Handlowcy nie chcą dać się nabić w butelkę

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna KapczyńskaŁukasz RawaŁukasz Rawa
opublikowano: 2025-04-08 20:00

Operatorzy systemu kaucyjnego proponują sklepom po kilka groszy za odbieranie od klientów butelek i puszek. Sieci, które muszą ponieść duże wydatki na organizację zbiórki, żądają więcej. Chcą wsparcia rządu i gwarancji w razie kłopotów pośredników.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakie stawki proponują operatorzy
  • jakich stawek oczekują sklepy
  • czego się obawiają
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

System kaucyjny miał działać od początku roku, ale ostatecznie ruszy 1 października 2025 r. Do tego czasu muszą jednak dogadać się główni uczestnicy tej gry - handlowcy i operatorzy odpowiedzialni za organizację całego procesu. Sporna jest oczywiście kwestia rozliczeń. Przedstawiciele handlu chcą, żeby rząd włączył się w ten proces i zadbał o gwarancje bezpieczeństwa wdrażanego systemu. We wtorek zwrócili się do premiera Donalda Tuska.

Rewolucja nie wszystkim się opłaci

Zgodnie z nowymi przepisami od jesieni będziemy mogli oddawać w sklepach o powierzchni powyżej 200 m kw. butelki PET o objętości do 3 litrów, szklane butelki wielorazowego użytku oraz puszki, za które wcześniej zapłacimy kaucję. Do systemu mogą przystąpić także mniejsze placówki, dobrowolnie, ale niekoniecznie bezinteresownie.

Dla klientów system kaucyjny oznacza, że będą musieli zmienić nawyki – przestać wyrzucać butelki, zacząć je magazynować i oddawać w wyznaczonych miejscach. Dla detalistów to już nie kwestia wygody, lecz kosztów – i to niemałych. Według Polskiej Izby Handlu roczna obsługa systemu może pochłonąć nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych na jeden sklep. W grę wchodzi zakup butelkomatów, energia, serwis, magazynowanie, sprzątanie. Oferowane przez operatorów rekompensaty ich nie zrównoważą.

Dla operatorów system kaucyjny to obietnica całkiem dochodowego biznesu – o ile uda się go postawić na nogi.

Producenci napojów poniosą koszty logistyki i etykiet, ale przy okazji podrasują swój proekologiczny wizerunek. Przede wszystkim jednak, biorąc udział w systemie kaucyjnym, będą mogli zapewnić wymagany na podstawie unijnych przepisów poziom odzysku opakowań, co pozwoli im uniknąć wysokich kar.

Ile dla kogo?

Do startu systemu pozostało mało czasu, a do rozwiązania jest jeszcze wiele spraw. Radosław Skowierzak, reprezentujący przedsiębiorców prowadzących sklepy w sieci Lewiatan, twierdzi, że jedną z kluczowych są zasady i kwoty rozliczeń operatorów systemu, czyli tzw. podmiotów reprezentujących. Chodzi o przedsiębiorstwa, które zgodnie z ustawą kaucyjną mają odbierać opakowania ze sklepów, przekazywać je do recyklingu i dokonywać rozliczeń opłat za operację zbiórki i kaucję.

– Operatorzy proponują nam około 7 gr za zebraną automatycznie butelkę PET i 3,5 gr za zebraną ręcznie, a z naszych analiz wynika, że koszty będą zdecydowanie wyższe, i wyniosą około 20 gr przy zbiórce maszynowej i prawie 40 przy ręcznej – mówi Radosław Skowierzak. Wspólnie z franczyzodawcami kilku innych sieci przygotował on wyliczenia na podstawie danych z własnych placówek, o średniej powierzchni sprzedaży rzędu 330 m kw., gdzie rocznie trzeba zadbać o zebranie około 118 tys. butelek.

Z analiz wynika, że koszty operacyjne takie jak amortyzacja urządzeń, serwis, magazynowanie, koszty pracy, systemów informatycznych, środków chemicznych, itp. w ciągu roku wyniosą 17 groszy dla zbiórki butelki PET przez butelkomaty i 39 groszy ręcznie. Niezwrócony przez operatorów roczny koszt dla właściciela jednego sklepu sięgnie zatem kilkunastu tysięcy złotych przy zbiórce automatycznej, a przy manualnej około 40 tys. zł rocznie.

Radosław Skowierzak przyznaje, że duże sklepy, które zainwestują w butelkomaty, mogą w pierwszym okresie zyskać na wdrożeniu systemu kaucyjnego. Wprawdzie będą dopłacać do zbiórki, ale zyskają dodatkowe obroty, ponieważ mogą odebrać klientów mniejszym placówkom, które nie będą uczestnikami systemu kaucyjnego.

Z doświadczeń krajów, które mają kaucje od lat, wynika jasno – sklep, który nie umożliwia zwrotu opakowań, traci średnio ok. 30 proc. obrotów. Bo raz zdobyty klient to dziś za mało – liczy się ten, który wraca. Jeśli konsument kupi napój w sklepie, ale nie będzie mógł zwrócić butelki, poszuka innego punktu. A jeśli już pójdzie gdzie indziej, najczęściej do większego sklepu, to tam zrobi kolejne zakupy. I może już nie wrócić.

Przedstawiciele innych sieci nie chcą mówić o stawkach za zbiórkę.

Docieranie systemu

Negocjacji ze sklepami nie chcą też komentować operatorzy, m.in. dlatego, że nie wszyscy chętni mają już zezwolenia na prowadzenie biznesu. Duzi gracze, którzy będą mieć znaczący wpływ na rynek i stawki, jeszcze czekają na dopuszczenie do rynku.

– Ostateczny poziom stawek za zbiórkę opakowań w systemie manualnym i automatycznym powinien zależeć w dużym stopniu od negocjacji między jednostkami handlu detalicznego a wszystkimi operatorami, którzy będą działać na rynku. Nie wszyscy operatorzy posiadają już licencje, a niektórzy z nich będą mieć znaczące udziały w strumieniu opakowań zbieranych w systemie kaucyjnym – mówi Andrzej Gantner, wiceprezes zarządu i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Związku Pracodawców.

Podkreśla, że operatorom, którzy muszą osiągnąć jak największy poziom zbiórki opakowań dla swoich klientów, czyli producentów napojów, będzie zależało na włączeniu jak największej liczby sklepów detalicznych w system.

– Sklepom natomiast będzie zależało, żeby w systemie uczestniczyć, bo w przeciwnym razie muszą się liczyć z utratą części klientów. Obu stronom zależy więc, żeby nie doprowadzić do drastycznych podwyżek cen napojów, bo wtedy obroty stracą wszyscy. To warunki, które powinny doprowadzić do sensownego kompromisu – uważa Andrzej Gantner.

Konkurencja czy chaos

Zdaniem przedstawiciela producentów wszystkim uczestnikom systemu kaucyjnego łatwiej byłoby funkcjonować, gdyby wzorem innych państw w Polsce mógł działać tylko jeden operator utworzony przez producentów napojów i handel. Wówczas efekt skali ekonomicznej systemu kaucyjnego byłby dużo większy, co przełożyłoby się na niższe koszty – techniczne i logistyczne – jego funkcjonowania i w konsekwencji na stawki opłat za zbiórkę.

Sieci handlowe także krytycznie oceniają możliwość funkcjonowania na rynku wielu operatorów, z którymi każdy sklep wielkopowierzchniowy musi podpisać umowę dotyczącą kosztów zbiórki, odbioru opakowań, rozliczenia kaucji itp. Twierdzą, że nie wiadomo, co będzie, jeśli np. zapisy umów sklepu z poszczególnymi operatorami będą się wykluczać.

Zaznaczają też, że nie rozwiązano problemu gwarancji dotyczących zobowiązań poszczególnych operatorów. Nie wiadomo, kto zwróci pieniądze sklepom, jeśli operator będzie niewypłacalny.

– Ministerstwo klimatu i środowiska zakładało, że konkurencja między operatorami przyniesie korzyści uczestnikom systemu. W rzeczywistości zapanował chaos. Rejestr podmiotów rozrósł się do siedmiu, a może ich być nawet więcej. Wątpliwe, by wszyscy przetrwali. Ustawa wymaga zaledwie 5 mln zł kapitału zakładowego, a to kropla w morzu wobec miliardowych kwot, które będą stale w obrocie – mówi Radosław Skowierzak.

Jego zdaniem ryzyko jest realne – i może być bardzo kosztowne dla detalistów.

– Ustawa wymusza podpisanie umowy z operatorem, ale nie precyzuje, jakie zabezpieczenia mają chronić uczestników systemu. Jeśli przez dwa–trzy miesiące sklep nie odzyska należnych środków, może stracić dziesiątki tysięcy złotych, co dla małych placówek oznacza poważne kłopoty finansowe, a nawet groźbę upadłości – tłumaczy menedżer.