Polityczny chaos i sytuacja na rynku finansowym utrudniają życie firmom. Rozpędzona gospodarka może zacząć hamować.
Akcesyjna gorączka w gospodarce wywindowała wzrost PKB do poziomu 6 proc. i... uderzyła politykom do głowy. Premier Marek Belka wieszczy tłuste lata w gospodarce, prezydent Aleksander Kwaśniewski oświadczył nawet, że jesteśmy już Chinami Europy. Tymczasem — choć z pewnością jest się z czego cieszyć — gdy opadła europejska euforia na horyzoncie pojawiły się czarne chmury. Rynki finansowe bezwzględnie karzą nas za chaos w polityce i bałagan w finansach publicznych, a sytuacja na światowych rynkach surowców napędza i tak rosnącą inflację w Polsce. Przedsiębiorcy muszą więc liczyć się ze wzrostem cen kredytu, większymi kosztami produkcji, niestabilną walutą i zwiększoną unijną konkurencją. Oby głosy, że jesteśmy gospodarczym tygrysem Europy, nie okazały się mocno na wyrost.
POLITYKA
Pewności wciąż brak
Politycy są teraz największym zagrożeniem dla gospodarki. Pieniądz i biznes niczego bowiem tak się nie boją, jak niepewności. Tymczasem wyniku zaplanowanego na koniec tygodnia głosowania nad wotum zaufania dla rządu Marka Belki nie da się w żaden sposób przewidzieć, a efekty szukania poparcia przez ewentualnego premiera wskazanego przez SLD są jeszcze bardziej wątpliwe. Najbardziej realne wydaje się obecnie „przepchnięcie” gabinetu Belki w trzecim podejściu.
Zdaniem Ryszarda Petru, głównego ekonomisty Banku BPH, rząd byłby wtedy bardzo słaby, a szanse na poparcie przez jego zaplecze reform finansów publicznych — iluzoryczne. Dla inwestorów i przedsiębiorców oznacza to widmo wzrostu zadłużenia państwa, skoku stóp procentowych, obniżenia ratingu Polski przez agencje ratingowe, co już zresztą zrobił Fitch, a w konsekwencji wysysanie niemal wszystkich pieniędzy z gospodarki przez budżet. Alternatywą mogłyby być przyspieszone wybory parlamentarne, ale na szczytach rankingów straszy populistyczna Samoobrona.
KREDYT
Taniej już nie będzie
Spadek zaufania do Polski rynków finansowych sprawia, że od kilku miesięcy rosną rynkowe stopy procentowe. Dodatkowo w ostatnim czasie rynek międzybankowy zmaga się z permanentnym brakiem gotówki. Sytuacja ta stała się bodźcem dla gwałtownego wzrostu stawek WIBOR. Jeżeli w najbliższym czasie nie nastąpi znaczna poprawa na rynku pieniężnym, to w kolejnych kwartałach kredytobiorcy będą musieli liczyć się z podniesieniem przez banki oprocentowania, zwłaszcza kredytu krótkoterminowego. Jednak to nie koniec zmartwień. Nie bez znaczenia bowiem dla finansowania długoterminowego, niezbędnego w przypadku działalności inwestycyjnej, będą miały także decyzje banku centralnego. Członkowie Rady Polityki Pieniężnej ostrzegają, że w najbliższym czasie może dojść do zaostrzenia polityki monetarnej.
— W zależności od tempa ożywienia gospodarczego i wzrostu presji inflacyjnej oczekuję, że rada podniesie do końca roku główną stopę procentową o 50-75 pkt bazowych — ostrzega Marcin Mróz, analityk Societe Generale.
RYNEK WALUT
Złoty na huśtawce
Od wielu miesięcy polska waluta mocno waha się zarówno wobec euro, jak i dolara. Równocześnie co jakiś czas mamy do czynienia z lokalnymi „rekordami”. A to euro zbliża się do granicy 5 zł, a to dolar przekracza 4 zł. Gdy cieszą się eksporterzy, cierpią importerzy. Takie skoki nastrojów na dłuższą metę są jednak bardzo niezdrowe dla wszystkich. Uniemożliwiają bowiem firmom planowanie, zmuszają też do kosztownego zabezpieczania się przed ryzykiem kursowym. Tymczasem nic nie wskazuje na to, aby sytuacja miała się poprawić. Ankieta „PB” wśród analityków najważniejszych instytucji finansowych pokazuje ogromną rozbieżność prognoz. Według PKO BP, pod koniec maja euro będzie kosztowało 4,85 zł, a zdaniem WGI — 4,58 zł. To przecież niemal 30 gr różnicy, co nie jest bez znaczenia przy wielomilionowym kontrakcie.
BEZROBOCIE
Rekord Europy
Bezrobocie to problem społeczny numer jeden. Musi ono — mimo pewnych pozornych korzyści — martwić także przedsiębiorców. Tym bardziej że mimo wzrostu gospodarczego, wciąż utrzymuje się ono na bardzo wysokim poziomie.
Duże bezrobocie obniża popyt na produkty firm, ponieważ sprawia, że znaczna część społeczeństwa nie korzysta ze wzrostu gospodarczego. Sprzyja też rozwojowi szarej strefy. Ma również ogromny wpływ na sytuację budżetu, ponieważ środki państwowe przekazywane są nie na działania prowzrostowe, ale na transfery socjalne. Bezrobocie jest też pożywką dla partii populistycznych.
INFLACJA
Ceny będą nadal rosły
Kolejnym czynnikiem, z którym polscy przedsiębiorcy muszą coraz bardziej się liczyć, jest wyższa inflacja.
— Wzrost cen części produktów żywnościowych na początku tego roku i utrzymujące się wysokie ceny paliw mają poważny wpływ na inflację. Zakładamy, że już w kwietniu wyniesie ona 2,3 proc., w maju 2,8 proc., a w czerwcu skoczy do około 3 proc. — mówi Piotr Kalisz, analityk PKO BP.
Wzrost cen paliw dla większości firm oznacza rosnące koszty prowadzenia działalności. Odczuwalne jest to natychmiast w kosztach transportu i wielu innych usług. W rezultacie powoduje wzrost cen wielu towarów. Pojawia się też presja na wzrost wynagrodzeń, zwłaszcza w firmach, gdzie mocne są związki zawodowe.
GOSPODARKA
A jednak się kręci
Przed wejściem do Unii przeżywaliśmy prawdziwy boom gospodarczy. Ostrożny zwykle Narodowy Bank Polski prognozuje, że w I kwartale wzrost PKB sięgnął 6,4 proc. W marcu dynamika sprzedanej produkcji przemysłowej sięgnęła 24 proc., ustanawiając rekord ostatnich piętnastu lat. Takich wyników nie odnotowało żadne z 25 państw Unii Europejskiej, a prezydent Aleksander Kwaśniewski nazwał nawet Polskę Chinami Europy.
Dobra koniunktura bardzo wzmacnia przedsiębiorstwa. Wzrost przychodów wpływa pozytywnie na zyski. Już w 2003 r. skumulowany zysk przedsiębiorstw wzrósł w Polsce o 43 proc., a strata spadła o 30 proc. Małgorzata Krzysztoszek, szefowa zespołu analiz Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych, zwraca przy tym uwagę, że firmy wstrzymywały się z inwestycjami, co spowodowało, że zgromadziły znaczne lokaty. Równocześnie znaczne ograniczenie kosztów pokazuje, że spółki dobrze wykorzystały okres recesji i zdołały się zrestrukturyzować. Rośnie też stale wydajność pracy.
EKSPORT
Kupują co nasze
Głównym motorem wzrostu gospodarczego w Polsce jest eksport. Od dwóch lat jego dynamika jest bardzo silna i nikogo nie dziwią już wzrosty sięgające 30 proc.
Handel zagraniczny pozostaje najsilniejszą stroną polskiej gospodarki — uważają analitycy Instytutu Badań nad Gospodarka Rynkową. Ich zdaniem, w kolejnych trzech latach wzrost eksportu nadal będzie przekraczał 10 proc. Oznacza to, że polskie przedsiębiorstwa są konkurencyjne na rynkach zagranicznych. Co ważne, struktura naszego eksportu jest już nowoczesna — przeważają produkty przemysłowe.
Handel zagraniczny jest równocześnie ważnym stabilizatorem pozycji przedsiębiorstwa, pozwala mu uniezależnić się od wahań koniunktury w kraju. Eksperci zapewniają, że wejście do UE tylko wzmocni wymianę handlową Polski.
POPYT ROŚNIE
Środki UE w drodze
Firmy notują coraz większy popyt w kraju na swoje produkty. W marcu sprzedaż detaliczna wzrosła o 20,7 proc. licząc rok do roku. Równocześnie odnotowano znaczny wzrost wynagrodzeń. Klienci indywidualni decydowali się też na zaciąganie coraz większej liczby kredytów. Pytanie, czy nie jest to tylko efekt przedunijnej gorączki zakupów.
Eksperci wskazują, że poważną szansą dla polskich przedsiębiorstw może być napływ środków strukturalnych z UE. Maciej Krzak, główny ekonomista Banku Handlowego, twierdzi, że prawidłowo wykorzystane mogą zapewnić nawet 1 pkt proc. dodatkowego wzrostu gospodarczego. Problem w tym, że przedsiębiorcy już teraz skarżą się na zbyt zbiurokratyzowany system rozdziału środków.
Okiem pesymistki
Co będzie z gospodarką?
Widać zagrożenia, które w dłuższym terminie mogą negatywnie wpłynąć na działalność przedsiębiorstw w Polsce. Coraz bardziej prawdopodobne jest przesunięcie reformy finansów publicznych. Przedsiębiorcy nie wiedzą, czy rząd Marka Belki się utrzyma, czy też nastąpią wcześniejsze wybory. Ale i tak ten czy kolejny rząd będzie musiał sfinansować narastający deficyt i zwiększy w końcu emisje obligacji skarbowych. Nastąpi wtedy efekt wypychania. Bankom korzystniej będzie kupować papiery rządowe, niż udzielać firmom kredytów. Wzrośnie też presja inflacyjna, co spowoduje podniesienie stóp procentowych. Obawiam się, że w chwili, kiedy rząd będzie musiał przystąpić do reformy finansów, raczej zwiększy dochody podnosząc podatki. To wszystko nie będzie sprzyjać ożywieniu w gospodarce.
Iwona Pugacewicz-Kowalska główna ekonomistka CA IB Securities
Okiem optymistki
Co będzie z gospodarką?
Optymistyczny scenariusz ma szansę na realizację, pod warunkiem, że wyjaśni się sytuacja na scenie politycznej. Dla przedsiębiorców w Polsce najważniejsza jest bowiem stabilizacja, a z tym wiąże się jasna i klarowna polityka fiskalna rządu. Wówczas można oczekiwać decyzji inwestycyjnych przedsiębiorstw, które w tej chwili ze względu na nieprzewidywalne poczynania polityczne wstrzymują się z inwestycjami, przechowując fundusze na lokatach bankowych. Jeżeli firmy rozpoczną uwalnianie tych środków, z pewnością będzie to sprzyjać ożywieniu gospodarczemu. Z naszych analiz wynika, że w I kwartale wzrost gospodarczy może wynieść nawet 6,5 proc. W kolejnych miesiącach spodziewamy się również wysokiej dynamiki, przekraczającej 5 proc.
Nie bez znaczenia będzie także stabilizacja na rynku walutowym, ponieważ dotychczasowe silne wahania kursu złotego raczej odstraszają inwestorów.
Katarzyna Zajdel-Kurowska ekonomistka Banku Handlowego