R. Power i jego dwaj założyciele, czyli Przemysław Pięta i Tomasz Sęk, na rynku fotowoltaiki byli pionierami, a dziś są w branżowej czołówce. Inwestują za granicą, pozyskują prestiżowych inwestorów, rosną, a branża – jak można łatwo usłyszeć w kuluarach - to dostrzega.
Taki wizerunek ułatwia firmie rekrutowanie mocnych biznesowych zawodników. Do R. Power dołączył właśnie Rafał Hajduk, cieszący się renomą prawnik i ekspert w dziedzinie doradztwa transakcyjnego i obsługi prawnej firm z sektora energetycznego. W przeszłości związany z kancelariami DZP, Norton Rose Fulbright i CMS Cameron McKenna, w R. Power objął nowe stanowisko chief commercial officera (CCO), czyli menedżera odpowiedzialnego za przychody.
Wejście inwestorów
Do rozmowy o planach R. Power zasiedliśmy więc z Rafałem Hajdukiem i Tomaszem Sękiem. Ich cel rysuje się jasno: firma ma się znaleźć w kręgu największych europejskich niezależnych producentów energii elektrycznej z OZE.
Punkt wyjścia do realizacji planu R. Power ma obiecujący.
- Wśród inwestorów mamy topowe instytucje finansowe, m.in. Three Seas Initiative Investment Fund [Fundusz Trójmorza – red.] i EBOR, które weszły do spółki w zeszłym roku. Nasz portfel projektów przyłączonych lub możliwych do przyłączenia to w sumie 4 GW, dzięki czemu jesteśmy już jednym z liderów rynku fotowoltaicznego w tej części Europy. Ponadto nasz model biznesowy chcemy budować na bazie umów PPA [z ang. power purchase agreements, czyli długoterminowe umowy łączące wytwórcę energii z odbiorcą – red.] - mówi Tomasz Sęk.
W drodze po trzy nogi
Dziś R. Power jest firmą wyłącznie fotowoltaiczną, z instalacjami działającymi w dwóch krajach: Polsce i Portugalii. Celuje też jednak w wielkoskalowe magazyny energii.
- Mamy już warunki przyłączenia dla magazynów i rozwijamy takie projekty na sześciu rynkach - w Polsce, Rumunii, Niemczech, we Włoszech, w Hiszpanii i Portugalii. W Polsce to 650 MW, we Włoszech prawie 400 MW, na innych rynkach nieco mniej, ale portfele wszędzie rosną. Pierwszy magazyn energii powinien ruszyć w 2026 r. – informuje Tomasz Sęk.
O wchodzeniu na kolejne rynki na razie nie myśli.
- Sześć krajów, w których prowadzimy działalność, to największe rynki w Europie. Mamy tam duże zespoły i duże portfele projektów, które teraz trzeba po prostu wybudować i skomercjalizować – wyjaśnia współzałożyciel R. Power.
Myśli natomiast intensywnie o trzecim segmencie biznesu.
- Wiatr to przyszłość. Będzie trzecią nogą technologiczną naszej grupy. Pierwsza z naszych farm wiatrowych powinna ruszyć w 2027 r. – mówi Tomasz Sęk.
Podkreśla, że R. Power już od ok. półtora roku pracuje nad projektami wiatrowymi, ale ich przygotowanie trwa dłużej niż przygotowanie projektów słonecznych.
- W Polsce statystycznie zajmuje to 6-7 lat i nie widzimy w najbliższej przyszłości szans na znaczące przyśpieszenie tego procesu – stwierdza przedsiębiorca.
Jak zarabiać na OZE
Komercjalizacja tych instalacji to jedno z zadań Rafała Hajduka. Menedżer stawia na umowy PPA o horyzoncie przynajmniej 10-letnim.
- To zgodne z polityką UE, która pragnie zmniejszyć zależność OZE od rządowych subsydiów – przypomina Rafał Hajduk.
Jak zaznacza, historyczne dane wskazują, że PPA są dla producenta energii bardziej atrakcyjne niż państwowe aukcje. Umowy PPA można też podpisywać na bieżąco, podczas gdy aukcje w praktyce organizowane są tylko raz w roku.
- Dziś jeszcze większość przychodów osiągamy z systemów aukcyjnych, ale docelowo dominować będą u nas kontrakty PPA. Mamy nadzieję, że regulacje nie będą dyskryminować takich kontraktów, np. przy przyznawaniu rekompensat za przymusowe wyłączenia – mówi menedżer.
Głośna dziś kwestia przymusowych wyłączeń fotowoltaiki przez operatora to dla niego tylko jeden z wielu przejściowych problemów transformacji energetycznej.
- Rynek się do tego dostosuje, inwestując choćby w magazyny energii. Innej drogi do dekarbonizacji i tak nie ma – uważa Rafał Hajduk.
Nie interesuje go tzw. rynek merchantowy, czyli sprzedawanie energii na rynku spot.
- Nie daje on możliwości zabezpieczenia rentowności farmy w długim terminie. W przypadku fotowoltaiki taką możliwość dają wieloletnie kontrakty PPA, a przypadku baterii w grę wchodzi kilka instrumentów, z których najważniejsze to aukcja rynku mocy oraz również umowa PPA, choć podpisywana najczęściej z traderem stosującym arbitraż, czyli pobierającym energię do baterii przy niskich cenach, a sprzedającym przy wysokich – wyjaśnia CCO R. Power.
Sprzedawania gotowych instalacji OZE też nie planuje.
- Chcemy być producentem energii, a nie deweloperem. Oczywiście mogą zdarzać się tego typu transakcje, ale nie na nich koncentrujemy nasze działania – mówi menedżer.
Wzrost, ale niezależny
- W perspektywie trzech lat chcielibyśmy wybudować i uruchomić w Europie projekty o łącznej mocy ok. 2,5 GW – deklaruje Tomasz Sęk.
Podaje, że cały portfel projektów przygotowywanych przez R. Power na sześciu rynkach ma moc 25 GW. Niektóre są na etapie pozyskiwania pozwoleń, więc na pewno nie wszystkie zakończą się sukcesem ze względu na trudności w uzyskaniu warunków przyłączenia w Polsce.
- Jeśli chodzi o dalsze cele, to na pewno chcemy znaleźć się w kręgu największych europejskich niezależnych producentów energii elektrycznej z OZE. Jesteśmy na dobrej drodze – uważa biznesmen.
R. Power nie zamierza się porównywać do wielkich zintegrowanych grup energetycznych, tzw. utilities, tylko do niezależnych producentów.
- Postawiliśmy na strategię niezależnego wzrostu. Jako że jest to jednak biznes ekstremalnie kapitałochłonny, pozyskujemy pieniądze od inwestorów. Planujemy to kontynuować – mówi współzałóżyciel firmy.
Giełda? Nie ma potrzeby
Z emisji obligacji R. Power pozyskało do dziś 450 mln zł.
- Chcemy korzystać z tego instrumentu w przyszłości, ale umiarkowanie. Oprócz finansowania zewnętrznego mamy jeszcze sporo własnych funduszy – mówi Tomasz Sęk.
Zauważa, że polski rynek obligacji nie jest zbyt głęboki. Dotychczas R. Power zwracało się do inwestorów w Polsce, ale kolejne emisje musiałyby pewnie mieć już charakter europejski.
A giełda?
- Pozyskaliśmy kapitał, nie mamy więc potrzeby myśleć o giełdzie. Inwestor ma tę przewagę nad giełdą, że można się z nim szczegółowo umówić na wspólną podróż, nie martwiąc się o bieżące wyniki finansowe. Tymczasem rynki kapitałowe bywają krótkowzroczne, co nie jest optymalne dla bardzo szybko rosnących biznesów – tłumaczy Tomasz Sęk.
Szybcy i zabezpieczeni
„Proszę ich zapytać, czy przypadkiem nie rosną za szybko” – podsunął nam przed spotkaniem z R. Power jeden z naszych rozmówców z sektora fotowoltaiki, prosząc o anonimowość.
Zapytaliśmy.
- Oczywiście wiemy, że szybki wzrost to wyzwanie dla zarządzających, ale pamiętajmy, że zabezpieczamy się instrumentami długoterminowymi, np. PPA. Poza tym proces transformacji energetycznej stwarza dziś wszystkim okazję, która nie będzie trwała wiecznie. Trzeba działać szybko - zwłaszcza że branża odnawialna cieszy się pozytywnym nastawieniem społeczeństwa, polityków i rynków finansowych – odpowiada Tomasz Sęk.
Przyznaje jednocześnie, że działanie w sektorze OZE w Europie to dziś wyzwanie, ale do wyzwań jest przyzwyczajony.
- Najpierw pojawiła się pandemia powodująca spadek popytu na energię elektryczną i stawiająca pod znakiem zapytania całą transformację energetyczną. Następnie, w 2022 r., doszło do agresji Rosji na Ukrainę, co przełożyło się na rozchwianie cen energii i groźbę załamania łańcuchów logistycznych. Dziś z kolei mamy do czynienia z gwałtownym rozwojem OZE przy niedostatecznym rozwoju narzędzi bilansujących system – wylicza przedsiębiorca.
Chińskie panele niestraszne
A co współzałożyciel R. Power sądzi o roli Chin w europejskiej fotowoltaice?
- Chiny nie są zagrożeniem. Większość inwestorów w fotowoltaice nie kupuje chińskich inwerterów ani oprogramowania, tylko europejskie. Dominacja chińska w panelach fotowoltaicznych bierze się zaś z ich ceny oraz większej efektywności wynikającej z przewagi technologicznej. Dlatego większość branży zaopatruje się w panele właśnie na tym rynku – tłumaczy współzałożyciel R. Power.
A czy strategia Komisji Europejskiej, zmierzająca do wspierania technologii i produkcji OZE w UE, ma sens?
- W wietrze i bateriach ma, bo Europa ma tu przewagę technologiczną. W panelach fotowoltaicznych jest już na to za późno, ponieważ to Chiny mają przewagę. Pamiętajmy jednak, że panele to dziś jedynie ok. 20 proc. kosztów całej inwestycji, choć jeszcze w latach 2014-15 stanowiły 50-60 proc. – podkreśla Tomasz Sęk.
Czy wierzy w agrowoltaikę, czyli łączenie na jednym obszarze działalności rolniczej i produkcji energii z fotowoltaiki?
- Wszystkie nasze projekty we Włoszech są agrowoltaiczne. Panele są na wysokich konstrukcjach, a pod nimi rosną uprawy – odpowiada Tomasz Sęk.
