Giełda jest monitorem gospodarki

Artur Szymański
opublikowano: 2002-12-23 00:00

Obecność coraz większej liczby spółek na giełdzie leży w interesie inwestorów.

W krajach wysoko rozwiniętych giełda papierów wartościowych jest postrzegana jako barometr gospodarki. Zmiany wartości giełdowych indeksów (będące pochodną zależności między popytem a podażą) pozwalają zorientować się w kondycji przedsiębiorstw, których walory są przedmiotem wymiany pomiędzy inwestorami. To zaś jest podstawą do dalszych studiów nad sytuacją makroekonomiczną całego kraju. Dlatego wejście kolejnych spółek na giełdowy parkiet jest ważne nie tylko dla nich samych i dla giełdy, ale też dla gospodarki, jako jej koło zamachowe, oraz analityków i ekonomistów, którzy formułują prognozy gospodarcze.

Sytuacja na GPW odzwierciedla stan polskich przedsiębiorstw i gospodarki w skali makro, a tu koło przemian toczy się w złym kierunku.

— Od 3-4 lat rola GPW na rynku kapitałowym wyraźnie słabnie. Widać to najlepiej po malejącym free floacie i spadającej liczbie nowych emisji publicznych. Parkiet opuszczają także kolejni inwestorzy indywidualni. Na dobrą sprawę pozostali sami zapaleńcy, których uwaga skupia się w głównej mierze na rynku terminowym. Giełda wprowadza co prawda do obrotu nowe instrumenty, ale są one powiązane w większości z rynkiem kasowym, który słabnie — konkluduje Alfred Adamiec, doradca inwestycyjny.

Obecność coraz większej liczby spółek na giełdzie leży także w interesie inwestorów. Nowe debiuty poprawiają bowiem kapitalizację giełdy i jej płynność. To z kolei przyciąga kolejnych graczy i świeże kapitały, co w założeniu powinno skłaniać potencjalnych emitentów do upubliczniania swych walorów. W ten sposób koło powinno się zamykać. Tak jednak jest tylko w teorii.

Okiem eksperta

W początkowym okresie funkcjonowania giełdy, szybko rosła liczba nowych emitentów, a wraz z nią kapitalizacja GPW. Później jednak uległo to gwałtownemu zahamowaniu. Dziś na akcjach zdecydowanej większości spółek handel jest albo bardzo skromny, albo wręcz zerowy. Natomiast o wartościach indeksów giełdowych decyduje mniejszość spółek. Niestety, nawet ich liczba maleje, m.in. z racji dokonywanych zakupów papierów przez otwarte fundusze emerytalne, co zmniejsza płynność walorów dużych przedsiębiorstw. Jeśli więc nie będą przybywały nowe, duże podmioty, to giełdę nieuchronnie czeka marginalizacja. Niestety, na razie poważny prywatny kapitał, np. Kulczyk Holding czy Telefonica, nie wydaje się zainteresowany perspektywą debiutu na GPW. W razie konieczności uzyskania kapitałów na rozwój, wolą one raczej posiłkować się kapitałami obcymi pochodzącymi np. z kredytów bankowych aniżeli odkrywać przed konkurencją swoje dane finansowe w raportach okresowych.

Sebastian Słomka dyrektor dep. analiz i doradztwa BDM PKO BP