Przyczyną jest najgorsza przypadłość tej profesji — obowiązek kłamania w żywe oczy. Gdy tylko sprawa została nagłośniona — kolejne rządy powinny bezwzględnie potwierdzać, że walczącej z terroryzmem opoce NATO oczywiście udostępnialiśmy lotnisko w Szymanach oraz ośrodek, a reszta to sprawa Amerykanów. Niestety, nasi władcy, i ci byli, i obecni, tchórzliwie szli/idą w zaparte.

Trudno uniknąć skojarzeń z postawą Władimira Putina w sprawie zestrzelenia Boeinga 777. Tymczasem jeden z przywódców rosyjskich buntowników z dumą podał przebieg tragedii w czwartek 17 lipca. Trwały wtedy ciężkie walki, lotnictwo ukraińskie wzmogło ataki i buntownicy byli wyjątkowo podminowani tym, co na niebie. Gdy coś zauważyli — nie analizowali kursu czy nietypowej wysokości samolotu, lecz rąbnęli rakietą, zanim rozpoznali w kogo. Szokujące świat barbarzyństwo znajduje porażająco logiczne wytłumaczenie. Ale car Kremla będzie szedł w zaparte do ostatniego swojego tchnienia.
W sprawie ośrodka na Mazurach lepiej zaś zastanowić się, jak sprawę wykorzystać biznesowo. Samorząd wojewódzki ambitnie buduje w Szymanach międzynarodowy port lotniczy. W systemie IATA otrzymał on już kod SZY — znakomite marketingowo byłoby CIA, niestety, już dawno zajęło ten kod rzymskie lotnisko Ciampino… Ale na przykład hotel o nazwie Guantanamo w Szczytnie czy okolicy to biznesowy samograj. Kiedyś zaś doczekamy turystycznego udostępnienia ośrodka w Starych Kiejkutach, który będzie miał pełne obłożenie. W nieodległym zamkowym hotelu Ryn osobiście zawsze najchętniej śpię w skrzydle więziennym…