Grzegorz Ś., menedżer znany z pracy dla Aleksandra Gudzowatego, zmarłego miliardera, spędzi za kratkami kolejne trzy miesiące. Sąd przychylił się do wniosku białostockiego wydziału Prokuratury Krajowej o przedłużenie obowiązującego od sierpnia 2019 r. aresztu w związku ze śledztwem, w którym Grzegorz Ś. podejrzany jest o zagarnięcie kilkusetmilionowego majątku Tomasza Gudzowatego, syna i spadkobiercy jednego z najbogatszych Polaków.

Gang w biopaliwach
O sprawie pisaliśmy w „PB” pod koniec stycznia. Według śledczych w latach 2014-19 wokół Bartimpeksu istniała zorganizowana grupa przestępcza, zajmująca się popełnianiem przestępstw na szkodę spółek biopaliwowych i spirytusowych skupionych w holdingu, takich jak Wratislavia-Bio, Krakus i Akwawit. Zdaniem prokuratury gangiem kierować miał właśnie Grzegorz Ś., były prezes Rafinerii Trzebinia i Skotanu oraz członek zarządu Huty Ferrum, który od 2011 r. zarządzał firmami z grupy Bartimpeksu, a od 2013 r., po śmierci Aleksandra Gudzowatego, także spółką matką.
Początkowo współpraca między Grzegorzem Ś. a Tomaszem Gudzowatym, głównym spadkobiercą Aleksandra, przebiegała zgodnie. Już jednak na przełomie 2014 i 2015 r. doszło do zdarzeń, które prokuratura uznaje za początek przestępstw popełnionych na szkodę wybitnego fotografika.
Jak pisaliśmy — przedstawione Grzegorzowi Ś. zarzuty dotyczą niekorzystnego rozporządzenia mieniem i wyrządzenia spółkom z grupy Bartimpeksu szkody w wielkich rozmiarach, tj. ponad 235 mln zł, a także prania pieniędzy. Znany menedżer miał oszukać Tomasza Gudzowatego m.in. przy niekorzystnej sprzedaży akcji Akwawitu. Jak się okazuje — nie tylko.
Nowe zarzuty
W ostatnich tygodniach do pięciu wcześniej przedstawionych Grzegorzowi Ś. zarzutów doszedł jeszcze jeden. Chodzi o wyprowadzenie majątku (m.in. nieruchomości położonych we Wrocławiu) ze spółki Wratislavia-Bio do kontrolowanej przez Grzegorza Ś. firmy Wratislavia-Biodiesel. W tym wypadku szkodę spowodowaną tzw. karalną niegospodarnością śledczy oszacowali na 74,6 mln zł. Zmianie uległa też kwalifikacja prawna kolejnego zarzutu, dotyczącego wytransferowania należącej do Akwawitu warszawskiej kamienicy o wartości prawie 16 mln zł. Znany menedżer w tym przypadku nie jest już podejrzany o pranie pieniędzy, ale o niegospodarnośći przywłaszczenie nieruchomości położonej w ścisłym centrum stolicy. To nie koniec nowości.
Z ustaleń „PB” wynika, że zdaniem śledczych członkiem gangu kierowanego przez Grzegorza Ś. — oprócz jego współpracowników: Dominików D. i P. (obaj nie przyznają się do winy) — miał być też Piotr R., jeden z głównych bohaterów tzw. afery gruntowej, która w 2007 r. doprowadziła do dymisji wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera, a w konsekwencji przedterminowych wyborów (patrz ramka obok).
Łapówkarz z wyrokiem
Kim jest Piotr R.? To były wrocławski dziennikarz, który za pierwszych rządów PiS (lata 2005-07) był bliskim współpracownikiem zmarłego w 2011 r. Andrzeja Leppera, przewodniczącego pozostającej w koalicji z PiS partii Samoobrona. Piotr R. to także osoba, której działalnością intensywnie zajmowały się i wciąż zajmują organy ścigania i sądy — nie tylko w sprawie afery gruntowej.
W 2015 r. Piotr R. został prawomocnie skazany za tzw. korupcję gospodarczą, której dopuścił się w 2006 r. w Telefonii Dialog wspólnie i w porozumieniu z Andrzejem K., drugim z głównych bohaterów afery gruntowej. W spółce telefonicznej, należącej wówczas do KGHM, Piotr R. był dyrektorem, a Andrzej K. członkiem zarządu. Obaj przyjęli 30 tys. zł łapówki od jednego z kontrahentów Dialogu w zamian za udzielenie zlecenia na remont i modernizację jednego z budynków firmy. Wyrok Piotra R. opiewał na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata, 10 tys. zł grzywny i przepadek korzyści pochodzącej z przestępstwa, czyli 15 tys. zł.
Przed sądem we Wrocławiu toczy się też inna sprawa karna Piotra R., w której jest jednym z oskarżonych o wyprowadzanie za pomocą fikcyjnych faktur pieniędzy z kilku firm, m.in. lotniczej Air Polonii. W tej sprawie sąd w 2017 r. wydał nawet nakaz aresztowania Piotra R. (w związku z niestawianiem się na rozprawy), ale po kilku miesiącach z niego zrezygnował.
„Słup” przy transakcji
Co łączy Piotra R. z Grzegorzem Ś. i grupą Bartimpeksu? Z informacji „PB” wynika, że spółki obu biznesmenów handlowały między sobą komponentami do produkcji biopaliw (takimi jak olej rzepakowy), ale nie tylko to sprawiło, że Piotr R., który od kilku lat pozostaje nieuchwytny dla organów ścigania, został uznany za członka gangu funkcjonującego wokół Bartimpeksu.
Chodzi o wydarzenia z 2 stycznia 2015 r. Wtedy to Grzegorz Ś. jako prezes Bartimpeksu sprzedał akcje Akwawitu poznańskiej spółce Asterex, powstałej zaledwie kilka miesięcy wcześniej. Pełnomocnikiem Astereksu był właśnie Piotr R. Zdaniem śledczych w całej sprawie pełnił rolę „słupa”, a transakcja miałasłużyć jedynie ukryciu przed rodziną Gudzowatych rzeczywistego nabywcy Akwawitu. Tego samego dnia Asterex sprzedał bowiem akcje dalej — firmie HGBS Finanse, którą jako prezes reprezentował… Grzegorz Ś. Obie transakcje opiewały na zaledwie 1,5 mln zł, co — zdaniem śledczych — było „rażąco niską ceną”. To nie był koniec zmian właścicielskich w Akwawicie.
W maju 2016 r. akcje spółki trafiły z HGBS do cypryjskiej firmy Hayflex, a w styczniu 2019 r. dalej — do Hayfleksu, ale zarejestrowanego w Wielkiej Brytanii. Za każdym razem za te same 1,5 mln zł. Transakcje z maja 2016 r. i stycznia 2019 r. prokuratura zakwalifikowała jako pranie pieniędzy. Z informacji „PB” wynika, że śledczy dysponują dokumentami, z których ma wynikać, że to Grzegorz Ś. był tzw. ostatecznym beneficjentem i cypryjskiego, i brytyjskiego Hayfleksu.
Nierozliczona afera
„Afera gruntowa” to potoczna nazwa sprawy korupcyjnej, która wybuchła latem 2007 r., doprowadzając do dymisji wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera, a także upadku rządu PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowych wyborów. Głównymi bohaterami byli Piotr R. i Andrzej K., którzy — zdaniem CBA — mieli w imieniu swoim i szefa Samoobrony domagać się łapówki za pomoc w odrolnieniu gruntu. Do jej wręczenia miało nie dojść ze względu na demaskujący akcję przeciek informacji. Organy ścigania nigdy jednak nie ustaliły, kto był źródłem przecieku i jak do niego doszło. Piotr R. i Andrzej K. zostali oskarżeni o tzw. płatną protekcję i dwukrotnie skazani — pierwszy na 2,5 roku więzienia, a drugi, który przyznał się do winy, na 54 tys. zł grzywny. Wyrok został jednak dwukrotnie uchylony przez sąd drugiej instancji, a trzeci proces od października 2018 r. jest zawieszony, bo na rozprawy nie stawia się Piotr R., od ponad dwóch lat bezskutecznie poszukiwany listem gończym.
W osobnym wątku afery zarzuty, m.in. przekroczenia uprawnień, usłyszał też Mariusz Kamiński, ówczesny szef CBA, oraz trzech jego współpracowników. Po nieprawomocnym wyroku skazującym wszyscy czterej funkcjonariusze CBA zostali w listopadzie 2015 r. ułaskawieni przez prezydenta Andrzeja Dudę.