Należąca do firmy Integer sieć InPost miała w Czechach i na Słowacji nieco ponad 100 paczkomatów. Teraz — jak informuje czeski, specjalistyczny miesięcznik „Logistika” — są one własnością firmy Mall. cz, która jest częścią działającej w kilku krajach naszego regionu międzynarodowej grupy e-commerce Mall Group.

Nowy czeski lider
Nabywca ma najpierw pilotażowo uruchomić kupione paczkomaty w kilku lokalizacjach w Pradze, a następnie w ramach rozszerzenia sieci przyłączyć do niej 78 miejsc w Czechach i 31 na Słowacji. Czasopismo podkreśla, że dzięki transakcji Mall.cz przegonił firmę Alzu, która była dotychczas liderem rynku paczkomatów u naszych południowych sąsiadów. Ivan Vodička, dyrektor w Mall Group, którego słowa przytacza „Logistika”, mówi o ponad 150 lokalizacjach w Czechach i 120 na Słowacji (razem z punktami sieci Uloženek, z którą współpracuje Mall.cz).
Czechy i Słowacja to kolejne kraje, z których InPost się wycofał. Kiedyś operator miał paczkomaty w także m.in. we Francji, w Kanadzie, na Węgrzech i w Rosji. Z tego ostatniego rynku wycofał się pod koniec 2016 r. Jak pisał wtedy serwis „Wiedomosti” — powołując się na tłumaczenie Integera — powodem miały być „niezadowalające perspektywy rozwoju biznesu w tym kraju wynikające z braku wystarczającego wzrostu liczebności sieci paczkomatów”.
— Realizując strategię koncentrowania na kluczowych rynkach, już pod koniec ubiegłego roku podjęliśmy decyzję wstrzymaniu rozwoju naszej sieci w Czechach i na Słowacji, gdzie była ona stosunkowo niewielka — potwierdza powyższe informacje Wojciech Kądziołka, rzecznik prasowy Integera.
Trzy kluczowe rynki
Ten przyjęty przed dwoma laty plan polskiej firmy zakłada, że będzie ona prowadzić działalność na trzech rynkach: oprócz rodzimego także na brytyjskim oraz włoskim.
— Cały czas kontynuujemy realizację tej strategii. Polska także na tle krajów Europy Środkowej jest największym rynkieme-commerce i wciąż ma największy potencjał. Właśnie tu rozstawiamy nawet kilkanaście paczkomatów tygodniowo, zarówno w dużych miastach, jak i mniejszych miejscowościach — mówi Wojciech Kądziołka.
Dodaje, że obecnie krajowa sieć InPost liczy 3,8 tys. paczkomatów, a do końca roku ma ich być 4,5 tys. Rzecznik Integera wyjaśnia, że skoncentrowanie się na rynku polskim wynika stąd, że właśnie tutaj zapotrzebowanie na usługi operatora stale rośnie na poziomie ok. 50 proc r/r. To znacznie szybciej od tempa wzrostu całego rynku e-commerce, ten bowiem rośnie o kilkanaście procent rocznie.
— Musimy zaspokajać popyt na nasze usługi stale inwestując i rozwijając zarówno kanał paczkomatowy, jak i kurierski — mówi rzecznik Integera.
Przytacza też statystyki: w ciągu ośmiu miesięcy tego roku InPost dostarczył ponad 46 mln przesyłek, czyli o 48 proc. więcej niż rok wcześniej. Kanał paczkomatów odnotował w tym czasie wzrost o 47 proc., a kanał kurierski — o 50 proc. Z tego powoduszefostwo grupy zdecydowało, że rozbudowę sieci paczkomatów będzie prowadzić na najbardziej dochodowych i perspektywicznych rynkach.
Miało być inaczej
Gdy w 2012 r. powstawała koncepcja easyPack, a w projekt budowy europejskiej sieci kilkunastu tysięcy paczkomatów inwestował fundusz PineBridge, to Rosję, Ukrainę, Czechy i Słowację wymieniano, jako rynki zagraniczne, na których paczkomaty staną w pierwszej kolejności. Dwa lata później spółka chwaliła się, że działalność za południową granicą jest już rentowna.
Paczkomaty działały tam początkowo w ramach umowy na wyłączność z firmą kurierską In Time. Paczkomatowa sieć polskiej firmy przeżyła spore perturbacje na początku ubiegłego roku w związku z problemami Integera z obsługą zadłużenia i pozyskaniem kapitału na rozwój, zakończonymi zdjęciem spółki z giełdy przez fundusz Advent, działający w porozumieniu z prezesem Rafałem Brzoską. Zgodnie z publikowanymi na GPW sprawozdaniami finansowymi na koniec 2016 r. spółka miała 5,8 tys. paczkomatów w kilkunastu krajach, przede wszystkim w Polsce (2,1 tys.), Wielkiej Brytanii (1,2 tys.) oraz Francji i Włoszech. Wraz z eskalacją kłopotów firmy paczkomaty były wycofywane z „najmniej perspektywicznych krajów”, czyli Rosji, Ukrainy i Malezji, skąd trafiały przede wszystkim do Polski.
W połowie września w paczkomaty zainwestował amerykański fundusz KKR, który zagwarantował 125 mln EUR finansowania dla spółki w ciągu blisko sześciu lat. To właśnie dzięki tym pieniądzom rozrosnąć ma się polska sieć.
OKIEM EKSPERTA
Trudno o kupca na sieć
KRZYSZTOF PISKORSKI, prezes Instytutu Pocztowego
Nie sądzę, by kupno sieci maszyn w Czechach przez Mall.cz mogło stanowić sygnał dla polskiego rynku — raczej trudno się spodziewać, że polscy duzi gracze e-handlowi zdecydują się na podobne ruchy. Sieci maszyn do odbierania przesyłek w różnych krajach budują wyspecjalizowane spółki, grupy kurierskie, a także państwowi operatorzy pocztowi — tak jest na przykład w Hiszpanii, gdzie tamtejsza poczta ma prawie 3 tys. urządzeń. Modele wykorzystania takiej sieci są różne, ale coraz częściej do maszyn dostarczane są przesyłki z wielu źródeł i nie działają one na wyłączność dla jednego gracza e-handlowego. Powód jest prosty: stworzenie i utrzymanie naprawdę dużej sieci maszyn w dobrych lokalizacjach jest bardzo kapitałochłonne i w praktyce niewiele firm bierze na siebie taki ciężar. Powstają mniejsze lub większe sieci krajowe, a budowę dużej sieci mogą udźwignąć finansowo tylko giganci w rodzaju Amazona lub dużych sieci handlowych. Znacznie tańszą opcją jest budowanie sieci punktów odbioru osobistego — bez maszyn — w oparciu o współpracę z działającymi na rynku sieciami handlowymi, stacjami benzynowymi itp.