Świat gospodarki odetchnął na wiadomość o porozumieniu koalicyjnym w Niemczech. Teraz czeka na podobny sygnał z naszego kraju, opóźniony przez dogrywkę prezydencką. Interesuje się Polską znacznie mniej, w proporcji do znaczenia naszej ekonomii. Dlatego dogrywka Tusk — Kaczyński nie zdominowała mediów, tak jak wcześniejsze spory o kanclerski urząd dla Angeli Merkel.
Nie jest żadną tajemnicą, iż gospodarka woli Angelę Merkel w Berlinie i Donalda Tuska w Warszawie od socjaldemokratycznego wariantu za Odrą i coraz bardziej socjalnego u nas. Akurat teraz potrzebny jest mocny głos na rzecz liberalizacji rynków na europejskiej arenie. Głos sprzeciwu wobec protekcyjnych klimatów Paryża i Madrytu, przenoszonych do Brukseli. 27 października na szczycie Rady Europejskiej przywódcy 25 unijnych krajów mają rozważać europejski model społeczny. Temat podrzuciła prezydencja brytyjska, która ma bardzo trzeźwy pogląd na sprawę, ale w starej Europie lęki przeważają nad wiarą we własne siły.
Tegoroczna prognoza wzrostu dla strefy euro, skorygowana z 1,6 do 1,2 proc., nie nastraja do socjalnych eksperymentów. W epoce drogich surowców szansa na ożywienie gospodarcze tkwi w dyscyplinie płacowej i mobilności rynku pracy, a nie w śrubowaniu społecznych przywilejów. Dlatego gospodarka czeka na korzystne dla siebie rozstrzygnięcie prezydenckiego wyścigu w Polsce.
Janusz Lewandowski, europoseł