Ja dopłacam, a ktoś inny decyduje

Bartek GodusławskiBartek Godusławski
opublikowano: 2015-10-04 22:00

Rozmowa z Jackiem Majchrowskim, prezydentem Krakowa

Puls Biznesu: Jak Pan ocenia bilans 8 lat rządów koalicji PO-PSL w kontekście sytuacji samorządów?

Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa
TOMASZ GOTFRYD

Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa: Przeżyłem w ratuszu rządy wszystkich partii, począwszy od lewicy, poprzez Prawo i Sprawiedliwość, aż do dzisiaj, czyli koalicji Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Mogę więc generalnie powiedzieć, że dla żadnej koalicji sprawy samorządów nie były najwyższej wagi. Nasze państwo cały czas się centralizuje, a samorządy są takim kwiatkiem do kożucha. Mamy dwie trzecie budżetu samorządów dawanego w formie subwencji i dotacji przez rząd, to możemy mówić o samorządności tylko w jednej trzeciej. Do tej części dorzucają nam jednak całą masę obowiązków, które musimy wykonywać w ramach zadań zleconych. Nie wspominam o tym, że doposażamy też służby państwowe jak np. policja, żeby mogły sprawniej funkcjonować.

Przed wyborami i w trakcie kampanii mamy wysyp pomysłów, które będą miały wpływ na finanse samorządów. Co Pan sądzie o inicjatywie rządowej, aby budżety władz lokalnych partycypowały w dochodach z podatku VAT?

To jest trochę tak jak z bankami. Tam, gdzie mam konto, dałem jeden przekaz: proszę mi nie oferować żadnych nowych produktów bankowych. Zawsze jest tak, że bank robi to nie w interesie klienta, tylko swoim. Zawsze traci się ostatecznie na jakiejś prowizji czy opłacie. Podobnie jest jeśli chodzi o władze centralne. Najgorszym fragmentem ostatnich dwóch kadencji były rządy premiera Jacka Rostowskiego. Ja go trochę rozumiem, jeśli chodzi o relację z Brukselą i procedurę nadmiernego deficytu, ale te limity finansowe, które są obecnie narzucone samorządom, są znacznie gorsze niż były przedtem. Dawniej mieliśmy jasny przekaz: dług nie może przekroczyć 60 proc. zrealizowanych dochodów, a wydatki na jego obsługę 15 proc. Teraz mamy różnicę między wydatkami a dochodami bieżącymi i w tym musimy się mieścić pod względem inwestycji. Dla Krakowa to oznacza kilkaset milionów złotych mniej wydatków inwestycyjnych rocznie.

Obawia się Pan pomysłów podniesienia kwoty wolnej od podatku?

Nikt, mówiąc o wyższej kwocie wolnej od podatku, nie patrzy, jaki będzie to miało wpływ na finanse samorządów, które przecież mają udział w podatku od osób fizycznych. Wszyscy skupiają się na kosztach dla budżetu państwa i tym, że podatnikom zostanie kilka złotych więcej w kieszeni. Według naszych wyliczeń, gdyby kwota wolna wzrosła do 8 tys. zł, Kraków straci na tym 200-250 mln zł rocznie. To jest nie do powetowania. Chyba, że ustawa będzie tak stworzona, że dostaniemy jakąś rekompensatę, w co wątpię. Te pieniądze będziemy musieli skądś wziąć albo komuś zabrać.

Jak wygląda w przypadku Krakowa kwestia delegowania nowych zadań dla samorządów i jakie są źródła ich finansowania?

Z reguły rząd wpisuje w ustawy, że coś nie będzie generowało dodatkowych kosztów dla samorządów. My zaś co roku dopłacamy do zadań zleconych 16-18 mln zł. Nawet oddaliśmy do sądu sprawę, żeby te pieniądze zostały nam zwrócone. Przy czym zaskarżyliśmy tylko sprawy realizowane przez Urząd Stanu Cywilnego i Wydział Spraw Administracyjnych, ponieważ one realizują tylko i wyłącznie zadania zlecone przez administrację rządową. Przymierzamy się już do kolejnych spraw sądowych. Kolejna sprawa to Karta nauczyciela, która uwiera nie tylko Kraków.

Jedną trzecią budżetu przeznaczamy na edukację. Nie bardzo rozumiem, dlaczego jako samorząd mam dopłacać 200-250 mln zł do subwencji oświatowej i jeszcze drugie tyle, żeby oświata mogła przyzwoicie funkcjonować. Ja dopłacam, a ktoś inny na szczeblu centralnym podejmuje decyzje. Nie mówię, że Kartę nauczyciela należy zlikwidować, ale jest potrzebna przynajmniej jej modyfikacja.

Jest Pan rozczarowany, że wciąż nie został rozwiązany sprawa tzw. janosikowego?

W Krakowie jest to bardzo istotny problem, ponieważ płacimy ok. 60 mln zł rocznie, ale już dla Warszawy to jest katastrofa i strata ok. 800 mln zł. Wspólnie zresztą z Warszawą wystąpiliśmy w tej sprawie do Trybunału Konstytucyjnego. Ostatecznie Trybunał w pewnym zakresie uznał nasze wątpliwości co do naliczania janosikowego, ale zmianę prawa uzależniono od „woli politycznej”. Takiej woli, jak widzimy, nie ma. Nie jestem zwolennikiem prostej likwidacji janosikowego. Moim zdaniem pieniądze, które idą na ten podatek, powinny być traktowane tak jak pieniądze unijne w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych, czyli nie być rozdzielane „gdzieś w Polsce”, ale pozostawaćw regionie. Przecież większość gmin ościennych Krakowa korzysta z naszego MPO, wodociągów czy komunikacji. Gdyby te pieniądze przeznaczyć na ulepszanie wspólnej infrastruktury, wszyscy byśmy na tym zyskali.

Co będzie dalej z tzw. ustawą antysmogową?

Wierzę, że prezydent Andrzej Duda podejmie merytoryczną decyzję i ją podpisze. Jest to dla nas naprawdę priorytetowa sprawa. Bardzo chcemy, żeby ustawa weszła w życie, bo dostaniemy wtedy mechanizm, który rzeczywiście ułatwi walkę o poprawę jakości powietrza. Sama edukacja niestety nie wystarcza. A teraz jest tak, że mamy „marchewkę” w postaci pieniędzy na wymianę pieców oraz na osłony dla najuboższych, ale nie jesteśmy w stanie wymusić na kimś zmiany ogrzewania na ekologiczne bez ustawy.

Temat uchodźców nie schodzi z pierwszych stron gazet. Część samorządów deklaruje gotowość ich przyjęcia, zapewnienia dachu nad głową i pracy. Jak to wygląda w Krakowie?

Nie wiem, na jakiej zasadzie składane są takie deklaracje. Kwestie opieki nad uchodźcami w polskim prawie ustawa o cudzoziemcach jednoznacznie przypisuje administracji rządowej. Przepisy mówią wyraźnie, że nie możemy dawać lokalu komuś, kto nie jest mieszkańcem naszej gminy. To jest trochę fantazjowanie i na tym etapie odbieram to jako wymuszanie pewnych decyzji na samorządach. Teoretycznie mogę powiedzieć, że przyjmę tysiąc uchodźców, ale co powiem wtedy 4 tys. ludzi, którzy czekają na mieszkanie? Będziemy mieli w tej sprawie spotkanie w ramach Unii Metropolii Polskich i mam nadzieję, że wypracujemy wspólne stanowisko.

Co w tej kadencji jest priorytetem dla prezydenta Krakowa?

Właściwie wszystkie duże inwestycje, które były konieczne, by miasto miało rangę metropolii i mogło się rozwijać, zostały już zakończone. Centrum Kongresowe, Tauron Arena Kraków — największa i najnowocześniejsza w tej chwili hala widowiskowo-sportowa w Polsce, oczyszczalnia ścieków, za dwa miesiące oddamy do użytku spalarnię. Nie musimy więc już nastawiać się na olbrzymie inwestycje. Dlatego w tej kadencji tak konstruuję budżet, żeby wyjść naprzeciw mieszkańcom w kwestiach drobnych rzeczy ułatwiających i poprawiających komfort życia w Krakowie. Duży nacisk będziemy kładli na sprawy związane z budową linii tramwajowych, ale też na miejską zieleń i zakładanie parków.