— Chodźcie, pokażę wam coś wyjątkowego — mówi Grzegorz Zambrzycki, prezes Mennicy Polskiej, i prowadzi z gabinetu do sali konferencyjnej naprzeciwko. A tam na ścianie rozpostarł skrzydła dwumetrowy orzeł bielik. Waga: prawie 160 kilogramów. Rocznik? Mniej więcej 1955. Dlatego w latach 90. trzeba mu było dosztukować koronę.
— Zdjęliśmy go ze starego budynku Mennicy przed jego wyburzeniem, odnowiliśmy — mówi prezes.
W firmie produkującej nie tylko obiegowe monety, których pełno w każdym portfelu, podobnych ciekawostek nie brakuje. Bo to, co najbardziej wszystkich w Mennicy emocjonuje, to moneta kolekcjonerska. Tych w gabinecie Grzegorza Zambrzyckiego nie brakuje, jednak wchodząc w przestrzeń pracy tego menedżera, nie dostajemy oczopląsu. Jest schludnie, przestronnie, każdy przedmiot dobrze wyeksponowany.
— Przez lata, jako menedżer pracujący głównie na spotkaniach poza biurem i wyjazdach, nie przykładałem zbytniej wagi do aranżacji gabinetu, miało być po prostu praktycznie. W Mennicy nadal jest bardzo praktycznie, ale postanowiłem zmienić np. meble zapewne pamiętające jeszcze Gierka i wprowadzić nieco sztuki — tłumaczy prezes spółki.
W oczy rzucają się nie tylko obrazy, ale także dwa, podpięte jeden nad drugim, pokaźne ekrany komputerowe. Przypominają rozwiązania stosowane przez grafików komputerowych i maklerów giełdowych.
— Jeśli chcę coś pokazać podczas spotkania, używam trzeciego ekranu — mówi GrzegorzNafciarz. Ciecz w kuli to ropa naftowa — pamiątka z poprzedniej pracy.
Zambrzycki i wskazuje na wielki telewizor przymocowany do ściany. Monitory na obszernym biurku ze szklanym blatem (nieco niepraktycznym: brudzi się) mają wytłumaczenie — prezes zamiast przełączać się z dokumentu na dokument np. podczas pracy nad ważną umową, woli widzieć oba jednocześnie. Tak łatwiej wyłapać najważniejsze wątki, no i nie zawala się biurka stertą papierów. Ekranom towarzyszy pluszak — prezent od jednego z domów dziecka wspieranych przez Mennicę. I koniec.
Mostek w obiektywie
Znacznie więcej twórczego fermentu jest wokół biurka, gdzie nie brakuje odniesień do menedżerskiej historii Grzegorza Zambrzyckiego. Nie ma krztyny nawiązania do sportowych pasji gospodarza (jest zapalonym tenisistą i kilkukrotnym mistrzem Polski juniorów w siatkówce), za to znajdziemy trochę pamiątek z czasu jego pracy w sektorze surowców energetycznych. Chodzi o poniekąd słynną spółkę kierowaną przez duet J&S. Podobnie jak Jankilewicz i Smołokowski, prezes Mennicy nie gardzi sztuką na wysokim poziomie.
— Mam to we krwi, moi bracia mają do czynienia ze sztuką zawodowo. Mimo braku praktycznego zacięcia, potrafię docenić prawdziwą wartość w tej dziedzinie. Z szacunkiem i uznaniem odnoszę się do wysmakowanych fotografii najlepszych polskich artystów obiektywu. Stojące na sztalugach zdjęcie pnia z wyrytym krzyżem helweckim to dzieło Tomasza Sikory. W domu mam też kilka innych bliskich mojemu sercu dzieł. Po drugiej stronie stoi zaś zamówiona przeze mnie kopia „Japońskiego Mostku” Claude'a Moneta wykonana przez artystę z Torunia. Impresjoniści to mój klimat — mówi Grzegorz Zambrzycki i kieruje się ku błyszczącej szafie pełnej kolekcjonerskich skarbów.
Duch Enronu, złoto Rosji
Zanim otworzy drzwiczki gabloty, pokaże jeszcze pamiątki z nowojorskiej giełdy i upstrzony korporacyjnymi frazesami kryształ w kształcie sześcianu od niesławnego Enronu. To był jeden z ostatnich prezentów wysłanych przez głośnego bankruta. Są też pamiątkowe szable i odrobina ropy naftowej zaklęta w szklaną ampułkę... Najbardziej jednak nęcą krążki ze szlachetnych metali. To dziesiątki niezwykłych monet wybitych w Warszawie. Nie brakuje okazów kolekcjonerskich z zabytkami polskiej motoryzacji, jakie w zwykłej wersji można kupić w sieci stacji paliw. Są też kolekcje tworzone dla klientów od Rosji (bogato zdobione, błyszczące, w kilku wymieszanych technikach) aż po Niemcy (dużo gładkich lustrzanych wzorów, odpowiednio stonowanych). Ciekawskie oko dojrzy nawet serię przygotowywaną dla Narodowego Banku Libanu, który w kontrakcie zastrzegł sobie pełną dyskrecję w sprawie wzornictwa.
— Możemy wytwarzać monety w 80 zaawansowanych technikach, bo mamy jedną z najnowocześniejszych mennic na świecie. Zależy nam, by promować w Polsce kolekcjonerskie monety jako prezent niemal dla każdego, a nie tylko jako zajęcie dla pasjonatów z siwym włosem — zaznacza Grzegorz Zambrzycki i wyciąga kolejne okazy. Po obejrzeniu kolekcji w prezesowskiej gablocie jedno staje się pewne — poczciwa złotówka wydaje się szczytem skromności i pragmatyzmu.