Hiszpania na Chodkiewicza

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2012-03-30 00:00

Trafić tam nie jest łatwo, ale kolega GPS zawsze może wskazać drogę. Warto go zapytać, bo to smakowo (i cenowo) unikatowe miejsce.

Carmonę odkryliśmy w zeszłym roku. Było dobrze. Nieduży przytulny lokalik, fajne miejsce na spędzenie całego wieczoru, przegryzając smakołyki i sącząc wino. Tym razem zafascynowała nas nowa oferta tapas: dla ułatwienia jest po angielsku — „all you can eat” za 39,90 od osoby. Mamy do wyboru dowolną liczbę tapasów.

Do tego w ofercie jest karafka (1 lir) wina domowego (białe i czerwone) po 49 zł. Tapasy znamy z wakacyjnych wypadów do Hiszpanii, bardzo nam zawsze smakowały. Zwłaszcza ze szklanką (kieliszki be!) właśnie domowego wina. Na Chodkiewicza w Warszawie podają podobnie. Dla tych, którzy na wakacje jeżdżą głównie do Egiptu (lub np. do Niemiec), krótka informacja, że tapas to małe przekąski. Każda może być niebywałą kompozycją smakową. Postanowiliśmy z tapasami zaszaleć na Chodkiewicza. A potem przejść do dania głównego.

Taniec z tapasami

Powstał problem, jakie wino ożenić z przekąskami. Mili goście z sąsiedniego stolika gorąco rekomendowali podobno niedostępne w sklepach hiszpańskie Rioja Luberri, Cosecha 2010. Zamówiliśmy. Już po pierwszym kieliszku zorientowaliśmy się, że jest przednie i wyraziste. Mieliśmy obawy, jak zatańczy z tapasami.

Na pierwszy ogień poszły kulki serowe marynowane z kolendrą i świeżymi ziołami. Były dobre, lecz rekomendowane wino znacznie wzmocniło ich pikantność. Próbowaliśmy kolejne tapasy. Same w sobie znakomite, ale z czerwonym winem w zasadzie ciągle były jakieś problemy. Może za wyjątkiem krokietów z kurczakiem lub szynką serrano, ale nie z salsą, tylko z czosnkowym sosem aioli. Widząc nasze zatroskane miny, właściciel Carmona Tapas Baru Bartłomiej Gołębiowski (znawca win) zasugerował, by do przekąsek z winami nie wydziwiać.

Tylko spróbować domowe białe. Odstawiliśmy Rioję na ławkę rezerwowych. Ze zdumieniem zaczęliśmy odkrywać, że z tym domowym kupażem z bliżej niezdefiniowanych odmian winogron z La Manchy tapasy chętnie tańczyły oberka.

Nawet zielony sos (awokado, zielona papryka, świeże zioła i odrobina imbiru) towarzyszący sałatce z dwóch rodzajów soczewicy lub grillowane pieczarki marynowane w chili i oliwie z oliwek. Nie mówiąc już o kanapce z owczym serem z Zamory (dojrzewającym na wejściu 12 miesięcy) podawanej z konfiturą z pomidorów i z karmelizowanego chili. Rioja rzeczywiście miała się z pyszna.

TAKI STEK, ŻE PALCE LIZAĆ

Przejedliśmysię, choć mieliśmy zamiar po przekąskach przejść do dań głównych. W grę wchodziły disco de mariscos — kompozycja z owoców morza — i kiedyś tu degustowany stek, który wywarł na nas duże wrażenie. Wyraźne objawy przeżarcia tapasami spowodowały, że odpuściliśmy disco i po dłuższej przerwie (błogie omdlenie) zamówiliśmy rzeczony rib-eye stek chimichurri. Precyzując, jak ma być przyrządzony. Oczywiście, pomijając wstępną argentyńską technologię marynowania i wymaganego dla towarzystwa sosu. Stek ponownie okazał się sukcesem. Przepytaliśmy półgębkiem, czy wołowina była przypadkiem starzona. Tak! Pan Bartłomiej zrobił nam wykład na ten temat. Na pewno miało to olbrzymi udział w ostatecznym smaku steku. Do chimichurri (argentyńskiej marynaty z oliwy, limonki, świeżych ziół i chili) postanowiliśmy wezwać Rioję z ławki rezerwowych. Zwłaszcza, że stek polany był sosem na bazie chimichurri. Mimo że Rioja zdecydowanie lepiej sobie radziła, to królem wieczoru został jednak Cabernet Sauvignon Reserva (2005), Casa Mariol z Terra Alta z Katalonii. Powiedziano nam, że przed rozlaniem do butelek 26 miesięcy poleżał sobie w beczce. Może dlatego stracił ostre pazurki.

TRUDNY WYBÓR

Zwieńczeniem wieczoru był deser. Mieliśmy do wyboru mus czekoladowy z likierem pomarańczowym i lody smażone na sałatce z kiwi i banana w sosie limonkowo- cytrynowym. Z dodatkiem cukru trzcinowego. Wybraliśmy lody. Ale koniecznie trzeba je tam degustować z kieliszkiem sherry, a mają ich sporo. Próbowaliśmy różne, ale do finału weszły Cream oraz bardzo słodkie Pedro Ximenez. Smażonym lodom zdecydowanie przypadł do smaku Cream. Mieli się ku sobie. Zastanawialiśmy się, czego będziemy próbować następnym razem, gdy wpadniemy na Chodkiewicza. Zdecydowanie apetyczne szynki serrano i iberico, ręcznie krojone na oczach gości. &

Carmona Tapas Bar

ul. Chodkiewicza 3 Warszawa

Ogólne wrażenie 5

Karta win 4

Potrawy 5,5

Wystrój wnętrza 4,5

Obsługa 5

Na biznes lunch 4

Na obiad z rodziną 5