Giełdy towarowe mogą liczyć na wzrost obrotów
Ubiegły miesiąc należał do rekordowych pod względem ilości skupionego ziarna przez Agencję Rynku Rolnego. Teraz specjaliści liczą na podobne ożywienie na giełdach towarowych.
— Wszystko wskazuje na to, że w październiku rolnicy dostarczyli w ramach interwencji ARR do punktów skupu ponad 1 mln ton pszenicy i żyta, czyli dwukrotnie więcej niż w poprzednim miesiącu. Tak znaczne tempo przyrostu dostaw to skutek przede wszystkim wysokich dopłat do dostarczanego ziarna. Niebagatelne znaczenie miała też gwarancja szybkiej zapłaty za dostarczone zboże. Minione dziesięciolecia nauczyły rolników, że czasami nie wysokość ceny jest ważna, a pewność jej zapłaty. Właśnie taką pewność daje udział w programie interwencji Agencji Rynku Rolnego — ocenia Piotr Beśka, analityk gdańskiego Eternus Brokers.
JEDNAK nie wszyscy mogli skorzystać z prowadzonego przez agencję skupu. Możliwości takiej nie dostali rolnicy, którzy mieli zboże słabszej jakości, nie mieszczące się w normach ARR.
— Nadal trwa skup prowadzony przez zakłady przetwórcze na własne potrzeby. Z reguły przedmiotem tego skupu bywa pszenica oraz żyto, które nie spełniły wymagań jakościowych Agencji Rynku Rolnego. Gorszej jakości ziarno sprzedawane jest po niższych cenach — podkreśla Piotr Beśka.
ROLNICY oprócz bezpośrednich dostaw zbóż do przetwórców realizują sprzedaż korzystając z pośrednictwa towarowych brokerów. Jednak ta forma handlu przegrywa w rywalizacji ze skupem.
NA GIEŁDACH towarowych od wielu tygodni ruch jest niewielki. Giełdowi brokerzy podkreślają, że przeważają oferty sprzedaż, a transakcji jest jak na lekarstwo. Zdecydowanie dominują oferty sprzedaży pszenicy wysokojakościowej, żyta sprowadzanego z Niemiec oraz kukurydzy.
— Przypuszczam, że dopiero po upływie ważności kontyngentu bezcłowego na import zbóż (15 listopada) można spodziewać się ożywienia na rynku giełdowym. Natomiast na większe obroty trzeba będzie poczekać nieco dłużej. Może to nastąpić wówczas, gdy przetwórcom zaczną kończyć się zapasy surowców, a uzupełnienie ich na rynku lokalnym będzie bardzo trudne — przypuszcza Piotr Beśka.