Hellmann Moritz bawi się ekstremalnie
TANIEC NA LINIE: Joanna Lubińska, doradca zarządu ds. marketingu i reklamy Hellmann Moritz International Forwarders, do końca wyprawy starała się nie wpaść w objęcia wszechobecnej wody.
Firma spedycyjno-logistyczna Hellmann Moritz International Forwarders (HMIF) od trzech lat organizuje dla swoich pracowników tzw. ekspedycje. Są to kilkudniowe wyprawy, na których — jak to określa Robert Jacek Moritz, prezes HMIF — jest ekstremalnie. W tym roku ekspedycja odbyła się na Pomorzu Zachodnim.
W trzeciej wyprawie Hellmanna Moritza (13-16 lipca 2000 r.) wzięło udział około 40 pracowników firmy. Spośród nich wyłoniono sześć drużyn. W każdej znajdowały się trzy dwuosobowe załogi kajakarskie. Zabawa polegała na spływie kajakowym w dół rzeki Łupawa (około 50 km).
O dodatkowe atrakcje dla uczestników zadbali profesjonaliści z firmy Makaruk-Harton Ekspedycje (MHE). Przez trzy dni przed rozpoczęciem spływu przygotowywali trasę. Pierwszy dzień spływu upłynął pod znakiem częstych wywrotek wioślarzy. Łupawa najeżona mnóstwem korzeni, głazów i zwalonych drzew wprawiłaby w zakłopotanie największe kajakarskie talenty. Drugi dzień obejmował nieco krótszy odcinek rzeki, ale za to obfitował w kolejne niespodzianki spod znaku Makaruk-Harton. Na trasie znajdowało się sześć punktów kontrolnych, gdzie na uczestników czekało jakieś zadanie do wykonania, np. przejście przez most linowy czy kilka dość skomplikowanych ewolucji z metalowymi beczkami.
Każda ekspedycja Hellmanna Moritza polega na rywalizacji pracowników firmy o puchar przechodni — uścisk dłoni prezesa odlany z brązu. Przyznaje ją jury złożone z prezesa spółki i instruktorów z firmy MHE. Punktują oni nie tylko sprawność i wytrzymałość fizyczną uczestników, ale też umiejętność współpracy w sytuacjach ekstremalnego zagrożenia życia.
— Za rok przeprawimy się przez Pustynię Błędowską na osiołkach. Trzeba się będzie wykazać sztuką negocjacji — zapowiadał Robert Jacek Moritz, wręczając nagrodę zwycięzcom.