Światowi giganci chcą otwierać centra nowoczesnych usług biznesowych w Polsce
IBM i HP, które mają we Wrocławiu centra, szukają kolejnych miejsc. Podobnie jak PG, obecny już w stolicy.
69 tys. osób pracuje w Polsce w centrach usług firm z kapitałem zagranicznym. Ta liczba szybko rośnie. Związek Liderów Sektora Usług Biznesowych (ABSL) przewiduje, że do końca tego roku będzie ich 75,5 tys. Nad Wisłą pojawiają się kolejne światowe koncerny, ale i inwestorzy już tu obecni nie zasypiają gruszek w popiele.
— IBM, HP i Procter Gamble chcą otwierać nowe centra usług. Każda z firm może zatrudniać docelowo tysiąc i więcej osób — mówi "PB" wysokiej rangi urzędnik państwowy.
Oczywista oczywistość
Janusz Dziurzyński, dyrektor PG Global Business Services, i Jolanta Jaworska, dyrektor ds. programów publicznych w IBM na Europę Środkową i Wschodnią, odmawiają komentarzy. Jacek Levernes, wiceprezes HP Global Business Services na region Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki (EMEA), jest nieosiągalny. Jednak ich koledzy po fachu uważają plany firm za naturalną kolej rzeczy.
— Polska staje się europejskim hubem dla nowoczesnych usług. Te trzy firmy mają już swoje centra w naszym kraju, a do 80 proc. wzrostu w sektorze pochodzi od już obecnych inwestorów, którzy mają dobre doświadczenia i widzą olbrzymie oszczędności związane z kosztami i jakością pracy. Nie jest to dla mnie niespodzianka — komentuje Marek Grodziński, wiceprezes BPO Capgemini Polska.
HP dopiero przymierza się do poszukiwań lokalizacji w Polsce. PG, który ma w Warszawie centrum usług IT, już w ubiegłym roku odwiedził m.in. Wrocław, Kraków i Katowice. Potem projekt zawiesił, ale teraz z nim wraca. IBM odwiedził Rzeszów, Lublin i Szczecin, ale wielką konkurencją dla Europy Środkowej są Filipiny czy Malezja.
— Mamy 38 lokalizacji w Polsce, a największe centra operacyjne w Katowicach i Chorzowie. Za wyborem Śląska przemawiały: lokalizacja —stosunkowo dogodny dojazd z Warszawy, gdzie pracuje większość naszych klientów — atrakcyjne ceny, brak konkurencyjnych firm, elastyczność w zakresie dostosowania powierzchni oraz dostęp do wykwalifikowanych pracowników. W tzw. metropolii Silesia działa ponad 40 szkół wyższych. Takim wynikiem nie może pochwalić się żaden inny region w Polsce. Rynek śląski jest nadal bardzo pojemny, o czym mogliśmy przekonać się w ubiegłym roku, kiedy musieliśmy w dwa tygodnie zatrudnić ponad 250 osób. Ze względu na zdecydowanie mniejszą rotację zdecydowaliśmy się zbudować w Katowicach także nasze Centrum Kompetencji IT — opowiada Konrad Rochalski, prezes Outsourcing Experts.
— Jeśli zatrudnienie ma sięgać tysiąca osób, rozważałbym Łódź, Katowice, Poznań czy Trójmiasto. Kraków i Wrocław są dziś zbyt gorące. Jeśli projekt ma być mniejszy, najlepsze byłyby Rzeszów, Opole, Lublin czy Bydgoszcz, choć trzeba wziąć pod uwagę ograniczenia językowe — mówi anonimowo przedstawiciel z branży.
Doskonałe referencje
Właśnie we Wrocławiu wielkie ośrodki mają już (i rozbudowują) HP i IBM.
— Jeśli firmy wejdą do nowych miast, będzie to dowód na to, że Wrocław jest doskonałą referencją dla Polski — podkreśla Tomasz Gondek, wiceprezes Agencji Rozwoju Aglomeracji Wrocławskiej.
Świetne miejsce
— Od Syczuanu do Manhattanu dla międzynarodowych korporacji staje się coraz bardziej jasne, że Polska oferuje w Europie najkorzystniejsze warunki dla centrów usług biznesowych. Działające w naszym kraju centra ciągle nie wyczerpują intelektualnego potencjału polskich absolwentów. To właśnie ich wysokie kwalifikacje i stosunkowo niewysokie koszty pracy, w połączeniu ze stabilnością gospodarczą kraju, stanowią główny wabik dla międzynarodowych koncernów. Coraz wyraźniej widać, że Polska zdobywa inwestycje umysłami, a nie rękami do pracy — uważa Sławomir Majman, prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych.
Na decyzję rządu czeka program wspierania inwestycji o dużym znaczeniu dla gospodarki. Sektor nowoczesnych usług biznesowych jest w nim potraktowany preferencyjnie — firmy mogą się ubiegać o wsparcie także przy projektach w dużych aglomeracjach o niskiej stopie bezrobocia. Pozostali muszą w takim przypadku poprosić o zgodę rząd.
Branża jak królik z kapelusza
Usługi biznesowe sześć lat temu jeszcze raczkowały. Dziś to już całkiem spora część gospodarki.
Centra usług biznesowych to najmłodsza licząca się w Polsce gałąź gospodarki. Pierwsze inwestycje zagranicznych firm powstawały nad Wisłą w 2005 r. Przez sześć lat branża rozwinęła się do imponujących rozmiarów. Jak szacuje Związek Sektora Liderów Usług Biznesowych (ABSL), na koniec 2010 r. centra z zagranicznym kapitałem (oprócz nich działa w Polsce wiele krajowych) zatrudniały 69 tys. osób, a w 2011 r. powstanie kolejnych 6,5 tys. etatów. Pod względem wielkości zatrudnienia zagraniczne centra usług to dziś branża większa niż przemysł drzewny, branża chemiczna czy odzieżówka. Nawet produkcja urządzeń elektronicznych — branża, w której Polska jest europejskim zagłębiem — zatrudnia o 20 tys. mniej ludzi niż centra usług.
— To jest branża, która w ciągu kilku lat wyrosła z niczego, a dziś jest sporym, szybko rozwijającym się rynkiem pracy. Co ważne, dawała pracę nawet w czasie kryzysu — kiedy wiele firm zwalniało, centra usług mocno zwiększały zatrudnienie. W dodatku ma przed sobą obiecujące perspektywy. Potencjał jeszcze nie został wyczerpany — mówi Leszek Kurycyn, dyrektor operacyjny Manpower Professional.
Branża poszukuje przede wszystkim księgowych i specjalistów obsługi klienta.
— Najczęściej wymagane są dość podstawowe kwalifikacje zawodowe, choć konieczna jest znajomość dwóch języków obcych. Coraz częściej pojawiają się też oferty na bardziej specjalistyczne stanowiska, głównie związane z finansami, doradztwem czy systemami informatycznymi — mówi Leszek Kurycyn.
Branża ma też imponujące obroty. Według danych ABSL wartość usług biznesowych wykonywanych w Polsce i sprzedawanych za granicę wynosi 8,5 mld zł. Usługi wykonywane dla klientów krajowych dają centrom przychody wynoszące 3,9 mld zł — wynika z danych Instytutu Outsourcingu. Łączne przychody są więc porównywalne z przychodami polskiego przemysłu tytoniowego (12,1 mld zł za 2010 r.) czy farmaceutycznego (15,4 mld zł).