Handel zagraniczny skazany jest na deficyt

Marek Matusiak
opublikowano: 1999-10-07 00:00

Handel zagraniczny skazany jest na deficyt

OTWIERANIE NOŻYC: Przy gwałtownym załamaniu się eksportu rośnie deficyt polskiego handlu zagranicznego.

Powszechnie uznaje się, że wyniki handlu zagranicznego odgrywają decydującą rolę dla efektów gospodarek poszczególnych państw. Rzecz jasna chodzi przede wszystkim o uzyskiwanie dodatniego salda handlowego w wyniku nadwyżek wpływów eksportowych nad wydatkami importowymi. Tezie tej nie można odebrać słuszności, choć na przykład w USA od lat odnotowuje się wysoki — ostatnio zresztą szybko rosnący — deficyt handlowy.

W PRZYPADKU Polski aktywizacja eksportu jest źródłem gospodarczego sukcesu. Tyle że źródłem wykorzystywanym w coraz mniejszym stopniu. Według statystyki płatniczej, obejmującej płatności towarowe dokonywane za pośrednictwem banków, wpływy z eksportu — w stosunku do analogicznych okresów ubiegłego roku — coraz bardziej maleją. Wprawdzie wypłaty za import także są niższe, ale w tym przypadku proces ten przebiega wolniej.

O ILE w I kwartale poziom eksportu był niewiele niższy niż przed rokiem, o tyle od kwietnia obserwuje się drastyczne zmniejszenie wywozu. W lipcu natomiast odnotowano nie tylko pogłębienie tendencji spadkowych, ale także pogorszenie relacji między eksportem a importem. W porównaniu z lipcem 1998 r. wpływy z eksportu zmalały aż o 26,8 proc., podczas gdy wypłaty za import o 12,2 proc. Tak głębokiego załamania eksportu nie odnotowano w całym okresie transformacji.

W KONSEKWENCJI, w okresie siedmiu pierwszych miesięcy roku (sierpień nie został jeszcze podsumowany) wpływy z eksportu (15,4 mld USD) były o 12,6 proc. niższe niż przed rokiem, a wypłaty za import (22,9 mld USD) o 7,5 proc. Deficyt handlowy osiągnął 7,5 mld USD, wobec 7,1 mld USD przed rokiem.

UJEMNE SALDO płatności towarowych jest w coraz mniejszym stopniu rekompensowane dodatnim saldem nie sklasyfikowanych obrotów bieżących, którego głównym źródłem są wpływy z wymiany przygranicznej i bazarowej. Malejąca atrakcyjność zakupów w Polsce, spowodowana zarówno dewaluacją rubla, jak również wyrównywaniem się cen, oraz realna aprecjacja marki niemieckiej spowodowały, że saldo nie sklasyfikowanych obrotów było w całym omawianym okresie o 45,4 proc. niższe niż przed rokiem.

WZROST DEFICYTU płatności towarowych, przy pogłębiającym się deficycie płatności usługowych (ponad czterokrotny wzrost w ciągu roku) i malejącym dodatnim saldzie nie sklasyfikowanych obrotów bieżących, spowodował, że deficyt obrotów bieżących bilansu płatniczego przekroczył 6 mld USD i był o 110 proc. wyższy niż przed rokiem.

DEFICYT ten także był w znacznie mniejszym niż przed rokiem stopniu finansowany środkami pochodzącymi z bezpośrednich inwestycji zagranicznych (odpowiednio 42,5 proc. wobec 98,6 proc.). Ponadto nastąpił odpływ kapitału portfelowego. W rezultacie systematycznie obniżają się rezerwy oficjalne NBP, które w końcu sierpnia wynosiły 26,1 mld USD. Ich poziom jednak nadal jest bezpieczny.

POMIJAJĄC tę ostatnią informację wszystkie z przytoczonych danych muszą niepokoić. Tym bardziej że zapowiedzi były tak imponujące! Według ustawy budżetowej, przyrost eksportu w całym roku miał wynieść 8,9 proc., a importu — 11,5 proc. Nie trzeba chyba dodawać, iż nawet zbliżenie się do prognozowanego poziomu jest nierealne. Podobnie jak nierealne są przeprowadzone po I kwartale prognozy Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, które — pesymistycznie, jak się wówczas wydawało — uważało, iż eksport wzrośnie o 5 proc., a import o — 7 proc.

REZULTATY uzyskiwane w ostatnich dwóch miesiącach przez przemysł i budownictwo dobitnie wskazują, że polska gospodarka zaczęła odrabiać straty wynikające z zafundowanego jej schłodzenia. Wyniki handlu zagranicznego zdają się jednak temu przeczyć.