Fructofresh z Gubina produkuje sałatki owocowe, które sprzedaje przede wszystkim na eksport. Jeszcze kilka lat temu ponad połowa produktów firmy trafiała na rynek francuski, gdzie rozprowadzała je obsługująca segment HoReCa spółka Pomona. Kooperował z nią także jeden z najpoważniejszych konkurentów polskiego przedsiębiorstwa — francuska firma Delifruits.

Diwęglan dimetylu
W 2017 r. rywal oskarżył Fructofresh o stosowanie w sałatkach diwęglanu dimetylu, zwanego velcorinem. To oznaczona symbolem E242 substancja konserwująca, którą stosuje się w Unii Europejskiej w napojach, wodach i winach, ale nie można jej używać m.in. w sałatkach. Jak się okazało, pobrane do ekspertyzy próbki produktów polskiej spółki, które trafiły do Pomony, zawierały metanol. Ten alkohol powstaje w wyniku rozpadu velcorinu, ale jest też naturalnym produktem fermentacji owoców. Opinie na temat pochodzenia metanolu zidentyfikowanego w sałatkach Fructofresha były rozbieżne — raport ekspercki mówił o tym, że alkohol powstał w wyniku rozpadu E242, producent z Gubina temu zaprzeczał. Na początku 2017 r. sąd handlowy zakazał Pomonie sprzedaży produktów polskiej firmy. Za każde ewentualne nadużycie dystrybutorowi groziła kara 1 tys. EUR. Fructofresh z dnia na dzień stracił więc najważniejszy rynek, na którym w 2016 r. sprzedał prawie 300 tys. ton sałatek.
— To był dla nas potężny cios. Musieliśmy radyklanie zmniejszyć skalę produkcji, bo zostali nam tylko klienci w Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Danii i państwach Beneluksu — mówi Michał Bulikowski z Fructofresha.
Przychody firmy spadły drastycznie. Według KRS w 2016 r. przekraczały 55,7 mln zł, rok później wyniosły niespełna 25 mln zł, a w 2018 r. — nieco ponad 22 mln zł. W tym okresie zysk zmienił się w stratę — z ponad 8,3 mln zł netto na plusie w minus 3,1 mln zł i minus 0,85 mln zł w następnych latach. Z powodu francuskich problemów Fructofresh musiał zredukować załogę o jedną trzecią. Postanowił jednak walczyć o dobre imię i utracony rynek.
Stronniczy biegły
— Odwołaliśmy się od postanowienia sądu pierwszej instancji i w apelacji sąd orzekł, że Pomona może jednak rozprowadzać nasze produkty. Obwarował to warunkiem: nie mogą one zawierać E242. Wtedy jednak Delifruits upublicznił oświadczenie jednego z naszych byłych pracowników, który twierdził, że od 2013 r. dodawaliśmy velcorin do sałatek — relacjonuje Michał Bulikowski.
Przyznaje, że substancja faktycznie znajdowała się w firmie, jednak jej zakup wynikał z tego, że Fructofresh testował w tym czasie możliwość produkcji napojów, a do sałatek E242 nigdy nie było dodawane.
— Postanowienie sądu drugiej instancji dawało nam nadzieję na powrót na francuski rynek, jednak działania konkurencji faktycznie nam to uniemożliwiły. Niedługo potem Delifruits przystąpił bowiem do kolejnego ataku — mówi przedstawiciel Fructofresha.
Francuski producent wytoczył firmie z Gubina proces o odszkodowanie z tytułu nieuczciwej konkurencji i kłamliwej reklamy oraz żądał całkowitego zakazu sprzedaży jej produktów we Francji. Perspektywa powrotu Fructofresha na ważny rynek zaczęła się więc oddalać. Polska firma postanowiła jednak działać nieszablonowo. Najpierw udowodniła, że biegły sądowy, który na początku 2017 r. zaprezentował raport dotyczący zawartości metanolu w sałatkach z Polski, nie był niezależnym ekspertem. Wcześniej przeprowadzał bowiem analizy na zlecenie firmy Delifruits, o czym rozpatrujący sprawę sąd nie został uprzedzony. W efekcie niekorzystnydla Fructofresha raport, który stał się podstawą postanowienia z 2017 r., został wykluczony jako dowód sądowy.
Ekspracownik na emigracji
Pozostawała kwestia oświadczenia byłego pracownika, który twierdził, że firma z Gubina stosowała jednak w swoich sałatkach zakazaną w UE substancję konserwującą. Chodziło o głównego technologa, który na początku 2015 r. został dyscyplinarnie zwolniony z Fructofresha (później w wyniku mediacji tryb zmieniono na „za porozumieniem stron”). Dzięki podjęciu współpracy m.in. z detektywami i francuskim komornikiem stwierdzono, że ekspracownik jest zatrudniony w marokańskim oddziale firmy… Delifruits. To postawiło pod znakiem zapytania kwestię jego bezstronności.
— Na początku lutego sąd w Creteil stwierdził, że nie istnieje żaden niepodważalny naukowo dowód pozwalający odróżnić metanol pochodzący z fermentacji od wydzielonego wskutek obecności velcorinu. Nie ma też dowodów, które pozwalają przesądzić, że metanol wykryty w sałatkach pobranych z Pomony pochodził z E242 dodanego przez Fructofresh. W tych okolicznościach sąd uznał, że żądania naszego francuskiego konkurenta nie mają uzasadnienia, i je oddalił. To otwiera nam drogę do odzyskania rynku — mówi Michał Bulikowski.
Firma przygotowuje się już do ponownego wprowadzenia sałatek do handlu nad Loarą.