Hugo Boss kreuje modę na górskie stoki

Karolina Guzińska
opublikowano: 2001-12-17 00:00

Wśród najlepszych i oczywiście najdroższych dostępnych w Polsce nart są Dynastar Avent Premiere nr 1. Kosztują 7 tys. zł. Nie ma ich jednak w ciągłej sprzedaży.

— Można je zamówić. W ubiegłym roku sprzedaliśmy jedną parę takich nart. Sprowadziliśmy ją dla prezesa banku — wyjaśnia Jacek Ruszel, szef produktu Ski Team.

Podkreśla jednak, że kupujący takie narty oprócz sporych pieniędzy muszą posiadać też odpowiednie umiejętności. W przeciwnym razie nie wykorzystają w pełni możliwości desek.

— Dynastar Avent Premiere nr 1 powstały na bazie nart wyczynowych. Nadają się do jazdy w każdym terenie. Oprócz jakości i wielkich możliwości mają ciekawy design — zmieniają kolor w zależności od kąta padania promieni słonecznych — mówi Jacek Ruszel.

Charakterystyczny wygląd mają również narty Dynastar Intuitiv 74. Ich twórcy inspirowali się kształtem jachtów startujących w Pucharze Ameryki.

— Dziób deski jest w kształcie dziobu jachtu — ma wyżłobienie przypominające kewlarowe żagle. Oprócz szczególnego wyglądu sprzęt ten ma specjalne właściwości, są to bowiem narty freeridowe, przeznaczone do, ostatnio coraz modniejszej, jazdy po dzikim, nie przygotowanym terenie. Kosztują 2400 zł — wyjaśnia Jacek Ruszel.

Narty nadające się zarówno do jazdy w dzikim terenie, jak i na przygotowanych stokach to Atomic Beta Ride 1120. Kosztują 2100 zł. Podobną jakość mają deski Salomon z serii Pilot. Na te narty trzeba wydać ponad 2 tys. zł. Tyle samo kosztują narty marki Rossignol, wykonane w technologii T Power.

— Ta technologia pozwala skrócić długość narty, pozostawiając właściwości długiej deski — informuje Jacek Ruszel.

Ciekawe są narty marki Volant, kosztujące 3 tys. zł. Mają one stalowy płaszcz.

Od dwóch lat w Polsce sprzedawana jest szwajcarska marka Stöckli.

— Produkuje je mała, właściwie rodzinna, fabryka w Szwajcarii. Co roku na rynek trafia kilkadziesiąt tysięcy desek Stöckli. Najlepiej sprzedają się w Stanach Zjednoczonych i Japonii. Do Polski sprowadzamy co roku kilkaset par tych nart — wyjaśnia Tomasz Kominko z Top Zakopane, przedstawiciela firmy Stöckli w Polsce.

Najdroższe deski z tegorocznej kolekcji tej firmy to Stöckli Sky Carve II. Kosztują około 2500 zł.

— Deski te zachowują się idealnie w każdym terenie. Pozwalają się doskonale prowadzić w skręcie — wyjaśnia Tomasz Kominko.

Stöckli kupują pasjonaci narciarstwa — ludzie, którzy się na tym znają i mają wysokie umiejętności.

Narciarstwo też idzie z modą, nie tylko w kwestii kombinezonów. Sprzętem narciarskim zainteresowała się firma Hugo Boss. W tym roku wypuściła na rynek limitowaną serię 300 par swoich nart. Czarnych desek z pomarańczowym napisem Hugo Boss pojawiło się w polskich sklepach zaledwie kilkadziesiąt.

— Są one dostępne w punktach Hugo Bossa i sklepach sportowych. Cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Przykuwają wzrok klientów. Wielu pyta o ten sprzęt, ale na razie sprzedaliśmy zaledwie kilka sztuk. Na zakup decydują się ludzie bogaci, menedżerowie dużych firm, którzy w swojej kolekcji mają więcej niż jedną parę nart. Za deski Hugo Bossa trzeba zapłacić 3 tys. zł — wyjaśnia Jacek Ruszel.

Twierdzi, że pod znakiem Hugo Bossa kryją się narty Dynastar Speed Carve Autodrive. W ubiegłym roku zostały one uznane przez amerykańskie pismo „Ski Magazine” za deski roku. Kosztują 2,5 tys. zł.