Teraz jednak przyspiesza gwałtownie. Na początku dostało cios od samego siebie — ustawa o działach administracji rządowej przeleciała przez Sejm bez poprawek w kilka godzin, ale PiS-owski Senat po spokojnym przeczytaniu wprowadził do bubla produkcji PiS-owskiego Sejmu aż… 17 merytorycznych, rozsądnych poprawek. Efektem przedłużenia o co najmniej tydzień procedury jest m.in. spóźnienie utworzenia Ministerstwa Energii.

W rekordowym tempie uchwalona została natomiast nowelizacja ustawy o Trybunale Konstytucyjnym (TK), która ma jednak 14-dniowe vacatio legis.
Przedmiotem wojny PiS, wspartej przez Kukiza, z resztą opozycji jest generalne oblicze TK. Wybierani do jego składu sędziowie to wybitni fachowcy, ale niewolni od związków ideowo-poglądowych oraz personalnych z różnymi środowiskami politycznymi. Materializuje się to wybieraniem konkretnej osoby przez bliską jej większość w Sejmie. Orzecznictwo TK potwierdza później pamiętanie przez sędziów o ich korzeniach, zwłaszcza przy najtrudniejszych wyrokach, np. wpływających na budżet państwa.
Obecnie w okrojonym 12-osobowym składzie TK miażdżącą przewagę mają sędziwie delegowani przez PO z pomocą PSL. Takich jest 9 (podaję od wyboru najpóźniejszego): Leon Kieres, Andrzej Wróbel, Małgorzata Pyziak-Szafnicka, Marek Zubik, Piotr Tuleja, Stanisław Rymar, Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz, Stanisław Biernat i Andrzej Rzepliński. Z nominacji PiS pochodzi tylko 3: Mirosław Granat, Teresa Liszcz i Zbigniew Cieślak, przy czym ostatnia dwójka odchodzi na początku grudnia. Na złożenie ślubowania wobec prezydenta czekają od 6 listopada wybrańcy PO: Roman Hauser, Andrzej Jakubecki i Krzysztof Ślebzak. Jeszcze przez stary Sejm wybrani zostali na zapas również sędziowie mający objąć miejsca grudniowe: Bronisław Sitek zgłoszony przez PSL oraz Andrzej Sokala z rekomendacji SLD. A zatem od 8 grudnia przewaga w TK delegatów opozycji nad prorządowymi miała wynosić aż 14:1. Celem gwałtownego kontrataku PiS jest spłaszczenie tego stosunku do 9:6. Nowi władcy zdają sobie sprawę, że tzw. obalony reżim nadal będzie mógł w TK sypać piasek w tryby ich rewolucyjnych ustaw, ale już nie workiem, lecz garściami.
Prasprawcą całego zamieszania jest oczywiście Platforma Obywatelska. Gdyby nie grzebała przy trybie wyboru sędziów na styku kadencji, to dzisiaj miałaby swoją trójkę, a Prawo i Sprawiedliwość dobrałoby dwójkę i od 8 grudnia proporcja wynosiłaby 12:3, czyli i tak z gigantyczną przewagą opozycji. Z jednej strony potwierdziła się stara prawda, że gdy ktoś wywołuje wojnę — musi liczyć się ze skutkami potężnego kontruderzenia. Z drugiej jednak szokuje postawa prezydenta Andrzeja Dudy, który odmawia przyjęcia ślubowania trzech sędziów listopadowych, wybranych w pełni uczciwie i prawomocnie. Po jego kilku ostatnich czysto propartyjnych zagrywkach zasadne jest pytanie, czy doktorowi praw tak po ludzku, nie po prezydencku, nie jest wobec wykładowców oraz kolegów z Jagiellonki po prostu wstyd…