Jak się nie dać prokrastynacji

Marta Maj
opublikowano: 2024-01-05 14:30

Projektowanie nowego roku warto zacząć od uporządkowania poprzedniego, a cele, do których dążymy, powinny być spójne z naszymi wartościami, a przede wszystkim… podniecające, by myśl o nich wywołała przypływ adrenaliny – radzi Sylwia Petryna, właścicielka firmy Petra Consulting.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Początek nowego roku jest dobrym momentem na podsumowanie minionych 12 miesięcy. Ale nie tylko. Dla wielu z nas to także czas planowania zmian i formułowania postanowień. Siłownie ponownie zaczną pękać w szwach, do dietetyków ustawią się kolejki, a niektórzy kupią kolejne samouczki do nauki języka obcego. Przynajmniej na początku zapałowi będzie towarzyszyło poczucie zmiany i motywacja, która wraz z upływem czasu może jednak słabnąć.

– Czas świąteczno-noworoczny naznaczony jest planowaniem. Poza przygotowaniem do świąt obmyślamy także nadchodzący rok i robimy rachunek sumienia mijającego. To poniekąd moda, która wkradła się w nasze progi. Ale wynika także z tego, że przez kilka dni mamy więcej czasu na poukładanie, przemyślenie i analizę tego, co się dotychczas wydarzyło i czego możemy się spodziewać w następnym roku. Bardzo często plany same w sobie są dobre, ale źle skonstruowane. Dlatego bardzo szybko pojawia się słomiany zapał – mówi Sylwia Petryna, mentorka, pasjonatka coachingu i metody kaizen, właścicielka firmy consultingowej Petra Consulting.

Metoda małych kroków

Już jako 10-letnia dziewczynka motywowała otoczenie do zmiany i organizowała dla znajomych z bloku pracę przy truskawkach u rolnika z okolicy. W ten sposób wszyscy zarabiali.

– Byłam osobą proaktywną i taką, która stawia na działanie. Ale zanim cokolwiek rozpoczęłam, lubiłam się przygotować i zbadać grunt. Po studiach pracowałam na etacie. W wieku 26 lat zostałam dyrektorką w spółce IT. Przez kilka lat zarządzałam oddziałami i ludźmi, ale cały czas szukałam swojego miejsca. W końcu, w wieku 28 lat, otworzyłam własną działalność gospodarczą. Myślałam o tym, by pomagać innym otwierać biznesy. Wierzyłam, że nawet prowadząc firmę, można żyć w harmonii. Trzeba tylko wiedzieć jak – opowiada Sylwia Petryna.

Będąc dzieckiem, zaczytywała się w kodeksie bushido, zbiorze zasad i ideałów, które dyktowały samurajom sposób życia i myślenia. Stawiali przede wszystkim na ustawiczne polepszanie siebie. W tym duchu Sylwia Petryna przez wiele lat prowadziła własny biznes. Po latach dowiedziała się, że nieświadomie stosowała japońską filozofię kaizen, czyli małych kroków na drodze do celu.

– Gdy w naszej percepcji pojawia się obawa, że noworoczna ambicja jest za duża, automatycznie spada motywacja. Wielu poddaje się, zanim osiągnie te spektakularne cele. Jest jednak sposób, by je zrealizować – metoda małych kroków. Jeżeli podzielimy cel na niewielkie odcinki, to jesteśmy w stanie go osiągnąć. Sztuką jest umiejętność poukładania ich na linii czasu. W konsekwencji realizacja drobnych kroków sprawi, że zrealizujemy także ten przerażający, ogromny cel – mówi mentorka.

Prawidłowe planowanie

Według niej projektowanie celów na następny rok dobrze rozpocząć od uporządkowania minionego i wyciągnięcia wniosków. Warto dokonać przeglądu tego, co udało się zrobić, a co nie zostało osiągnięte. Ponadto kluczowy może się okazać bilans zysków i strat – sprawdzenie, co przynosi realny dochód, a co tylko koszty.

– Uczę planowania i stawiania sobie celów, które są zgodne z naszymi wartościami. Wiele osób nie do końca jednak wie, co jest dla nich w życiu ważne. Jeżeli w systemie wartości nie ma np. zdrowia, to może się okazać, że cel związany z odchudzaniem będzie traktowany po macoszemu. Z kolei jeśli nie mamy poukładanych spraw dotyczących finansów, to jest duże prawdopodobieństwo, że kwestia zysków, jakie mamy osiągać z działalności, czy zarobków z etatu tak naprawdę nie będzie dla nas istotna – wskazuje Sylwia Petryna.

Ważne jest także odpowiednie określenie i nazwanie celu. Wykorzystywane są do tego różne metody, np. koncepcja SMART. Zgodnie z nią cel powinien być S – szczegółowy, M – mierzalny, A – ambitny, R – realny i T – terminowy.

– Moim zdaniem cel powinien być przede wszystkim podniecający, a myśl o nim – wywoływać przypływ adrenaliny. Dobrze też, by wymagał od nas określonego wysiłku. Wielu ludzi bardzo często zapomina o umieszczeniu celu w czasie. To bardzo ważny element, ponieważ jeśli nie określimy daty, odkładamy moment rozpoczęcia. Cel musi być zwymiarowany. Jestem za tym, by stawiać go we wskaźnikach, które dają możliwość łatwego określenia rezultatu, np. podział na tak/nie. Ważne jest uchwycenie tego kluczowego momentu, żeby móc siebie nagradzać. Warto celebrować chwile, gdy nam się coś udaje, gdyż dają nam energię do dalszego działania – podkreśla Sylwia Petryna.

Kamienie milowe

Angażując różne zmysły do projektowania celu, mamy większą szansę na sukces. Ekspertka zaleca więc zapisywanie zamierzeń, by pozostał po nich ślad. Warto je umieszczać w miejscu, do którego często sięgamy, np. w notesie, kalendarzu, a nawet zapisywać je w formie graficznej tzw. mapy marzeń.

– Ta metoda jest wskazana zarówno dla jednej osoby, jak i całego biznesu. Polega na wizualnym przedstawieniu zamierzeń. Nie muszą być oczywiste dla każdego patrzącego. Natomiast tworzący mapę marzeń ma określoną intencję. Może być widoczna wprost, ale też ukryta pod różnymi znakami. Uważam, że wszystko, co pomaga w nawigowaniu przez życie i pokazywaniu, jak przejść z punktu A do B, jest kluczowe i wartościowe – mówi Sylwia Petryna.

Zdaniem mentorki równie ważne jest celebrowanie nawet małych sukcesów. Nagroda powinna być dostosowana do osoby – sprawiać zadowolenie i satysfakcję. Większość z nas potrzebuje motywacji i nawet jeśli jesteśmy wewnątrzsterowni, czyli sami w sobie potrafimy tę motywację wzbudzać, ona też może się wyczerpać. Warto więc dbać, by się doceniać.

– Prowadzę biznes od 20 lat i bardzo często pracuję z kobietami. Zauważyłam, że wiele z nich nie potrafi się doceniać i być sobie wdzięczne. Objawia się to w zewnętrznej narracji: udało mi się. Ja wtedy powtarzam jak zdarta płyta, że nic się samo nie udało, lecz zostało wypracowane ciężką pracą i konsekwencją w działaniu. Dlatego nagradzanie powinno być tym, co z nami rezonuje, np. weekend w spa, dzień wolny, spacer, a nawet kupienie torebki – wskazuje Sylwia Petryna.

Na przekór prokrastynacji

Jak się okazuje, dla wielu ludzi bardziej liczy się droga niż osiągnięcie celu. Zdarza się, że jeżeli szybko nie znajdziemy dodatkowej inspiracji, to możemy przez moment odczuwać pustkę, a to wielu napawa strachem. Tym samym sabotują swoje działania, które zbliżają ich do końca wyprawy. W tym wypadku przydaje się znalezienie celu nadrzędnego, często nazywanego życiowym Everestem.

– Ważne także, by podsycać w sobie motywację, ponieważ jej brak jest pożywką dla prokrastynacji. Polecam stosowanie techniki pochodzącej z książki Briana Tracy’ego „Zjedz tę żabę”. Polega na tym, by rzeczy trudne wykonywać na początku dnia. Tak samo jest z realizacją celów – najtrudniejsze zadania dobrze zrobić jako pierwsze. Druga rzecz związana jest z metodą małych kroków. Jeżeli mamy cel, który przeraża nas wielkością, to spróbujmy podzielić go na małe kawałki. Warto zastosować np. technikę pomodoro – polega na podzieleniu zadania na 25-minutowe odcinki pracy, po których następuje pięciominutowa przerwa. To dobra nauka koncentracji. Ostatnią polecajką na nowy rok jest odkładanie rozpraszaczy dnia codziennego, np. przeglądania mediów społecznościowych na jak najpóźniejsze godziny dnia. Gdy wprowadzimy te zasady w życie, z pewnością będzie nam łatwiej osiągnąć każdy cel, nawet ten noworoczny – konkluduje Sylwia Petryna.