalutowaniu naszego przykładowego kredytu ich rata urosłaby o ponad 200 zł. A zadłużenie spadłoby tylko o niecałe 1,4 tys. zł. Operacja okazuje się więc zupełnie nieopłacalna — mówi Jarosław Sadowski.

Analitycy uważają, że rozwiązanie zaproponowane przez rząd ma także inne wady: jest zbyt skomplikowane i nie gwarantuje równego podziału obciążeń między bank i klienta.

— Znacznie bardziej prawdopodobny wydaje się wariant, w którym bank przejmie mniejszą część kosztów. Mimo to banki miałyby stracić około 9 mld zł po restrukturyzacji długów na zasadach proponowanych przez PO. W projekcie ustawy, który trafił do Sejmu, nie ma informacji o sposobach obliczenia kwoty 9 mld zł. Wydaje się zawyżona, np. w porównaniu z wcześniejszymi szacunkami KNF-u — uważa Andrzej Prajsnar, analityk portalu RynekPierwotny.