Koronawirus osłabił wszystkich handlowców, którzy nie sprzedają jedzenia. Wielotygodniowe zamknięcie galerii handlowych przełożyło się na kilkudziesięcioprocentowy spadek przychodów detalistów, a luki nie zdołały zasypać szybko rosnące wyniki e-sklepów. Sytuacja powoli wraca do normalności, ale klientów jest mniej niż wcześniej.

— W pierwszych tygodniach po zniesieniu ograniczeń wyraźnie gorsze wyniki miały te sklepy, które mieszczą się w dużych galeriach handlowych. Sklepy w mniejszych centrach handlowych radzą sobie lepiej. Tracimy przypadkowych klientów, którzy wchodzili do sklepu przy okazji odwiedzin w galerii handlowej — mówi Artur Mikołajko, prezes spółki Intersport Polska.
Internetowe przyspieszenie
Notowany na GPW Intersport ma w Polsce 33 sklepy. W pierwszej połowie maja ich obroty były o blisko 40 proc. mniejsze niż rok wcześniej, w drugiej o 34 proc.
— Na początku czerwca spadek sprzedaży był jeszcze mniejszy. Sytuacja się stabilizuje i można zakładać, że w ciągu kilku miesięcy ludzie wrócą do sklepów i będą robili zakupy jak wcześniej. Jednocześnie mocno rośnie sprzedaż przez internet — mówi Artur Mikołajko.
Przed pandemią internet odpowiadał za około 7 proc. przychodów Intersportu.
— Teraz to 15 proc., a do końca tego roku możemy dojść do 20 proc. Spodziewaliśmy się oczywiście, że dojdzie do rynkowej ewolucji w kierunku e-sprzedaży, ale to, co miało stać się za trzy lata, wydarzyło się w miesiąc. Z jednej strony to efekt obaw przed kupowaniem w sklepach stacjonarnych, a z drugiej — zmiany pokoleniowej. Wciąż jest jednak bardzo dużo klientów, którzy lubią przychodzić do sklepu i obejrzeć sprzęt przed zakupem — mówi prezes Intersportu.
Jego zdaniem pandemia może być dla detalistów okazją do skoncentrowania się na stałych klientach.
— Tracimy klientów przypadkowych, ale pandemia nie sprawiła, że osoby codziennie uprawiające sport przestały to robić. W kwietniu był duży popyt na akcesoria fitnessowe, a teraz jest na rowery czy rolki. Słabiej sprzedaje się odzież i obuwie sportowe, a także akcesoria na basen. Co więcej, nie widać, by klienci zaczęli oszczędzać — kupują droższe rzeczy, raczej artykuły premium. Na rynku artykułów sportowych chcemy się wyróżnić m.in. markowymi artykułami — mówi Artur Mikołajko.
Technologiczna modernizacja
W roku finansowym zakończonym 31 marca Intersport miał 208,7 mln zł przychodów, o 7,7 proc. więcej niż rok wcześniej. Nieco skurczyła się powierzchnia sprzedaży sieci, natomiast sporo zainwestowano w renowację placówek. W ostatnich tygodniach w warszawskiej Arkadii ruszył drugi w Polsce sklep w formacie Intersport 2.0, w którym duży nacisk kładzie się na zastosowanie nowych technologii.
— W nowym formacie chodzi też o to, by na dużej powierzchni sklepu pokazać szeroką ofertę z 6-8 najważniejszych kategorii produktowych, a nie sprzedawać wszystkiego po trochu. Chodzo o to, by klient szukający najlepszej oferty w danej kategorii miał po co przyjść do sklepu. Mieliśmy w tym roku w planach modernizację kolejnych punktów, ale prawdopodobnie nieco się to przesunie, bo są pilniejsze wydatki. Nie planujemy zamykania placówek, bo już w poprzednich latach oczyściliśmy sieć z nierentownych lokalizacji — mówi Artur Mikołajko.
Intersport negocjuje teraz obniżki czynszów z zarządzającymi centrami handlowymi i liczy na publiczną pomoc.
— Naszej płynności finansowej na pewno pomogło zawieszenie czynszów w marcu i kwietniu, postojowe dla pracowników czy odroczenie płatności do ZUS. Z wynajmującymi negocjacje przebiegają różnie, ale większość rozumie, że warunki dla najemców muszą być lepsze. Liczymy jeszcze na wsparcie z Polskiego Funduszu Rozwoju i szukamy nowego finansowania — dodatkowy kredyt mógłby poprawić nasz cash flow, a dzięki szybszym płatnościom dla dostawców moglibyśmy uzyskać lepsze rabaty i ostatecznie poprawić marże — mówi Artur Mikołajko.
OKIEM BRANŻY
Powolny powrót do ćwiczeń
TOMASZ NAPIÓRKOWSKI, prezes Polskiej Federacji Fitness
Jeśli chodzi o powrót Polaków do klubów fitness, to było wiadomo, że będzie słabo — i jest. Pierwszy tydzień trudno uznać za miarodajny, bo wypadł w nim długi weekend, ale teraz można już mówić o tym, że frekwencja w nich wynosi 20-30, a w najlepszym przypadku 50-60 proc. tej przed epidemią. Gorzej radzą sobie duże kluby w galeriach handlowych, w mniejszych — wbrew obawom — jest sporo ćwiczących, a ponadto w tym tygodniu pomógł im rząd, zmieniając minimum powierzchni na ćwiczącą osobę z 10 do 7 m kw. Trudno jednak spodziewać się powrotu do normalności przed wrześniem, a tymczasem trzeba pracować nad przyciągnięciem ćwiczących.
O ile z posiadaczami kart konkretnych klubów nie jest źle, to dramatycznie wygląda sytuacja w przypadku użytkowników, którzy ćwiczyli dzięki kartom benefitowych programów pracowniczych — w tej kategorii spadki sięgają nawet 90 proc. Wyszliśmy z inicjatywą powołania Rady Dialogu Branżowego, w której przedstawiciele klubów różnej wielkości i operatorzy programów mogliby zastanowić się nad nowymi regułami gry w branży i nad tym, jak wesprzeć kluby w trudnej sytuacji.