Mimo że porozumienia nuklearnego z Iranem wszyscy ponoć się spodziewali, to ceny ropy i tak wczoraj spadły. — To na razie efekt psychologiczny, ale realne skutki otwarcia się Iranu też zobaczymy, tylko w dłuższym terminie — zauważa Lidia Puka, ekspert w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (PISM). Kto chce robić z Iranem interesy, nie powinien zwlekać.

Koncerny już krążą
Porozumienie sześciu państw (USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Rosji, Chin i Niemiec) z Iranem większość przywódców nazwało wczoraj historycznym. Jego szczegóły nie są jeszcze znane, ale z wypowiedzi polityków wynika, że Iran zgodził się zredukować potencjał nuklearny w zamian za zniesienie sankcji gospodarczych. Terminarz znoszenia sankcji nie został ujawniony, ale warto tego pilnować. Bo Iran ma potencjał.
— Władze Iranu wyraźnie wskazały, że zależy im na przyciągnięciu inwestorów i kapitału zagranicznego w celu zwiększenia produkcji ropy, gazu i wyrobów petrochemicznych.Dla światowej gospodarki ma to wielkie znaczenie, bo Iran jest bardzo zasobny w surowce, które są na dodatek relatywnie tanie w wydobyciu — zauważa Lidia Puka.
Ekspertka PISM przypomina, że surowcami Iranu interesują się już najwięksi — Shell i ENI są już po pierwszych rozmowach w sprawie inwestycji w złoża. Podobne spotkania ma też za sobą polskie gazowe PGNiG, ale wczoraj nie chciało się wypowiadać na ten temat. W niedawnej misji gospodarczej do Iranu uczestniczyły też władze PKN Orlen.
— Jeśli Iran wywiąże się z postanowień dotyczących redukcji potencjału jądrowego, to w perspektywie pięciu lat planuje dojść z produkcją ropy do 5 mln baryłek dziennie [dla porównania: w USA wydobywa się 11 mln baryłek dziennie — red.], podwoić wydobycie gazu, a także zainwestować w przemysł petrochemiczny — tłumaczy Lidia Puka. Rozwój będzie jednak kosztował. Według irańskich szacunków, w zależności od tempa i rozmachu inwestycji, potrzebnych będzie od 150 do 550 mld USD.
Kolejowe nadzieje
W otwierającym się Iranie biznes będzie zatem mile widziany. Również polski.
— Sygnał o normalizacji stosunków z Iranem to wielka szansa sprzedaży kilku tysięcy wagonów, kilku tysięcy tramwajów, pojazdów do metra, bardzo dużej ilości żywności, nie tylko nabiału, z mlekiemw proszku na czele. To jest olbrzymia szansa dla drobiu i polskiego mięsa wołowego, olbrzymia szansa na wiele technologii, np. z zakresu ochrony środowiska czy przetwórstwa rolniczego — komentował wczoraj, cytowany przez PAP, Janusz Piechociński, wicepremier i minister gospodarki.
Co na to biznes? Zbigniew Jakubas, właściciel Newagu, produkującego tabor kolejowy, już od dawna trzyma rękę na pulsie.
— Od dwóch lat prowadzimy rozmowy z partnerami z Iranu, dotyczące współpracy w obszarze kolejowym. Embargo było dla nas dużym problemem, więc cieszy perspektywa jego zniesienia. To dla nas gigantyczny rynek, wypłacalny, a na dodatek przyjazny Polsce. Z Persami dobrze się negocjuje, bo to ludzie honorowi — zauważa Zbigniew Jakubas.
Z jedzeniem na Wschód
Na otwarcie Iranu liczą też mleczarze. — To ogromna szansa, do której już od jakiegoś czasu się przygotowujemy i spotykamy z tamtejszymi dyplomatami. Eksperci tłumaczą, że Iran to środek świata, z którego blisko jest do innych dużych rynków, jak Pakistan, Irak czy Rosja — mówi Dariusz Sapiński, prezes Mlekovity. Przygotowuje się również branża mięsna.
— Nasze zakłady mięsne i weterynaria prowadzą rozmowy o zwiększeniu możliwości eksportu do Iranu. To jeden z pierwszych krajów w tamtym rejonie, gdzie moglibyśmy szerzej zaistnieć, nie uwzględniając Turcji, w której kiedyś byliśmy sporym dostawcą wołowiny — twierdzi Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso. Perspektywa sprzedaży produktów do Iranu pomogłaby zdywersyfikować strukturę polskiego eksportu, który w 80 proc. koncentruje się na Unii Europejskiej.
— Problem jedynie w tym, że na Bliskim Wschodzie Polska ma niską rozpoznawalność. Potrzebna byłyby kampania promocyjna — zauważa Jakub Borowski. Polskie władze tę świadomość mają. PISM już rok temu przygotował raport na temat możliwości rozwoju stosunków z Iranem. Jest tam m.in. rekomendacja dotycząca działań promocyjnych.
Z ropą dramatu nie będzie
Jeśli chodzi o długoterminowy wpływ irańskich baryłek na światowy rynek ropy, eksperci uspokajają pesymistyczne nastroje.
— Dla rynku surowcowego nie będzie to gigantyczna zmiana, bo na rynek trafi tylko trochę więcej ropy. Szacuje się, że w ciągu pierwszych dwóch, trzech miesięcy będzie to dodatkowe 100-200 tys. baryłek dziennie, a w ciągu 9-12 miesięcy 600 tys. baryłek dziennie. Łączna podaż ropy z OPEC powinna wynieść w 2015 r. około 31 mln baryłek dziennie, i to już z uwzględnieniem surowca z Iranu — zauważa Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen, największego koncernu paliwowego w Polsce.
— Wpływ irańskiej ropy na rynek nie będzie dramatyczny, choć z pewnością zwiększy się podaż, a to wpłynie na dalszą presję na ceny — stwierdza Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole.
Globalny rynek ropy boryka się z problemem nadwyżki produkcji i potencjału produkcyjnego. I to potrwa, zdaniem Adama Czyżewskiego, nawet dwa lata. — Przebiegałoby to nawet szybciej, gdyby nie umocnienie się dolara amerykańskiego. Mocny dolar, w którym notowane są surowce, osłabia sygnały cenowe płynące do firm wydobywczych na Bliskim Wschodzie — tłumaczy główny ekonomista PKN Orlen.
Orlen się cieszy
Mimo uspokajających słów notowania polskich spółek działających na rynku ropy wyraźnie zareagowały na wieści z Iranu. Na wczorajszej sesji taniały Lotos i Serinus, które mają aktywa wydobywcze, a drożał Orlen, którego biznes opiera się głównie na przetwórstwie ropy naftowej.
— Dla spółek przetwórczych każdy nieoczekiwany spadek ceny ropy to dobra wiadomość, bo to owocuje wyższymi marżami. Natomiast dla spółek poszukiwawczo-wydobywczych nie jest to wiadomość tak zła, jak mogłoby się wydawać. Po prostu zmaterializował się scenariusz, którego wszyscy oczekiwali — uważa Adam Czyżewski. © Ⓟ