— Haruję jak wół. Nie może być inaczej, skoro GPW i TGE posiadają obecnie minimalną dopuszczalną liczbę członków zarządu, odpowiednio trzech i dwóch, wliczając moją osobę podwójnie — stwierdza Paweł Dziekoński, wiceprezes Giełdy Papierów Wartościowych (GPW) i zarazem tymczasowy prezes Towarowej Giełdy Energii (TGE) z grupy GPW.

Siedzimy w salce z widokiem na rozświetlony słońcem park. Za oknem jest błogo, jednak w giełdowych gabinetach panuje stan wyższej gotowości. Zarówno on, jak też prof. Małgorzata Zaleska, prezes GPW, znaleźli się pod medialnym obstrzałem, gdy wyszło na jaw, że nowy szef TGE pobiera uposażenie i jako wiceszef giełdy, i jako szef jej spółki zależnej. „Jeden wiceprezes, a pensje dwie” — napisała „Gazeta Wyborcza”.
Dziś m.in. nad kwestią jego menedżerskiej dwoistości obradować będzie Rada Giełdy. Taka sytuacja jest jednak raczej niespotykana w grupach spółek z udziałem skarbu państwa.
Za rządów PO Włodzimierz Karpiński, ówczesny minister skarbu, zastrzegł, że bez jego indywidualnej zgody nie ma mowy o dwóch czy więcej pensjach dla jednej osoby w ramach spółek z tej samej grupy, według generalnej zasady, że więcej obowiązków menedżerów owszem, ale w ramach tylko jednej pensji. Przekaz trafił na biurka wszystkich prezesów spółek z udziałem biało-czerwonego kapitału.
Czas na misję
Na biurko obecnych decydentów w Ministerstwie Skarbu Państwa (MSP) trafiły natomiast wydruki z kart dostępu Pawła Dziekońskiego. Wynika z nich, że menedżer spędza średnio w gmachach TGE lub GPW niemal 12,5 godziny dziennie. Były pracownik m.in. Deutsche Banku i Deloitte’a takie tempo pracy ma utrzymać do połowy listopada. Został bowiem powołany do TGE tymczasowo, na trzy miesiące, po rezygnacji poprzedniego prezesa spółki, a następnie jego zastępcy. Okazało się, że dynamika kadrowa w TGE zaskoczyła zarządzających GPW.
— Wynagrodzenie powinno być adekwatne do świadczonej pracy, by nie doszło do zaniżenia danin publicznych ZUS i podatku dochodowego. Decyzją rady nadzorczej, w okresie oddelegowania w TGE pobieram połowę pensji poprzedniego prezesa. Mam tam swoją misję, TGE ma wiele krytycznych projektów, które prowadzi i nie może ich ot tak wstrzymać, szukając nowych zarządzających. Istnieje też obowiązek, by osoby powołane w skład zarządu TGE zostały zatwierdzone przez Komisję Nadzoru Finansowego — podkreśla Paweł Dziekoński.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie z kilku źródeł, Paweł Dziekoński w obu spółkach inkasuje co miesiąc niemal 75 tys. zł miesięcznie, z czego ponad 20 tys. zł to wynagrodzenie pobierane z kasy TGE.
— Wykonuję swoją pracę, zarządzam TGE odpowiadającym za 40 proc. przychodów i 50 proc. zysków całej grupy GPW. Dzięki naszym działaniom w samej GPW koszty operacyjne GPW obniżyły się o ponad 6,3 mln zł w okresie styczeń–sierpień 2016 r. — mówi menedżer.
Wyłom czy przymus
Co na to KNF? Wciąż wyjaśnia — w trybie nadzorczym — łączenie funkcji wiceprezesa GPW z wykonywaniem obowiązków prezesa TGE. — GPW i TGE są kluczowymi elementami infrastruktury rynku finansowego. Spółki z grupy stoją przed istotnymi wyzwaniami, realizują angażujące czasowo projekty i wymagają stałej uwagi zarządów. KNF oczekuje jak najszybszego uporządkowania sfery korporacyjnej w grupie poprzez uzupełnienie wakatu na stanowisku prezesa TGE — mówi Maciej Krzysztofek z KNF. Przedstawiciele rady giełdy starają się trzymać dystans.
— To nie jest sprawa zerojedynkowa. Chcemy poznać dokładne motywy takich działań przedstawicieli giełdy — mówi jeden z nich. Inna osoba, mająca realny wpływ na opinie rady giełdy, zaznacza, że ważne jest ustalenie, czy sprawa prezesury Pawła Dziekońskiego w TGE to jednorazowa, reaktywna strategia, czy może próba stałego wyłomu w rynkowych standardach. Jeden z wpływowych urzędników MSP za czasów PO podkreśla zaś, że podobne rozterki pojawiały się także w przeszłości.
— Paweł Olechnowicz z Lotosu, objęty „kominówką”, miał specjalną zgodę na wynagrodzenie za pracę w zarządzie jednej z norweskich spółek Lotosu, zaś w PZU krzyżowały się funkcje zarządcze w ramach spółek z grupy, jednak pensja pozostawała jedna — podkreśla urzędnik. Osoba z giełdowym i korporacyjnym doświadczeniem twierdzi natomiast, że w polskim biznesie praktyka pobierania wynagrodzenia za dodatkowe funkcje w ramach grupy kapitałowej nie jest bulwersująca.
— Problem GPW to raczej nie pensje Pawła Dziekońskiego, lecz liczne zwolnienia wśród menedżerów niższego szczebla. Harowanie jak wół jest skuteczniejsze w gronie innych harujących — uważa nasz rozmówca.
A gdzie w tej dyskusji głos targanego zmianami kadrowymi MSP? Do chwili publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.