GZE: MSP NADAL MILCZY

Agnieszka Berger
opublikowano: 2000-10-09 00:00

GZE: MSP NADAL MILCZY

Upolitycznienie prywatyzacji śląskiego dystrybutora prądu opóźnia transakcję

ŚLĄSKI POKER: Piotr Kukurba, prezes GZE, robi dobrą minę do złej gry i cierpliwie czeka na decyzję MSP, licząc na szczęśliwy finał. Andrzej Chronowski, szef resortu skarbu, zachowuje twarz pokerzysty. fot. MP, GK

Prywatyzacja Górnośląskiego Zakładu Elektroenergetycznego czeka na wybory prezydenckie. Tak twierdzą nieoficjalnie wszyscy zainteresowani. Mimo że rekomendacja Departamentu Prywatyzacji II MSP jest gotowa już od blisko miesiąca, nowy szef resortu wciąż nie zadeklarował, czy w ogóle zamierza sprzedać GZE.

Departament Prywatyzacji II Ministerstwa Skarbu Państwa już dawno przedstawił szefowi resortu swoje stanowisko w sprawie rozstrzygnięcia przetargu na akcje Górnośląskiego Zakładu Elektroenergetycznego. Niefortunnie dla czekającej na prywatyzację spółki, końcówka przetargu zbiegła się ze zmianą na stanowisku ministra skarbu, a ostatnio także wiceministra, i z wyborami prezydenckimi.

— Dlatego minister Chronowski wstrzymuje się z rozstrzygnięciem. Decyzja w sprawie GZE jest traktowana jako polityczna, a nie gospodarcza — mówi przedstawiciel jednego z trójki potencjalnych inwestorów spółki dystrybucyjnej.

Sprzeciw dłużników

Upolitycznienie sprzedaży GZE wiąże się z faktem, że prywatyzacja największego krajowego dystrybutora energii elektrycznej ma liczne grono zagorzałych przeciwników. Nieprzychylnie na sprzedaż akcji górnośląskiej firmy patrzą przede wszystkim jej najbardziej zadłużeni klienci. Są wśród nich głównie kopalnie, huty i Polskie Koleje Państwowe. GZE, jako spółka państwowa, nie może sobie pozwolić na zbyt radykalną windykację gigantycznych należności z tytułu sprzedaży energii. Dłużnicy znajdujący się w poważnych tarapatach finansowych boją się, że prywatni właściciele będą bardziej zdeterminowani. Nie przekonują ich deklaracje potencjalnych inwestorów, którzy zapewniają, że nie zamierzają pogłębiać kłopotów zadłużonych odbiorców. Zarówno szwedzki Vattenfall, jak i niemieckie RWE obiecują pomoc w restrukturyzacji podupadających przedsiębiorstw i udział w gospodarczej aktywizacji całego regionu. Inwestorzy podkreślają, że doprowadzenie największych odbiorców do upadłości nie leży w interesie przyszłego właściciela GZE. Ponadto, jak wiadomo nieoficjalnie, w przygotowanym przez MSP projekcie umowy prywatyzacyjnej uwzględniono kwestię zabezpieczenia interesów dłużników dystrybutora.

Plany wicepremiera

Na sprzedaż śląskiej spółki nieprzychylnie patrzy także resort gospodarki. Niedawna wypowiedź Janusza Steinhoffa, wicepremiera i szefa MG, dotycząca wstrzymania prywatyzacji podsektora dystrybucji energii, wzbudziła niepokój wszystkich szykujących się do zmiany właściciela spółek. Wicepremier uważa, że zbyt szybka sprzedaż dystrybutorów prądu może zagrozić sektorowi wytwarzania, którego prywatyzacja — jak twierdzi szef MG — przebiega nie dość szybko.

Nadzieja w budżecie

Wciąż nie wiadomo, jakie będą konsekwencje wypowiedzi Janusza Steinhoffa. Inwestorzy mają nadzieję, że jej skutki nie będą dotyczyły przynajmniej prywatyzacji GZE.

— Ten proces jest już zbyt zaawansowany, żeby MSP odważyło się z niego wycofać — uważa przedstawiciel jednego z inwestorów.

Z drugiej strony, zaciekła walka, jaką toczyło o akcje śląskiej spółki aż 11 dużych oferentów, może być dla resortu skarbu sygnałem, że tymczasowe wstrzymanie transakcji lub nawet unieważnienie przetargu nie zniechęci inwestorów.

Paradoksalnie, źródłem nadziei dla oczekującego szybkiej prywatyzacji GZE mogą się okazać dziury w budżecie. Tylko ze sprzedaży pierwszych 25 proc. akcji górnośląskiego przedsiębiorstwa do MSP wpłynie około 650 mln zł.

Organizator

Puls Biznesu

Autor rankingu

Coface