W ubiegłym roku 7 mln skór, w tym roku ponad 10 mln. Takie są efekty pracy naszych hodowców — oblicza Polski Związek Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych (PZHiPZF). Gonimy Duńczyków i Holendrów, dwóch największych producentów europejskich, a potencjał wzrostu wciąż mamy duży. Roczne przychody polskich hodowców sięgają 1,7 mld zł.
![Hodowla zwierząt futerkowych to szansa dla rolników, którzy mają mało ziemi. Wzbudza coraz większe zainteresowanie na świecie i jest opłacalna — mówi Szczepan Wójcik, właściciel fermy i wiceprezes PZHiPZF. [FOT. ARC]
Hodowla zwierząt futerkowych to szansa dla rolników, którzy mają mało ziemi. Wzbudza coraz większe zainteresowanie na świecie i jest opłacalna — mówi Szczepan Wójcik, właściciel fermy i wiceprezes PZHiPZF. [FOT. ARC]](http://images.pb.pl/filtered/61444dc2-ac27-4ae1-9381-14579e6c1098/15e4bbc5-a23b-51c9-8904-2a0fdc385830_w_830.jpg)
Azja kupuje na pniu
— Jeśli nie wyprzedzimy Holandii w tym roku, na pewno uda się to zrobić w przyszłym. Holandia ma problemy z ziemią — jest bardzo droga, bo jej po prostu brakuje. Przez to nie ma też miejsca na kolejne fermy — mówi Szczepan Wójcik, właściciel fermy i wiceprezes PZHiPZF. Zresztą Holendrzy będą mieć kłopot z produkcją. Od 2024 r. na terenie ich kraju będzie obowiązywać zakaz hodowli. Szczepan Wójcik przyznaje, że Dania, z wynikiem 20 mln skór rocznie, na razie pozostaje poza naszym zasięgiem.
— Rynek bardzo mocno rośnie dzięki coraz większemu zapotrzebowaniu z Azji. Całość naszej produkcji jest eksportowana i sprzedawana przez wyspecjalizowane domy aukcyjne do Chin, Rosji i Indii. Wyróżniamy się jakością, która jest uznawana za jedną z najlepszych na świecie. To efekt właściwego pielęgnowania zwierząt — najlepszej karmy i odpowiednich warunków hodowlanych — opowiada wiceprezes PZHiPZF.
Największą popularnością cieszą się niezmiennie norki. Dr Tadeusz Jakubowski ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW) szacuje, że w tym roku Polska wyprodukuje 10 mln skór norek, 250 tys. skór lisów i 50 tys. skór jenotów.
— Do łaski wracają szynszyle i lisy. Wszyscy czołowi producenci mody promują futra naturalne, co dodatkowo wzmacnia popyt na nasz surowiec — dodaje Szczepan Wójcik.
Dobre, bo polskie
PZHiPZF podaje, że w tym roku powstało ponad 100 ferm. Obecnie działa ich około 750. — Coraz więcej rolników zaczyna i traktuje tę działalność jako alternatywę wobec upraw zbóż czy hodowli trzody chlewnej. Do norek nie są potrzebne ani duży areał, ani dobra klasa ziemi, a rentowność netto wynosi nawet kilkadziesiąt procent. Nie znam innej tak zyskownej gałęzi rolnictwa — twierdzi wiceprezes PZHiPZF.
Niewiele jest też gałęzi rolnictwa, które budzą głośne protesty. Niedawno gmina Żórawina (woj. dolnośląskie) wprowadziła zakaz lokalizacji hodowli zwierząt futerkowych.
— Naszym zdaniem, planowana tam inwestycja była kontrowersyjna. Ferma miała znajdować się blisko domów i na pierwszej klasie ziemi — przyznaje Szczepan Wójcik.
Zdaniem Tadeusza Jakubowskiego, fermy zagospodarowują około 400 tys. ton ubocznych produktów pochodzenia zwierzęcego. Ponadto, jak przekonuje, wysoka jakość skór od zwierząt fermowych pośrednio chroni zwierzęta żyjące na wolności. Spada bowiem popyt na ich skóry. Zdaniem eksperta z SGGW, naturalnynawóz zwierząt futerkowych jest stosowany do użyźniania gleby i skutecznie zastępuje nawozy przemysłowe, których produkcja wymaga dużych nakładów energii i tym samym zagraża naturalnemu środowisku.
— Warto też zauważyć, że wszelkie protesty dotyczą inwestycji zagranicznych — holenderskich czy duńskich, które mają być realizowane w Polsce. Większość naszych krajowych producentów jest postrzegana w lokalnych społecznościach jako dobry, pewny pracodawca. Skupiamy się na wypracowaniu dobrych relacji z mieszkańcami i rozwijamy nasze biznesy — mówi wiceprezes PZHiPZF.