Serinus Energy, czyli poszukiwawczo-wydobywcza spółka kontrolowana przez Jana Kulczyka, nie może być zadowolona z nowej polityki gazowej ukraińskiego rządu. Rząd ogłosił wprawdzie, że od kwietnia zupełnie zrezygnuje z zakupów w Rosji, jednak nie na rzecz intensywniejszego wydobycia w kraju, ale zwiększonego importu gazu z Zachodu, nota bene też rosyjskiego, bo dostarczanego Ukrainie na zasadzie reeksportu z Unii Europejskiej.
— Intensywny import już wpłynął na zmniejszenie popytu na nasz gaz, a to przełożyło się na ograniczenie produkcji. Produkujemy teraz poniżej 700 tys. m sześc. gazu dziennie, podczas gdy w zeszłym roku osiągaliśmy nawet 1,1 mln m sześc. — przypomina Jakub Korczak, wiceprezes Serinus Energy.
Maksima produkcyjne Serinus osiągał w warunkach gwałtownych walk, kiedy import z Zachodu był jeszcze nikły. Teraz przegrywa ceną. Gaz z Rosji sprzedawany jest obecnie po 329 USD za 1000 m sześc. (a zapowiedzi zwiastowały dalszy wzrost do 348 USD), a reeksportowany z Unii — po 250-270 USD.
— Nasze ceny są zbliżone do zachodnich. Moglibyśmy sprzedawać taniej, ale rząd obciąża nas jednocześnie zwiększonymi opłatami od wydobycia — tłumaczy Jakub Korczak. Zarząd Serinusa zapewnia jednak, że firma zarabia nawet w obecnych warunkach, choć moce (ludzie i sprzęt) ma niewykorzystane.
— Będziemy jednak myśleć o oszczędnościach w firmie — zapowiada Jakub Korczak. Serinus już zaczął zaciskanie pasa, głównie ze względu na spadek cen ropy naftowej. Inwestycje ściął w tym roku do 17 mln USD, wobec 68 mln USD w ubiegłym. Większość tej kwoty wyda w Rumunii, a po 2-4 mln USD na Ukrainie i w Rumunii.