Gerlach czeka na partnera
Gerlach, najbardziej znany krajowy producent sztućców, odłożył na następny rok prywatyzację. Zarząd czeka na odpowiedź dużej zachodniej sieci sprzedaży hurtowej, która zainteresowała się fabryką. W tym roku, po trzech latach strat, Gerlach zamierza wypracować niewielki zysk.
W połowie 1999 roku Jarosław Chmielewski, prezes zarządu fabryki sztućców Gerlach z Drzewicy, zapowiadał, że już w 2000 roku spółka ma szansę na prywatyzację. Fabryka zaczeka jednak jeszcze kilkanaście miesięcy.
Wyjść z dołka
— Spółka musi dojrzeć do sprzedaży. Przede wszystkim musi być rentowna — wyjaśnia zmianę planów prezes Gerlacha.
W tym roku, pierwszy raz od 1997 roku, Gerlach zamierza wypracować zysk.
— Będzie on bardzo niewielki, ale po dwóch milionach straty w 1999 roku nawet zerowy wynik jest bardzo dobry. O taką kwotę ograniczyliśmy przecież koszty — cieszy się Jarosław Chmielewski.
Zakładem interesowali się już różni inwestorzy. Zarząd spółki liczy, że w ciągu pół roku potencjalny inwestor powinien ostatecznie zadeklarować swoje zainteresowanie. Tyle czasu będzie jeszcze potrzebował na ocenę opłacalności przyszłej inwestycji.
— Taki inwestor byłby pożądany, ponieważ otworzyłby nam drogę na rynki w Europie. Znalezienie inwestora branżowego będzie bardzo trudne. Większość firm włoskich, niemieckich i hiszpańskich, które były potentatami w produkcji sztućców, już ich nie produkuje, lecz importuje z Dalekiego Wschodu — mówi Jarosław Chmielewski.
— Istnieją jednak jeszcze firmy produkcyjne, takie jak nasz włoski udziałowiec, które mogą być zainteresowane marką Gerlach — uspokaja Lech Piasecki, współwłaściciel fabryki sztućców Italian Look z Gorzowa Wielkopolskiego.
Bez obaw
Koszty produkcji w Chinach są dużo niższe, dlatego krajom Europy Zachodniej bardziej opłaca się sprowadzać gotowy produkt. Gerlach nie obawia się jednak, że może zostać wyparty z krajowego rynku.
— Mamy ponad 50-proc. udział w krajowym rynku sztućców. Inwestorowi bardziej będzie opłacało się zainwestować w znaną markę i istniejący zakład, gdyż koszty produkcji w Polsce są nadal niższe niż koszty produkcji i transportu z Dalekiego Wschodu — zapewnia prezes Chmielewski.
Gerlachowi udało się wrócić ze sprzedażą na rynki arabskie i do Tajlandii. W tym roku eksport nie przekroczy 8-10 proc. sprzedaży. Nie udało się rozpocząć sprzedaży w Czechach. Podobnie jak stworzyć sieci sklepów, której powołanie miało sfinansować kilku producentów obrusów, sztućców i porcelany.
— To przerosło możliwości finansowe wszystkich zainteresowanych. Zatrudniamy więc własnych handlowców w kilku regionach Polski — dodaje prezes Chmielewski.
Gerlach w 1999 roku zainwestował około 1 mln zł w nowe linie technologiczne. Tyle samo wyda na urządzenia produkcyjne w tym roku. Po zwolnieniach w zakładzie zostało 870 z ponad 1100 osób.