
Według językoznawców nie ma czegoś takiego jak gwara łódzka, jednak społeczność zbudowana przez przybywających tu za pracą Polaków, Niemców, Rosjan, Czechów i Żydów stworzyła wiele własnych określeń. Tu pętla tramwajowa zwana jest krańcówką, bilet miesięczny migawką, galanty oznacza duży, ładny, porządny, a cyckonosz – wiadomo…
Pionierzy dużych rozmiarów

Działająca od pół wieku Gorsenia jest potentatem łódzkiego rynku bieliźniarskiego. Choć pierwotna spółdzielnia nie przetrwała transformacji – w 1997 r. została objęta procedurą likwidacji – marka ocalała. Kupiła ją firma Natural, wcześniej zaopatrująca spółdzielnię w dzianiny i dodatki bieliźniane. Teraz Gorsenia szyje biustonosze w rozmiarach od A do M według polskiej rozmiarówki, co oznacza, że tworzy 13 rozmiarów miseczek, a jeden stanik może się pojawiać nawet w kilkudziesięciu wariantach rozmiarowych.
– Gdy przejmowaliśmy markę, postanowiliśmy odświeżyć produkcję. Przełomem był rok 2013 i pojawienie się pierwszej konstrukcji pozwalającej na produkcję dużych rozmiarów – do miski M. Warto mieć świadomość, że stworzenie konstrukcji bieliźniarskiej zajmuje kilka lat. Wtedy to była innowacja, brakowało surowców, konkurencją były wyłącznie zagraniczne marki, wśród polskich producentów byliśmy pierwsi. W tym roku świętujemy dziesięciolecie przełomowej konstrukcji K 101. Naszą misją była produkcja damskiej bielizny ładnej, eleganckiej i wygodnej, w każdym rozmiarze. Wiemy, że choć świadomość klientek rośnie, wiele pań wciąż kupuje niewłaściwie dobraną bieliznę, co przy dużych rozmiarach w przyszłości może skutkować nawet chorobami kręgosłupa – mówi Mateusz Walczak, członek zarządu Gorsenii.
Jak sobie radziły kobiety wcześniej, gdy brakowało wszystkiego? Korzystały z usług gorseciarek – wtedy popularnych, dziś na wagę złota.
– Sama korzystałam z ich usług, pamiętam, że terminy realizacji były bardzo odległe, czyli zapotrzebowanie na biustonosze o niestandardowych wymiarach było duże. Dziś obserwuję pokoleniową zmianę w budowie – przybywa bardzo młodych klientek, które mają np. 65 cm w obwodzie klatki i miseczkę J, K, M. Staramy się, by duże rozmiary nie oznaczały tylko beżu, bieli, czerni, ale by powstawały kolekcje kolorowe, atrakcyjne i dostępne finansowo – mówi Maria Antoniewska-Banach, prezes Gorsenii.
Wsparciem w przygotowaniu kolekcji są testerki, bo duży rozmiar biustonosza to nie tylko kwestia estetyki, lecz także wygody i dbałości o zdrowie. To wymaga konstrukcyjnego myślenia o fiszbinach, szerokości ramiączek, materiale.
– Nie wszystkie tkaniny, dzianiny sprawdzają się przy dużych rozmiarach. Część projektów odpada w fazie testowania. Słuchamy głosów użytkowniczek, które wypełniają karty produktu – noszą biustonosze, piorą je, wpisują informacje na temat komfortu użytkowania, tego, czy biustonosz nie farbuje, jak się sprawdza w różnych temperaturach, czy nie powoduje otarć. Kupujemy głównie certyfikowane dzianiny europejskie, ale wiadomo, że wszystko się może zdarzyć, czasem barwnik zawarty w farbie może wywołać reakcję alergiczną, dlatego ważna jest każda opinia użytkowniczki – podkreśla Maria Antoniewska-Banach.
Mężczyźni wśród koronek

Gorsenia to firma rodzinna. Mateusz Walczak, który odpowiada w niej za marketing, w świecie kobiecego asortymentu czuje się świetnie, bo właściwie się w nim wychowywał.
– Ta praca akurat dla mnie jest czymś naturalnym – mama zabierała mnie ze szkoły i jechała do firmy. Później jeździliśmy razem na targi do Paryża. Gdy obserwuję znajome firmy rodzinne, widzę, że nie zawsze rodzice oczekują sukcesji. Druga sprawa – pierwotni właściciele chcą jak najdłużej pracować, a osoby aktywne nie kończą pracy wraz z osiągnięciem wieku emerytalnego, tylko działają, dopóki siły na to pozwalają. Tata ma 87 lat i wciąż przyjeżdża do firmy – mówi Mateusz Walczak.
Drugi z braci, Maciej Banach, też działa w branży. Zajmuje się sklepem internetowym oraz platformą B2B.
Różowy październik
Wybór potrzebujących, których postanowili wspierać, był oczywisty – firma nawiązała kontakt z dr. Piotrem Plutą, onkologiem z Wojewódzkiego Szpitala im. M. Kopernika w Łodzi, prezesem Fundacji Pełną Piersią na Rzecz Rozwoju Rekonstrukcji Piersi, i włączyła się w aktywność fundacji. W 2021 i 2022 r. wsparła m.in. październikowe działania na rzecz walki z rakiem piersi.
– Włączyliśmy się w organizowanie sesji zdjęciowej dla pań po rozpoznaniu raka piersi. To było niezwykłe doświadczenie. Chcieliśmy pokazać kobietom, że rak to nie wyrok, a szybka diagnoza oznacza szybszy powrót do zdrowia. To nie koniec, lecz początek dalszego życia. Wspieramy kobiety, by czuły się piękne w swoim ciele. Kolejny projekt, Caffe Gorsenia, też ma służyć zmniejszeniu strachu przed operacją i rekonstrukcją piersi. Diagnoza to nie wyrok, tylko szansa – mówi Mateusz Walczak.
Caffe Gorsenia to wywiady emitowane na kanale YouTube, zachęcające kobiety do zadbania o zdrowie i pokochania swojego ciała, a przede wszystkim dbania o biust bez względu na jego kształt i rozmiar.
Jubileuszowo

Jako firma łódzka na 600-lecie miasta chcieli zrobić coś łódzkiego. Praca nad pomysłem trwała długo – wygrała wizja architektoniczna nawiązująca do sześciu rozpoznawalnych łódzkich obiektów.
– Staramy się być blisko miasta. Fotografie do katalogu powstawały w domu słynnego łódzkiego fabrykanta Izraela Poznańskiego. Uważamy, że rezultat limitowanej serii jest imponujący, również dzięki firmie, która tworzy dla nas hafty, bo przeciętnie na maszynie do haftu bieliźnianego wykorzystuje się trzy kolory nici, my potrzebowaliśmy aż dwunastu. Galanty cyckonosz jest wersją limitowaną – wyjaśnia Maria Antoniewska-Banach.
Inspiracją dla powstania haftu była twórczość awangardowego artysty Władysława Strzemińskiego. Na biustonoszach widnieją: przystanek Centrum Stajnia Jednorożców, brama Manufaktury, pałac rodziny Poznańskich, blokowisko Manhattan, dworzec Łódź Fabryczna i pomnik Tadeusza Kościuszki.
– Jesteśmy z Łodzi i kochamy kobiety, jak to wyrazić lepiej niż galantym cyckonoszem – konkluduje Mateusz Walczak.
autor zdjęcia na stronie głównej: Sebastian Glapiński