Technologia 5G to nie tylko — jak podkreślają telekomy — rewolucja w zakresie szybkości i wydajności łącza internetowego, ale także — jak twierdzi dr Tomasz Bursa, wiceprezes OPTI TFI, największa strategiczna zmiana w gospodarce od lat 80. XX w., kiedy do powszechnego użytku zaczęły wchodzić komputery osobiste.



— 5G zmieni naszą rzeczywistość i w Stanach Zjednoczonych jest to główny powód wzrostu cen akcji. Dziś największa walka toczy się tam o dostęp do budowy infrastruktury. 5G otwiera w wielu spółkach nowe pola, np. w przemyśle dzięki tej technologii opóźnienia w komunikowaniu się urządzeń będą mniejsze, lepsza będzie też stabilność połączeń — wylicza Tomasz Bursa.
5G wymaga stawiania wielu nowych masztów, wywoła też gigantyczny ruch w sieci, który trzeba będzie magazynować. Konieczne będzie tworzenie nowych, dużych baz pamięci danych, więc pozostanie przy obecnych urządzeniach nie wystarczy.
— To makrotrend w Stanach Zjednoczonych, ale Chińczycy nie pozostają w tyle i mocno inwestują w tę technologię. Na 10 tys. mieszkańców mają 14 stacji bazowych, w USA jest ich 5 — dodaje Tomasz Bursa, który przyznaje, że względem fundamentalnych perspektyw rynku akcji takim optymistą nie był od kilku lat.
Nie tylko Ameryka
W krótkim terminie specjalista prognozuje kontynuację zwyżek za oceanem, bo — jak przypomina — kiedy indeks S&P500przekraczał w danym roku okrągłe bariery (w 2019 r. złamał 3000 pkt), to w kolejnym roku kalendarzowym wzrost nie był niższy niż 10 proc. Wyjątkiem był okres bańki internetowej, ale wtedy rynek rósł przez cztery kolejne lata w tempie ponad 20 proc. rocznie, co oderwało wyceny od realiów gospodarki. Tomasz Bursa jest także optymistą względem rynków wschodzących, w szczególności krajów Azji Południowo-Wschodniej, które mają atuty w postaci zjawisk demograficznych (młode społeczeństwa) oraz postępującego rozwoju instytucji i systemów prawnych. Beneficjentem ich rozwoju powinien być stary kontynent, ponieważ europejskie spółki konsumenckie, motoryzacyjne, dóbr luksusowych itd. są tam obecne w większym stopniu niż spółki amerykańskie.
— W tych okolicznościach europejski rynek akcji w krótkim terminie może być lepszy niż Wall Street — nie wyklucza Tomasz Bursa.
Ekspert widzi też krótkoterminowy potencjał w polskich akcjach, wynikający z jednej strony z tego, jak rynek jest wyprzedany, a z drugiej ze zmiany salda przepływów kapitału (z ujemnego na dodatnie dzięki pieniądzom z pracowniczych planów kapitałowych).
— Ziemia jest wyschnięta, więc jeśli skapnie trochę kapitału, to może coś urośnie. W długim terminie decydujące będą jednak trendy strukturalne, a na dziś rodzime spółki nie mają ekspozycji na 5G, internet rzeczy czy chmurę — zaznacza Tomasz Bursa.
W jego ocenie jedyną branżą, która na tle globalnym jest mocna, jest produkcja gier.
— Nie mamy natomiast spółek eksponowanych na konsumenta, nie ma wielu spółek z branży ochrony zdrowia, technologicznych czy przemysłowych o znaczeniu międzynarodowym — dodaje Tomasz Bursa.
Jego zdaniem problemem GPW jest silna konkurencja ze strony funduszy private equity, które „wysysają” ciekawsze spółki. Na koniunkturze cieniem kładą się też ogólnoeuropejskie trendy. Starzenie się społeczeństw powoduje, że coraz większa grupa potencjalnych inwestorów nie ma wysokiej skłonności do podejmowania ryzyka. Słabo rozwinięta jest też możliwość taniego inwestowania, np. poprzez ETF.
Selekcja obligacji
Ekspert prognozuje, że nadchodząca dekada będzie stała pod znakiem skrajnie niskich (choć raczej już nie ujemnych) stóp procentowych w krajach o niskim tempie wzrostu i niekorzystnych trendach demograficznych, jak Japonia i kraje europejskie.
— Żeby wybuchła długoterminowa i strukturalna inflacja, musi być popyt na kredyt. Czy 80-letni Japończyk weźmie kredyt na mieszkanie, czy 60-letni Europejczykzacznie rozwijać przedsiębiorstwo? W takich warunkach Bank Japonii czy Europejski Bank Centralny mogą czuć się swobodnie i bardzo długo utrzymać stopę w okolicach zera — mówi Tomasz Bursa, który przewiduje stymulację fiskalną w strefie euro, nakierowaną na inwestycje uzasadnione zmianami klimatycznymi.
— Jest na nie medialny popyt i nikt przeciwko nim nie zaprotestuje. Koszt finansowania jest niski, a kapitału jest bardzo dużo. To może być próba wyciągnięcia 6wielu gospodarek ze stagnacji — mówi Tomasz Bursa.
Specjalista nie zakłada, by w sytuacji, w której stopy procentowe już raczej nie będą spadać w Europie, można było liczyć na osiągnięcie zysków na obligacjach rządowych. Szanse na to są na wybranych rynkach wschodzących, a także na obligacjach korporacyjnych, ale tych z segmentu o podwyższonym ryzyku i tym samym rentowności (tzw. high yield).
— Tu panuje hossa, dlatego warto szukać okazji, np. wśród spółek budujących infrastrukturę, i zaangażowanych w technologię 5G. Inwestorzy szukają też zielonych obligacji — mówi wiceprezes OPTI TFI.
Sposób na zyski
Tomasz Bursa uważa, że przewagą konkurencyjną OPTI TFI są kompetencje właśnie w obszarze zagranicznych obligacji korporacyjnych.
— To trudniejszy segment niż obligacje rządowe i wymaga większego nakładu pracy. Mamy duże doświadczenie w analizie spółek, które byliśmy w stanie przełożyć na rynek kredytowy. Na niego oddziałują oczywiście inne czynniki niż na rynek akcji, ale koniec końców chodzi o to, czy to dobry biznes i czy generuje cash flow. Do tego dochodzi oczywiście komponent stóp procentowych. Nasz fundusz obligacji zagranicznych okazał się sporym sukcesem i osiągnął aktywa o wartości kilkudziesięciu mln zł — dodaje Tomasz Bursa.
Portfel funduszu jest silnie zdywersyfikowany zarówno pod względem sektorowym, jak i geograficznym (dominują w nim emitenci zagraniczni).
— Spotykamy się ze spółkami, uczestniczymy w konferencjach, czytamy raporty. Wierzę, że liczy się praca, fundamentalna analiza, logiczne myślenie, a nie to, czy mamy możliwość dowiedzenia się jakichś insiderskich informacji po spotkaniu ze spółką — mówi ekspert OPTI TFI.
Jak zaznacza, zagraniczne rynki obligacji korporacyjnych mają sporo atutów, takich jak transparentność i płynność.
— Dla małego funduszu argumentu płynności w odniesieniu do polskiego rynku nie ma, ale trzeba mieć na uwadze to, co się dzieje w krańcowych momentach rynku. W momencie ucieczki kapitału nawet fundusz, który ma 50 mln zł aktywów, może mieć problem z wyjściem z wielu składników portfela. Za granicą sprzedaż obligacji za 1-2 mln EUR to kwestia minut, w Polsce sprzedanie papierów za 10 mln zł na Catalyst może zająć kilka tygodni — uważa Tomasz Bursa.
Dwa filary TFI
OPTI TFI działa od 2013 r. i osiągnęło poziom ponad 500 mln zł aktywów pod zarządzaniem. Zostało założone przez byłych analityków rynku kapitałowego. Towarzystwo zarządza funduszami inwestycyjnymi zamkniętymi o różnych strategiach, inwestującymi głównie na rozwiniętych rynkach akcji i obligacji korporacyjnych. Drugą odnogę biznesu stanowią fundusze dedykowane, realizujące indywidualnie dobrane strategie, tworzone dla klientów, którzy mają aktywa na poziomie 20-30 mln zł.
— Klienci z takimi aktywami są często zbyt mali dla zagranicznych bankierów prywatnych, a jednocześnie za duzi na rodzimy private banking. Inwestor ma dużą kontrolę nad portfelem, często musi osobiście zatwierdzać ważniejsze decyzje. Otrzymuje u nas opiekę dużo bardziej spersonalizowaną niż w dużych bankach — mówi Tomasz Bursa.