Fructofresh walczy o rynek i dobre imię

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2017-06-04 22:00
zaktualizowano: 2017-06-04 17:25

Producent sałatek owocowych broni się przed francuskim rywalem, który zaatakował go w sądzie. Twierdzi, że to zemsta

Pod koniec stycznia, po zakończeniu we Francji gastronomicznych targów Sirha, wśród wystawców i czytelników „Le Monde” rozniosła się podana przez gazetę informacja o zakazanej substancji, która miała znajdować się w sałatkach owocowych polskiego producenta, dystrybuowanych na tamtejszym rynku. Kilka dni później Pomona, francuska firma dystrybuująca wyroby Fructofresha, przetwórcy z Gubina, dostała od lokalnego sądu handlowego zakaz wprowadzania ich na rynek. O sprawie szeroko zaczęły się rozpisywać już nie tylko francuskie media, ale też międzynarodowe branżowe portale. Francuska prasa cytowała prawnika sałatkowego konkurenta Fructofresha na tamtejszym rynku — firmę Delifruits , która wniosła sprawę do sądu handlowego.

REDUKCJA: Fructofresh, którym zarządza Cezary Zwoiński, wyprodukował w zeszłym roku 5,5 tys. ton sałatek z pociętych świeżych owoców. W tym roku musiał zmniejszyć załogę o jedną trzecią.
Fot. Marek Wiśniewski

Połowa obrotów

Fructofresh się broni — właśnie wytacza kolejne działa. Zasypał sąd apelacyjny analizami, w których dowodzi, że żadnych niedozwolonych substancji w jego produktach nie ma, a o Delifruits mówi wprost: stracili przez nas klientów, więc się mszczą, co na francuskim rynku, niechętnym zagranicznym produktom, nie jest szczególnie trudne. Zarzuca konkurentowi, że powołuje się na ekspertyzę wykonaną przez laboratorium bez certyfikatów potrzebnych do zajmowania się branżą spożywczą. Z dystrybucji polskich sałatek wycofali się niektórzy francuscy dystrybutorzy i Fructofresh stracił rynek, który odpowiadał za połowę jego obrotów. Z tego powodu zmniejszył już załogę o jedną trzecią.

— Ogłoszenie wyroku w sądzie apelacyjnym w Paryżu nastąpi 23 czerwca. Nie odpuścimy — nie pozwolimy na nieuczciwe działania konkurencji. To biznes rodzinny, budowany przez ostatnie kilkanaście lat. Wiele poświęciliśmy, żeby opracować wespół z polskimi naukowcami unikatową technologię, która umożliwia oferowanie świeżych sałatek owocowych z 14-dniowym terminem ważności, ale bez użycia konserwantów. Dzięki temu zaczęliśmy w ubiegłym roku znacząco zwiększać liczbę klientów i skalę zamówień. Wtedy zaczęły się problemy — mówi Cezary Zwoiński, prezes Fructofresha. W sądzie reprezentujący go prawnicy powoływali się na wyniki ekspertyz, m.in. francuskich, że jego produkty są czyste, a oskarżenia bezpodstawne.

— Pokazujemy, że zawierają dokładnie taką ilość metanolu, będącego wynikiem rozkładu owoców, jak sałatki innych producentów, w tym Delifruits i metanol występuje tu naturalnie. Velcorinu, czyli niedozwolonej substancji, z którą związany był wyrok, nie ma w ogóle, bo jej nie używamy. Przypuszczenie jego stosowania wysunęło niecertyfikowane dla branży żywności laboratorium wskazane przez Delifruits, którego nie ma na liście uprawnionych do wydawania ekspertyz sądowych — twierdzi Cezary Zwoiński. Jean-Jacques Arlin, jeden ze współtwórców Delifruits i dyrektor handlowy spółki, nie zareagował na nasze prośby o udzielenie komentarza.

Więcej przetargów

Cezary Zwoiński nie chce deklarować, czy zamierza wytoczyć proces konkurentowi o straty biznesowe.

— Na tym etapie za wcześnie na takie deklaracje. Na pewno jesteśmy zdeterminowani, żeby odzyskać dobre imię i wrócić na francuski rynek. Będziemy się bronić przed szkalowaniem naszej firmy — dodaje prezes Fructofresha. W ubiegłym roku firma z Gubina sprzedała towar za około 14 mln EUR, z czego 55 proc. Francuzom. Specjalizuje się w produktach dla rynku HoReCa, czyli hoteli, restauracji i punktów żywienia zbiorowego, takich jak szkolne czy pracownicze stołówki, na którym stanowi główną konkurencję dla Delifruits.

— Latem 2016 r. wygraliśmy więcej przetargów niż zwykle u tych samych dystrybutorów, m.in. Pomony, która zaoferowała nasz produkt nowym klientom. Oferta była bardziej atrakcyjna niż konkurencji, przez co nasze sałatki zajęły miejsce na półkach, na których wcześniej znajdowały się m.in. produkty Delifruits — tłumaczy Cezary Zwoiński. Jak twierdzi, kolejnym wyróżnikiem firmy były szybkie dostawy.

— Produkujemy w Polsce tuż przy zachodniej granicy. W ciągu kilkunastu godzin jesteśmy z towarem w Paryżu. W Delifruits większość produkcji odbywa się w zakładzie w Turcji, a we Francji — pakowanie. W efekcie firma potrzebuje kilku dni, co istotnie skraca termin przydatności do spożycia — twierdzi Cezary Zwoiński. Fructofresh wciąż dostarcza na pozostałe rynki — do Niemiec, Austrii, Belgii i Luksemburga.

— Nie jesteśmy w stanie od razu skompensować utraty Francji. Pozyskanie nowych klientów trwa. Pozostałym kontrahentom też musieliśmy się tłumaczyć, bo w branży informacje natychmiast się rozeszły — mówi prezes Fructofresha.