W Hiszpanii w czwartek rano było 49,3 tys. osób zakażonych koronawirusem — połowa w autonomicznym regionie Madrytu, i 3,6 tys. zgonów. Jak wygląda gospodarka?

— Nie ma problemu z transportem do i z Hiszpanii, granice dla przewozu towarów są otwarte. Sytuacja jest jednak dynamiczna, w każdej chwili może ulec zmianie. Obserwujemy ją z partnerami z administracji publicznej — mówi Wojciech Łopatkiewicz, szef zagranicznego biura handlowego (ZBH) w Madrycie, będącego w sieci Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH).
Co się sprzeda
W Hiszpanii — podobnie jak we wszystkich europejskich krajach dotkniętych koronawirusem — największe jest zapotrzebowanie na produkty farmaceutyczne i higieniczne. Wiele z nich znajduje się jednak na liście produktów medycznych objętych przez Ministerstwo Zdrowia zakazem wywozu. Mimo to polskie firmy mogą się wykazać.
— Mają doświadczenie w budowie szpitali modułowych, a biorąc pod uwagę liczbę chorych w Hiszpanii, będzie zapotrzebowaniena takie obiekty. Obecnie największe centrum wystawiennicze IFEMA zostało przekształcone w szpital na 5,5 tys. łóżek. Podobnie wykorzystano jeden z hoteli, prawdopodobnie to samo czeka kolejne — mówi Wojciech Łopatkiewicz.
Branża transportowa odnotowała lekkie zmniejszenie zleceń na trasie Polska — Hiszpania.
— Dotyczy to głównie artykułów spożywczych, w tym płynnych. Polskie firmy twierdzą, że problemem jest kontakt z hiszpańskimi partnerami, którzy nie odbierają telefonów i z opóźnieniem odpowiadają na mejle — mówi Wojciech Łopatkiewicz. Zaczynają się przestoje w branży motoryzacyjnej.
— Fabryka Seata, jednego z największych pracodawców z branży motoryzacyjnej w Hiszpanii, ma problemy z dostawami komponentów z Włoch, będacych głównym dostawcą grupy VW — wyjaśnia szef ZBH w Madrycie.
Pogorszyło się też w branży tekstylnej.
— Nie brakuje półproduktów, tylko odbiorców. Galerie handlowe są zamknięte i choć działają sklepy online, sprzedaż spadła — tłumaczy Wojciech Łopatkiewicz.
Słaby klimat
Na razie polskie firmy nie skarżą się w ZBH na opóźnienia w płatnościach.
— Mieliśmy zgłoszenie od osób prywatnych, które zorganizowały wyjazd na Wyspy Kanaryjskie i prosiły o pomoc w odzyskaniu pieniędzy. Nie mamy informacji od żadnej firmy, która miałaby problem z odzyskaniem należności, ale wszyscy są pewni, że jeśli kryzys się zaostrzy, problemy mogą się pojawić. Kryzys w Hiszpanii rozpętał się na dobre dwa tygodnie temu, gdy rząd ogłosił stan epidemii i ograniczył przemieszczanie się ludzi w całym kraju. Pozostajemy na posterunku i jesteśmy do dyspozycji — informuje szef ZBH w Madrycie.
Nie ma natomiast klimatu do rozmów o współpracy.
— Staramy się rozwijać kontakty w branży spożywczej i kosmetycznej, w których widzimy największy potencjał. Nawiązaliśmy kontakt z jedną z kluczowych sieci handlowych na rynku hiszpańskim. Polskie firmy właśnie miały przesłać próbki, ale wstrzymaliśmy wysyłkę, bo ze względu na pracę zdalną w Hiszpanii nie ma kto ich odebrać. Trzeba będzie poczekać, ale trzymamy rękę na pulsie i pozostajemy w kontakcie z przedsiębiorcami — mówi Wojciech Łopatkiewicz.
Hiszpańska riposta
Najwięksi hiszpańscy pracodawcy: Inditex (m.in. sieć ZARA i Berschka), Seat i Iberia (narodowy przewoźnik) dokonali zbiorowego czasowego zawieszenia umów o pracę (tzw. ERTE). Tylko w przypadku Iberii chodzi o 14 tys. osób. Podczas ERTE pracownik otrzymuje najpierw 70 proc., a potem 50 proc. wynagrodzenia, którego koszty pokrywa rząd (warunkiem jest utrzymanie zatrudnienia przez co najmniej sześć miesięcy od zakończenia kryzysu).
To rozwiązanie istnieje w hiszpańskich przepisach od dawna, jednak ze względu na obecny kryzys formalności zostały usprawnione. Wkrótce wejdą też w życie pakiety pomocowe przewidziane w zatwierdzonych już królewskich dekretach: zwiększenie o 10 mld EUR zdolności kredytowej Instituto de Credito Oficial (odpowiednik BGK), większa zdolność finansowa hiszpańskiego odpowiednika KUKE, zwolnienie ze składek ZUS (dla korzystających z ERTE pracodawców zatrudniających do 50 osób — 100 proc., a dla zatrudniających powyżej 50 osób — 75 proc.).
Już zaczęły obowiązywać przepisy, na mocy których wymagana jest zgoda hiszpańskich władz na przejęcie lokalnych przedsiębiorstw z sektorów strategicznych (m.in. infrastruktura energetyczna, służba zdrowia, bezpieczeństwo).