Hazardowy sukces może być większy

Partnerem publikacji jest Totalizator Sportowy
opublikowano: 2023-09-07 16:47

Udział szarej strefy w branży hazardowej w internecie spada, ale wyzwania nadal stoją przed rynkiem. Graczy trzeba edukować, a firmy chcą mieć więcej narzędzi komunikacyjnych.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Co zrobić, by hazardowa szara strefa kurczyła się szybciej? Jakich narzędzi potrzebują legalni operatorzy? Czy rynek powinien zostać zliberalizowany, a może lepsze efekty z perspektywy państwa przyniesie przykręcenie śruby? O tym rozmawiano podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu podczas debaty „Polski rynek gier na pieniądze. Sukces legalnych operatorów, efekty walki z szarą strefą, prognozy i wyzwania”.

Podstawą do dyskusji był najnowszy raport brytyjskiej firmy H2 Premium, która na zlecenie Totalizatora Sportowego oszacowała wielkość szarej strefy w Polsce i przedstawiła prognozy wzrostu rynku z uwzględnieniem różnych scenariuszy legislacyjnych.

H2 Premium wylicza, że w ubiegłym roku na polskim internetowym rynku kasyn i bukmacherskim GGR (przychody pomniejszone o wypłacone wygrane) wyniosło prawie 5 mld zł. 3,8 mld zł to zasługa legalnego rynku, reszta pieniędzy poszła do szarej strefy. Według prognoz firmy za pięć lat wartość legalnego rynku skoczy do 6,36 mld zł, a szara strefa będzie warta — bez zmian legislacyjnych — 1,57 mld zł.

— To szybszy wzrost, niż zakładaliśmy jeszcze dwa lata temu — w 2026 r. rynek kasyn internetowych będzie trzy razy większy, niż przewidywaliśmy w 2021 r. To rezultat sukcesu Total Casino prowadzonego przez Totalizator Sportowy. Dynamika szarej strefy będzie znacznie mniejsza, niż w ostatnich latach — nominalnie od 2018 do 2022 r. rosła średniorocznie o ponad 12 proc., a przez następnych pięć lat średni roczny wzrost będzie wynosił 5,5 proc. Udział szarej strefy jest mniejszy, ale budżet państwa wciąż traci na niej ponad 0,5 mld zł, a nielegalni operatorzy skutecznie omijają prawo. Zidentyfikowaliśmy 127 operatorów, którzy w szarej strefie oferują polskim graczom gry — przede wszystkim kasynowe — z czego dziesięciu największych odpowiada za 75 proc. szarej strefy — wyliczał David Henwood, dyrektor w H2 Premium.

Częściowy sukces

Jedna piąta rynku w rękach szarej strefy to sporo, ale było znacznie gorzej.

— Nowelizacja ustawy hazardowej z 2016 r. dała narzędzia do walki z szarą strefą i pozwoliła legalnym operatorom na bardziej efektywne działanie, choćby dzięki informowaniu o sponsoringu w różnych kanałach. Nam dała możliwość działania w nowych obszarach, choćby w kasynie internetowym i jako operator Salonów Gier na Automatach. Drugim elementem tego sukcesu w walce z szarą strefą, o którym możemy mówić, są legalni operatorzy bukmacherscy. Ich liczba znacznie wzrosła, a roczne przychody skoczyły z 3,4 mld zł w 2017 r. do 12,3 mld zł w ubiegłym roku. Sam Totalizator Sportowy w momencie wprowadzania nowelizacji miał 4,7 mld zł przychodów. W 2022 r. było to 39,6 mld zł — wyliczał Olgierd Cieślik, prezes zarządu Totalizatora Sportowego.

Szara strefa ma znacznie mniejszy udział w rynku — tyle że rynek jest znacznie większy niż jeszcze pół dekady temu. W rezultacie mimo mniejszej szarej strefy polscy gracze zostawiają w niej z roku na rok coraz większe pieniądze.

— Jeśli cała branża rośnie, jeśli legalni operatorzy poprawiają i poszerzają ofertę, wykonując kawał solidnej pracy, rośnie też popyt. Udział szarej strefy skurczył się w ostatnich latach o połowę. Nominalnie przy wzroście całego rynku ona się oczywiście nie skurczyła, ale ma wielokrotnie niższą dynamikę niż legalna branża. Widać, że wypychamy szarą strefę, choć jej nominalny wzrost może być jeszcze obserwowany — mówił Olgierd Cieślik.

Uczenie graczy

Jak walczyć z szarą strefą? Niespełna dwa lata temu w raporcie o branży hazardowej Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) stawiał tezę, że „szeroko zakrojona komunikacja społeczna, ukazująca różnice między legalnym i nielegalnym operatorem gier, może stanowić najważniejszy instrument do walki z szarą strefą”. To aktualne?

— Podpisałbym się pod tym stwierdzeniem także dzisiaj. Komunikacja ma fundamentalne znaczenie. Gracz musi wiedzieć, kto jest kim na rynku, który podmiot jest legalny i działa zgodnie z określonymi przez państwo ramami prawnymi. Na wszystkich rynkach, na których ta możliwość komunikacji jest ograniczana, źle się dzieje. Legalny rynek musi być doceniany — mówił Marcin Nowacki, wiceprezes ZPP.

Zdaniem prezesa Totalizatora Sportowego charakter komunikacji powinien ewoluować.

— Musi być kierowana bezpośrednio do graczy, to nie może być tylko opis rynku. A gracze powinni wiedzieć, że gra u nielegalnych operatorów może rodzić konsekwencje także dla nich. Praktyka jest taka, że nikt w branży nie chce straszyć graczy, ale moim zdaniem warto pokazywać, co grozi za korzystanie z nielegalnych platform gamingowych, bo ta świadomość jest bardzo niska. Tymczasem graczom grożą znaczące kary, nawet w wysokości 150-300 tys. zł. Jeśli będzie się ich o tym informować, to świadomość będzie rosła. Nie chodzi o taktykę kija, ale bez wątpienia wyczerpuje się formuła przyciągania graczy do legalnego rynku, zgodnie z którą pokazuje się możliwość wygranych w ramach legalnej rozrywki. Trzeba mówić też o konsekwencjach – przekonywał Olgierd Cieślik.

Jest nieźle…

Na świadomości graczy – a raczej jej brak — zwracają uwagę również przedstawiciele prywatnej branży bukmacherskiej.

— Mamy badania, które wskazują, że ok. 50 proc. graczy nadal ma problem ze zdefiniowaniem tego, kto jest legalny, a kto nie. Branża legalna ma ograniczenia w komunikacji, których nielegalne podmioty nie przestrzegają. Na pewno kluczowe jest wskazywanie na pozytywny element gry u legalnych operatorów, czyli na to, na co idą pieniądze wpłacane do Totalizatora Sportowego albo na to, co sponsorują legalne, prywatne firmy. W ramach walki z szarą strefą warto natomiast podnosić kwestię bezpieczeństwa pieniędzy i ryzyka tego, że wygrane u nich mogą zwyczajnie nie zostać wypłacone – mówił Adam Lamentowicz, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Branży Rozrywkowej i Bukmacherskiej oraz szef Superbetu na rynkach Europy Środkowej (poza Rumunią).

To, w jaki sposób w Polsce walczy się z szarą strefą, znalazło uznanie w oczach United Nations Global Compact Network Poland.

— Patrzymy na szarą strefę w bardzo szerokim ujęciu. Obszar hazardowy jest bardzo ważny, podobnie jak paliwa czy np. opakowania, bo mafie przechodzą często z pieniędzmi między różnymi segmentami. Polska ma dużo do zrobienia, ale warto też spojrzeć na to, z którego punktu startowała. W ostatnich latach szarą strefę udało się bardzo mocno zbić i jest to zasługa działań administracji oraz współpracy legalnych podmiotów. Szczególnie wiele rzeczy do zrobienia pozostało w kontekście edukacji - przydatne są kampanie społeczne, mówiące choćby o tym, jak legalna gra wpływa na budżet państwa i pozwala na finansowanie kultury czy sportu — mówił Dariusz Kryczka.

…ale może być lepiej

Co aktualnie robi się, by walczyć z szarą strefą?

— Jest dużo wyzwań przed nami. W tym roku w grudniu wydamy kolejny raport o przeciwdziałaniu szarej strefie. Patrzymy np. na temat przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy, który łączy się z przeciwdziałaniem szarej strefie. Istotna jest rola sektora finansowego, bo operatorzy płatności obsługują często firmy off-shore'owe i korzystają na ich obrocie. Od ich udziału i zaangażowania zależy to, jak będziemy mogli zmniejszać szarą strefę — tłumaczył Dariusz Kryczka.

Bukmacherskie zmiany

Dane H2 Premium pokazują, że szara strefa to problem przede wszystkim w segmencie kasyn online, w którym działa Totalizator Sportowy. Czy prywatni bukmacherzy powinni się nią jeszcze przejmować?

— Oczywiście ja pamiętam rynek z 90-procentową szarą strefą, więc wiele dobrego się wydarzyło i nie można zaprzeczać sukcesowi. Warto jednak brać pod uwagę to, że dane H2 Premium dotyczą GGR, czyli przychodów pomniejszonych o wypłacone wygrane. Ciągle istotnym problemem jest to, że ok. 100 tys. graczy dzieli swój portfel między legalnych i nielegalnych operatorów - a biznes off-shore'owy to operatorzy, którzy oferują jednocześnie gry kasynowe i zakłady bukmacherskie. Po drugiej stronie mamy wspólnego przeciwnika. Jeśli klient przejdzie do szarej strefy ze względu na e-kasyno, to trudno będzie go ściągnąć z powrotem do firm respektujących prawo. Problem cały czas istnieje, dlatego trzeba zastanawiać się nad tym, co dalej można robić. Rynek w tym roku się zmniejsza, i nie jest to czysto sezonowy efekt. Doszliśmy do ściany tego, co mogliśmy zrobić innowacją, produktami i marketingiem. Nadchodzi czas, gdy trzeba zrewidować strategię — mówił Adam Lamentowicz.

Na rynku hazardowym i bukmacherskim w ostatnich miesiącach sporo się dzieje. Największa firma bukmacheska na rynku, STS, została wchłonięta przez grupę Entain CEE, a kilku mniejszych bukmacherów zniknęło z rynku. Co to zmieni?

— Konsolidacja na rynku to trend globalny. My w tym biznesie pracujemy na relatywnie niskich marżach i potrzebujemy dużych inwestycji w technologię. Technologia nie ma granic, więc można przy jej wdrażaniu korzystać z efektu skali. Wejście tak dużego gracza jak Entain świadczy o atrakcyjności naszego rynku. Pokazuje to jednocześnie, że kwestie fiskalne w Polsce w tak dużym stopniu utrudniają budowanie biznesu od zera, że nawet bardzo duży gracz uznał, że lepiej kupić dojrzałą firmę. Bariera wejścia i rozwoju organicznego jest wysoka, dlatego na rynku coraz większą rolę będą odgrywać dużę, międzynarodowe firmy. Kilka mniejszych firm, z rodzimym kapitałem, zniknęło, i to jest zły sygnał - a w dodatku podważa wiarygodność całej branży. Znikający operator niszczy w pewien sposób pracę reszty firm nad zapewnianiem graczy, że jesteśmy stabilną branżą. Powtarzam, że doszliśmy do ściany -i bez zmian w podejściu do rynku polskie, mniejsze firmy będą zniknąć — mówił Adam Lamentowicz.

Kasynowa przyszłość

Największe legalne firmy bukmacherskie w tym roku głośno postulowały liberalizację i demonopolizację rynku kasyn online, by w ten sposób otworzyć sobie przestrzeń do dalszego wzrostu i - jak przekonują - zwiększenia wpływów podatkowych.

— To nie jest pytanie do mnie, bo regulator decyduje, kto może działać na tym rynku. W ustawie zapisano, że kasyno on-line jest oferowane w formie monopolu przez spółkę skarbu państwa, i jako tę spółkę wskazano Totalizator Sportowy. Demonopolizacja może dawać efekt w postaci zwiększenia przychodów, ale jest kilka wątpliwości. Regulator tworząc ustawę jako priorytety wskazywał ochronę gracza i zmniejszanie szarej strefy, a nie wpływy budżetowe. Musimy pamiętać o ryzyku, związanym z uzależnieniem od hazardu. Kilka krajów europejskich zdemonopolizowało rynek, a teraz cofa się z tej ścieżki, tak jest w Grecji, Danii, Wielkiej Brytanii czy Holandii. W Holandii po półtora roku zmieniono niedawno ustawę i przycięto możliwości promocyjne kasyn właśnie ze względu na ryzyko uzależnienia od hazardu — mówił Olgierd Cieślik.

Obecnie w Polsce przeciętny gracz ma 2,2 konta u bukmachera.

— Taka sama sytuacja może mieć miejsce na rynku kasyn po jego ewentualnym uwolnieniu. Firmy będą się ścigać na promocje, by przyciągnąć graczy, co będzie prowadzić do zwiększenia uzależnienia — przestrzegał prezes Totalizatora Sportowego.

ZPP zazwyczaj postuluje liberalizację różnych branż i zmniejszanie regulacji. A w przypadku kasyn?

— Na tym rynku obowiązuje obecnie standard, wprowadzony przez Totalizator Sportowy, który buduje zaufanie do tego rodzaju działalności. Sądzę, że wraz z dojrzewaniem rynku przydałaby się debata o tym, jakie zmiany można wprowadzić, by znaleźć złoty środek między ochroną graczy a wolną konkurencją, by znaleźć takie rozwiązania, które będą pasowały do polskiego rynku — mówił Marcin Nowacki.