Po komunikacie o odwiertach w Brunei inwestorzy rzucili się na akcje KOV. Eksperci i spółka studzą nastroje.
Tim Elliott, prezes Kulczyk Oil Ventures (KOV), na wieści o wynikach najnowszych odwiertów w Brunei najszybciej jak mógł wsiadł w samolot. Droga z Dubaju, gdzie na co dzień pracuje, na roponośne pola wiodła przez Singapur. Nie tylko szef KOV był w środę podekscytowany. Kurs spółki poszukiwawczo-wydobywczej na warszawskim parkiecie wzrósł o 22,04 proc., a za akcję płacono 2,27 zł (cena emisyjna to 1,89 zł). Obroty przekroczyły 58,7 mln.
To siódmy wynik na warszawskim parkiecie. Tuż za PKN Orlen. Kapitalizacja KOV wzrosła w środę o 160 mln zł. Nie ma wątpliwości, co wywołało entuzjazm inwestorów.
— To efekt porannego komunikatu naszego partnera w Brunei — stwierdził w rozmowie z "PB" Jakub Korczak, wiceprezes KOV.
AED Oil Limited, międzynarodowy koncern naftowy notowany na australijskiej giełdzie, poinformował bowiem o odkryciu prawdopodobnych złóż ropy w Bloku L w Brunei.
"AED informuje, że podczas robót wiertniczych w obrębie Lukut-1 natrafiono na możliwe złoża. Odwiert Lukut-1 wykonano na planowanej głębokości 2230 m. Dziś rozpoczyna się intensywny program geofizyki otworowej, w tym pomiary typu wireline logging i pobór próbek w celu zbadania otworu i określenia ilości oraz właściwości węglowodorów — czytamy w komunikacie.
To wystarczyło, by inwestorzy ruszyli na zakupy. Zarząd KOV studzi jednak emocje i ostrzega przed hurraoptymizmem.
— Oczywiście cieszymy się, że w miejscu wiercenia nie ma suchej dziury i można będzie prowadzić dalsze badania tego odwiertu. Teraz ruszy drugi etap badań, które pokażą nam, co tam naprawdę jest — wyjaśnia Jakub Korczak.
Podkreśla, że obecnie za wcześnie mówić, że natrafiono na wydobywalne zasoby ropy czy gazu.
Jeszcze dalej w studzeniu zapału inwestorów idą eksperci.
— Entuzjazm inwestorów nie jest uzasadniony, choć mnie to nie dziwi. Podobnie bowiem jak w przypadku Petrolinvestu, spółki poszukujące ropę sprzedają marzenia. Trzeba zrobić kolejne odwierty, także w nowych miejscach, by zobaczyć, czy ropa popłynie, a jej wydobycie będzie opłacalne — mówi Przemysław Grabowski, partner w Instytucie Studiów Energetycznych.
Zwraca też uwagę, że w komunikacie nie podano konkretnych wielkości dotyczących zasobów.
— Spółkę czeka jeszcze kilka miesięcy intensywnej pracy, zanim będzie mogła coś konkretnego powiedzieć — dodaje Przemysław Grabowski.