Polska gospodarka nie zawali się od wprowadzenia czwartej stawki PIT. Ale dla inwestorów to fatalny sygnał.
Ekonomiści spokojnie przyjęli przegłosowanie przez posłów 50- -proc. stawki podatku PIT dla osób zarabiających powyżej 600 tys. zł rocznie.
— Decyzja Sejmu jest absurdalna i podyktowana jedynie czynnikami politycznymi. Wyliczenia dotyczące ewentualnych wpływów są ponadto kompletnie niewiarygodne. Skutkiem będzie tylko to, że część wysoko płatnych menedżerów, pracujących i tak zazwyczaj dla korporacji międzynarodowych, będzie płacić podatki za granicą — uważa Janusz Jankowiak, główny ekonomista BRE Banku.
— Czwarta stawka PIT nie będzie miała żadnych skutków dla gospodarki. Ani budżet na tym specjalnie nie zyska, ani społeczeństwo. Nie stracą najbogatsi przedsiębiorcy, bo oni albo płacą 19-proc. CIT, albo mają możliwość płacenia podatków za granicą. Być może straci jedynie wąska grupa wysoko kwalifikowanych pracowników najemnych — dodaje Wojciech Kuryłek, ekonomista Kredyt Banku.
Mogą się przeliczyć
Wstępne szacunki Ministerstwa Finansów mówiły o tym, że podwyższoną stawkę zapłaci 4 tys. osób, co przyniesie budżetowi 240 mln zł. Nie wierzy w to jednak nawet wicepremier Jerzy Hausner.
— Przypuszczam, że nie będzie z tego znaczących dochodów, bo część tych osób skorzysta z 19-proc. podatku od działalności gospodarczej i przekształci swój stosunek pracy na samozatrudnienie. Nie spodziewam się też, żeby z tego tytułu były korzyści dla gospodarki — twierdzi Jerzy Hausner.
Rafał Antczak, ekonomista CASE, uważa wręcz, że dochody budżetu mogą spaść.
— Nieco ponad 4 proc. podatników zapewnia ponad 50 proc. wpływów z podatku PIT. Wystarczą niewielkie przesunięcia w tej grupie, by zamiast wzrostu dochodów mieć spadek. Taki będzie skutek, jeżeli podatnicy nie zaakceptują tej zmiany — twierdzi Rafał Antczak.
Jak nas widzą...
Wprowadzenie czwartej stawki podatkowej nie pomoże jednak wizerunkowi Polski.
— Ta zmiana jest bardzo zła wizerunkowo. Do inwestorów zostaje wysłany sygnał, że Polska zwiększa obciążenia podatkowe. Nikt nie wchodzi wówczas w szczegóły, kogo tak naprawdę ta podwyżka dotyczy — ostrzega Ryszard Petru, główny ekonomista Banku BPH.
Tym bardziej, że nasz system podatkowy bez tego nie jest prosty.
— Mnożymy liczbę stawek podatkowych, których i tak jest bardzo dużo. I tak: wygrane w konkursach, grach i zakładach wzajemnych — 10 proc., świadczenia otrzymywane przez emerytów i rencistów w związku z uprzednio ich łączącym stosunkiem pracy — 10 proc., świadczenia otrzymywane przez funkcjonariuszy służb mundurowych po zwolnieniu ze stałej służby — 20 proc., odsetki, dywidendy itp. — 19 proc., nieujawnione źródła przychodu — 75 proc. Do tego dołóżmy podstawową skalę 19, 30, 40 i 50 proc. I stawek mamy aż 7 — podsumowuje Danuta Dłuska, radca prawny i doradca podatkowy.
Podpis: Łukasz Świerżewski, Kamil Zatoński