Stare kościoły, karczmy, do których schodzą się miejscowi, hotele z drewna... Czas nie zmienił oblicza austriackich wiosek. I w tym cały urok!
Sto lat temu ciężko się żyło w austriackich Alpach: ostry klimat, krótkie lato, bieda i zacofanie wysokogórskich wiosek, utrzymujących się z hodowli krów i warzenia serów... Zimą kontakt ze światem utrudniały kiepskie drogi, zasypane sześciometrową warstwą śniegu.
— Gdy ktoś umarł, trumnę wstawiano do stodoły. I nieboszczyk czekał, póki mróz nie zelżeje tak, by dało się go pochować... Takie było życie! — opowiada Franca-Maria Kobenter, dyrektor Austriackiego Ośrodka Informacji Turystycznej w Warszawie.
Alpejskie doliny pustoszały, porzucane przez górali migrujących „za chlebem”...
— Jeszcze w latach 20. i 30. potomkowie wielodzietnych rodzin najmowali się do pracy u bogatych rolników w innych regionach kraju. Mieliśmy dużo szczęścia, że elity intelektualne odkryły uroki narciarstwa. Gdyby nie turystyka, alpejskie wioski znikłyby z powierzchni ziemi — przekonuje Franca-Maria Kobenter.
Wioski z duszą
Modę na „deski” zapoczątkował ponoć sam Ernest Hemingway, który zjeżdżał w Alpy wraz z przyjaciółmi.
A miejscowi dziwili się, że w tak głupi sposób można spędzać czas.
— W ślad za pisarzem podążyli bogaci. A nasi wieśniacy? Zobaczyli, że na tych „dziwakach” da się zarobić: a to przenocują, to do karczmy zajrzą... Sami zaczęli jeździć na nartach, by lepiej porozumieć się z przyjezdnymi. I tak, kroczek po kroczku, przemysł turystyczny się rozwijał — ciągnie Franca- Maria Kobenter.
Upływ czasu nie zmienił oblicza wysokogórskich wiosek.
— Stare kościoły, karczmy, do których schodzą się miejscowi — a i turyści są mile widziani — architektura w stylu najstarszych domostw... U nas nowoczesne hotele buduje się z drewna, stąd ta przytulna atmosfera. Specyficzna dla Austrii. Bo już w Alpach francuskich stawia się betonowe apartamentowce. Bez duszy... Jak na przedmieściach wielkich miast — twierdzi Franca-Maria Kobenter.
Doceniają to turyści z Polski, dla których Austria od lat jest głównym celem zimowych wyjazdów.
— Oczarowuje atmosferą uroczych, górskich miasteczek. A pod względem przygotowania tras, obsługi i bezpieczeństwa na stokach, ojczyzna Mozarta bije Francję i Włochy. Polecam Tyrol, nieodkryty jeszcze przez polskiego turystę — zachęca Wojciech Mordasewicz, dyrektor biura podróży Sigma Travel.
Popularność Austrii raczej nie zmaleje — Polacy mają tu najbliżej na alpejskie stoki.
— Najbardziej spragnieni zimowego szaleństwa dojeżdżają w jeden dzień! Podróżującym z rodziną radziłabym jednak nocleg po drodze. Infrastruktura i warunki do uprawiania sportów? Można wymieniać bez końca! Zadbane stoki — w razie potrzeby sztucznie naśnieżane, liczba i stan tras oraz wyciągów, możliwości wypożyczenia wszelakiego sprzętu w dobrym stanie, szkółki narciarskie... A poza tym — długość sezonu i pewność, że da się uprawiać sporty. Choćby na lodowcach — wylicza Magdalena Plutecka z biura podróży Neckermann.
Z góry na pazury
Polacy lubią region salzburski, a także Oetztal, Paznautal oraz Zillertal, gdzie przyciąga ich lodowiec i różnorodność bazy noclegowej: od tanich kwater agroturystycznych (25-28 euro ze śniadaniem) po czterogwiazdkowe hotele.
— Popularne są Kaprun i Zell Am See, najbardziej znane ośrodki Europejskiego Regionu Sportowego (Ziemia Salzburska). Jedne z najważniejszych stacji alpinizmu w Europie leżą na wysokości 800 m, w pięknej okolicy: górskie jezioro Zeller See i otaczające go Alpy... Zwiedzić można również wodospady Krimml, uznane przez UNESCO za pomnik przyrody oraz malowniczy Salzburg — radzi Stanisława Cieślak-Duda z Orbis Travel.
Dla Franki-Marii Kobenter najpiękniejszym regionem Austrii jest Arlberg. Ze względu na możliwości jazdy poza trasami i brak — wszechobecnej w wielu austriackich hotelach i knajpkach — pseudofolklorystycznej muzyki.
— Ten region upodobała sobie europejska arystokracja — bywa więc nieco snobistycznie. Ceny za apartamenty sięgają 500 euro za dobę! Z drugiej strony Arlberg to meta wytrawnych narciarzy. I jedyne w Austrii miejsce, gdzie można zamówić helikopter, wyrzucający narciarza na stok — wspomina Franca-Maria Kobenter.
Poleca też — zwłaszcza miłośnikom muzyki intelektualnej — Dolinę Gasteilertal na przełomie marca i kwietnia. Odbędzie się tam festiwal jazzowy „Just over snow”. Przy schroniskach zagrają dobrzy muzycy, zaś prawdziwe gwiazdy koncertować będą wieczorami.
Jakie są minusy Austrii?
— Jeśli miałabym wskazać jakiś... To może liczbę słonecznych godzin. We Włoszech jest ich więcej — mówi Magdalena Plutecka.
Franca-Maria Kobenter odpiera zarzut: Właściciele wyciągów m.in. po to się zrzeszali, by narciarze mogli wybierać warunki wedle upodobań. Nasłonecznione stoki znajdzie się jak nie po tej, to po drugiej stronie góry...
Szwajcarzy chwalą
— Kuchnia włoska smaczniejsza? Przecież Dolomity to południowy Tyrol! Te same potrawy! Dowód? Restauracje w regionach sąsiadujących z Włochami cieszą się popularnością wśród Włochów! Bo jedzenie i wino w wyrafinowanych włoskich lokalach jest co najmniej 30 proc. droższe niż w austriackich. To nie wszystko! Jakieś sto restauracji w Tyrolu, Vorarlbergu i ziemi salzburskiej dostało najlepszą notę w „Guide Michelin”, znanym w Europie francuskim przewodniku kulinarnym — zapewnia Franca-Maria Kobenter.
Przypomina też, że ankieta przeprowadzona w Vorarlbergu i Tyrolu przez niezależną firmę badawczą wykazała, że według turystów ze Szwajcarii, narciarska oferta austriacka jest jakościowo lepsza i 30 proc. tańsza niż szwajcarska.
— Dla mnie to najlepsze wytłumaczenie popularności Austrii — sumuje Franca-Maria Kobenter.