Po ponad dwóch latach deflacji nikt nie spodziewał się, że wzrost cen nagle poszybuje. W styczniu towary i usługi konsumpcyjne były droższe o 1,8 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. Chociaż większość ekspertów spodziewała się, że inflacja szybko podniesie głowę, to niewielu, że tak mocno.

— W porównaniu ze zmianami w poprzednich latach w styczniu bieżącego roku szczególnie duże przyspieszenie tempa wzrostu cen nastąpiło w przypadku żywności, które zwiększyły się aż o 1,8 proc. m/m wobec 1,0 proc. m/m przed rokiem. Podrożały także koszty użytkowania mieszkania i nośniki energii — mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku.
Dane za styczeń GUS będzie jeszcze korygował na podstawie zaktualizowanego w marcu koszyka inflacyjnego, ale eksperci już przewidują, że wzrost cen będzie nabierał tempa w kolejnych miesiącach — w lutym mogą przekroczyć 2 proc.
— Po raz pierwszy od stycznia 2013 r. inflacja jest w paśmie bezpośrednich odchyleń od celu RPP [2,5 proc. plus/minus 1 pkt proc. — przyp. red.] i po raz pierwszy od 2011 r. stopa referencyjna NBP jest poniżej inflacji — podkreśla Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK.
Jego zdaniem, nie będzie to jeszcze powód do gwałtownych reakcji władz monetarnych, bo statystyki mają charakter wstępny oraz wciąż nie wiadomo, czy to trwały trend, czy jednorazowe przesunięcie na wyższy, ale stabilny poziom. Dla większości analityków nadal aktualny pozostaje scenariusz stabilizacji stóp procentowych w tym roku, jednak pojawia się wokół niego więcej znaków zapytania.
— Spodziewamy się dalszego przyspieszenia wzrostu cen konsumpcyjnych w kolejnych miesiącach, a w trzecim kwartale inflacja może być już wyraźnie wyższa od celu inflacyjnego NBP na poziomie 2,5 proc. Nasz scenariusz bazowy nadal zakłada stabilizację stóp procentowych NBP do końca 2017 r., jednak w scenariuszu ryzyka nie wykluczamy ich podwyżki w drugiej połowie roku, gdyby odczyt inflacji w kolejnych miesiącach okazał się wyraźnie wyższy od obecnych oczekiwań — przyznaje Adam Antonika, ekonomista Banku Pekao.