HOSSA SPRZYJA KOLEKCJONEROM AKCJI

Magdalena Bieńkowska
opublikowano: 1999-03-31 00:00

HOSSA SPRZYJA

KOLEKCJONEROM AKCJI

Obrót zabytkowymi papierami wartościowymi to nowy i trudny rynek

Polscy inwestorzy giełdowi wyzuci są z sentymentu do starych, zabytkowych papierów wartościowych. Na polskiej giełdzie, podobnie jak na większości giełd światowych, akcje spółek mają postać komputerowego zapisu. Na świecie jednak historyczne papierowe walory stworzyły rynek kolekcjonerski już 40 lat temu.

Pierwsza galeria handlująca historycznymi papierami wartościowymi powstała przed sześcioma laty. Dotąd — mimo kilku prób zawiązania podobnego przedsięwzięcia w Szczecinie, Gdańsku i Wrocławiu — warszawska Galeria Akcji nie ma bezpośredniej konkurencji.

Reklamy i mecenat

Tomasz Górniak, właściciel Galerii Akcji, szacuje liczbę prywatnych kolekcjonerów, którzy stale zainteresowani są obrotem zabytkowymi papierami w Polsce, na 100 osób. Historycznymi papierami wartościowymi często interesują się także instytucje finansowe, takie jak banki czy towarzystwa ubezpieczeniowe. Instytucje te chętnie nabywają stare papiery w celach reklamowych, do dekoracji biur i gabinetów, a nawet po to, by uwiarygodnić i przypominać klientom swoje polskie korzenie.

— To bardzo wyraźna tendencja — potwierdza Tomasz Górniak — niedawno towarzystwa ubezpieczeniowe wykupiły niemal cały mój zbiór zabytkowych polis ubezpieczeniowych. Między innymi dzięki temu zjawisku to właśnie polskie zabytki są najchętniej kupowane, a ich ceny — na nieokrzepłym polskim rynku kolekcjonerskim — rosną.

W związku z tą tendencją wśród kolekcjonerów krąży anegdota o hojnym geście Banku Przemysłowo-Handlowego, który w zeszłym roku wykupił dużą część słynnej kolekcji prof. Kałkowskiego — największego w Polsce autorytetu w dziedzinie wyceny akcji. BPH chciał jakoby podkreślić i przypomnieć swoje polskie korzenie wobec przejęcia części jego udziałów przez Bayerische Hypo und Vereinsbank. Także BPH jest wiernym kibicem i mecenasem polskiego rynku kolekcjonerskiego, to właśnie bank sfinansował wydanie albumu poświęconego tej tematyce oraz paru kalendarzy ściennych z wizerunkami zabytkowych akcji.

Kłopoty z wyceną

Filateliści i numizmatycy od lat dysponują licznymi katalogami, dzięki którym mogą zorientować się w cenach znaczków i monet. Polscy kolekcjonerzy historycznych papierów wartościowych pozbawieni są tego podstawowego narzędzia, jakim jest katalog czy najprostszy cennik. W Europie Zachodniej organizuje się aukcje, które są podstawą do publikowania cen i sporządzania katalogów, w Polsce na takie aukcje trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Dokonanie wyceny nie jest więc łatwym procesem, nie jest jednak przedsięwzięciem całkiem beznadziejnym, jeśli weźmie się pod uwagę 11 złotych reguł. Do najważniejszych kryteriów należą: wiek dokumentu i rzadkość występowania. W przeciwieństwie do filatelistów kolekcjonerzy akcji nie przykładają wagi do idealnego stanu zachowania dokumentu, natomiast (także inaczej niż w przypadku znaczków) liczą się walory estetyczne papieru. Im więcej zdobień, barwnej grafiki, tym papier bywa droższy. Wśród zachodnich kolekcjonerów głośny jest przypadek podrobienia, czy też raczej przerobienia, serii akcji spółki spedycyjnej. Przebiegli pseudokolekcjonerzy oryginalne dokumenty przyozdobili (biegnącym przez całą szerokość arkusza) rysunkiem samochodu, licząc na to, że atrakcyjna grafika spowoduje wzrost ceny. Tak się też stało, niedoinformowani zbieracze chętnie przepłacili za imponujący graficznie dokument.

Wartości estetyczne akcji nakręciły także popyt na notowane obecnie na giełdzie nowojorskiej walory słynnej Planet Hollywood — sieci restauracji prowadzonej przez trójkę amerykańskich megagwiazd. Tu nie bez znaczenia było także kolejne kryterium wyceny zabytkowych akcji — czyli stopień popularności spółki. Stąd nabywcy akcji tej właśnie spółki żądają najczęściej przy transakcji jak największej liczby formularzy potwierdzających posiadanie akcji. Niezależnie od tego, czym tłumaczyłaby się popularność barwnych formularzy wydawanych przez Planet Hollywood, fakt pozostaje faktem: ich wartość kolekcjonerska przewyższa wartość rynkową.

Kolejnym ważnym kryterium w wycenie akcji są podpisy. Jeżeli są oryginalne, a nie jak w większości druków reprodukowane, cena dokumentu rośnie. Do absolutnych rekordów cenowych można zaliczyć akcje z oryginalnymi podpisami Rockefellera. Jeden egzemplarz został wyceniony na 1 mln USD (3,95 mln zł).

Perspektywy

Zainteresowanie zabytkowymi akcjami podlega najdziwniejszym motywacjom. Dla Tomasza Górniaka najlepszy był rok 1993, kiedy parkietowa hossa podniosła zainteresowanie starymi papierami.

— Wyglądało to tak, jakby chętnie wówczas kupowane sentymentalne bibeloty były potwierdzeniem satysfakcji odniesionej przez inwestora na giełdzie — wspomina Tomasz Górniak.

Obecnie popyt utrzymuje się na mniej więcej stałym poziomie. Zdecydowana większość klientów zadowala się najtańszymi bibelotami, które można kupić już nawet za 5 zł. Ceny większości oferowanych w Galerii Akcji papierów wahają się więc między 5 a 100 zł. Na życzenie klienta dużo droższe przedmioty sprowadza się z Niemiec i Szwajcarii. To w tych właśnie krajach rynek handlu starymi papierami jest najsilniejszy i najlepiej zorganizowany. Symptomatyczne jest także i to, że to zabytkowe akcje z tych właśnie krajów utrzymują generalnie najwyższe ceny. Najtańsze spośród zabytków europejskich są stare dokumenty rosyjskie.

Historia robi kolekcjonerom ciekawe niespodzianki. W 1952 r. niemiecki Commerzbank wydał na część dóbr pozostałych we wschodnich Niemczech akcje zastępcze — tzw. resztówki. Z biegiem lat, kiedy nadzieje na odzyskanie majątku pozostałego w części wschodniej zaczęły topnieć, ceny akcji spadły ze 100 do 2 marek. Wówczas nabywcy zaczęli się ich pozbywać, licząc już jedynie na ich wartość kolekcjonerską. Dzisiaj wobec wielkiej szansy odzyskania majątku przez niemiecki bank kolekcjonerzy, którzy przed kilkunastoma laty za kilka marek nabyli jego akcje, już dziś mogą cieszyć się kilkudziesięciokrotnym zyskiem. Kolekcjonowanie historycznych akcji może przynieść więc także i taką nadspodziewaną satysfakcję.

NIESPEŁNIONE PRAGNIENIE: Marzyłaby mi się sytuacja, w której Galeria stałaby się spółką akcyjną. To powszechna praktyka w Europie Zachodniej. Wydawalibyśmy wówczas piękne akcje, które stałyby się przedmiotem giełdowego obrotu, a także byłyby dziełem sztuki — mówi Tomasz Górniak, właściciel Galerii Akcji.

fot. Małgorzata Pstrągowska