JEST POMYSŁ NA WSPARCIE EKSPORTU

Jacek Pochłopień
opublikowano: 1999-07-12 00:00

JEST POMYSŁ NA WSPARCIE EKSPORTU

Bratobójcza konkurencja polskich przedsiębiorstw obniża ceny ich produktów za granicą

STRATY W BILANSIE: Import rośnie z napływem kapitału zagranicznego. Inwestorzy nastawiają się przede wszystkim na opanowanie polskiego rynku — stwierdza Bohdan Wyżnikiewicz z IBnGR. fot. Janusz Mazur

OSTATNI DZWONEK: Resort gospodarki, na którego czele stoi minister Janusz Steinhoff, przygotował szczegółowy (choć nie pozbawiony ogólników) plan poprawy bilansu handlowego. To już ostatni dzwonek, aby rząd zajął się poważnie problemami eksporterów. fot. Borys Skrzyński

UŁATWIENIE: Wejście do grupy Lucchini ułatwiło nam dostęp do zagranicznych rynków — mówi Zbigniew Kuśnierek, dyrektor generalny administracyjny, prokurent Huty LW. fot. Borys Skrzyński

Rząd nie ma wyjścia. Do tej pory jak ognia unikał zabrania się za rozwiązanie problemów eksporterów. Brakowało spójnej polityki. Deficyt bilansu handlowego osiągnął jednak poziom, który grozi katastrofą. Jeśli pierwszy spójny plan pomocy eksporterom przygotowany przez resort gospodarki zostanie zrealizowany, polskie firmy mogą uzyskać nie gorsze wsparcie państwa niż konkurenci z innych krajów. Muszą jednak przestać podstawiać sobie nogi, gdyż bez przerwy konkurują ze sobą na zagranicznych rynkach, co obniża ceny ich produktów.

Kłopoty eksporterów nie oznaczają wcale, że nasze produkty są dużo gorsze od zagranicznych. Polskie firmy nie mają warunków do normalnego prowadzenia swojej działalności. Legmet, firma należąca do holdingu KGHM Polska Miedź, produkuje m.in. maszyny i urządzenia dla budownictwa. W 1998 roku sprzedała za granicę produkty o wartości 7 mln zł, w 1999 roku będzie to około 8,5 mln zł.

— Kurs złotego jest bardzo niekorzystny. Powoduje on, że ze względów promocyjnych sprzedajemy czasem nasze produkty za granicę po kosztach wytworzenia — opowiada Roman Nowak, prezes Legmetu.

Kurs walutowy jest w ocenie eksporterów absolutnie najważniejszym czynnikiem ekonomicznym, który hamuje ekspansję na obce rynki. Andrzej Polaczkiewicz z Forum Izb Gospodarczych Unii Europejskiej uważa, że w związku z prywatyzacją (m.in. TP SA) można spodziewać się dalszej aprecjacji złotego. Nie jest to z pewnością dobra informacja dla Legmetu. Firma eksportuje na granicy rentowności, a dalsze umacnianie się naszej waluty oznacza pogorszenie opłacalności takich transakcji.

Światełko w tunelu

Ministerstwo Gospodarki przygotowało wreszcie plan działań, które mają poprawić nasz bilans handlowy. Kompleksowy projekt został uzgodniony z resortem finansów, jest zatem szansa, że znajdą się pieniądze potrzebne do jego realizacji. W pierwszej części dokumentu została przedstawiona analiza przyczyn pogarszania się naszego bilansu handlowego, wskazano m.in. wpływ trendów w gospodarce światowej. Druga przedstawia pakiet działań, które mają pobudzić nasz eksport. Została w niej zawarta analiza już działających instrumentów wspierających eksport, propozycje ich zmiany i sugerowane nowe rozwiązania. Nie wiadomo, czy politykom wystarczy zapału i pieniędzy, aby program wprowadzić w życie. Ale i tak dobrze, że eksperci rządowi przeanalizowali funkcjonowanie systemu wspierania eksportu i wyciągnęli wnioski. To już ostatni dzwonek, aby rząd aktywnie wsparł polskie firmy. Sytuacja w handlu zagranicznym jest coraz gorsza i nie widać szans na jej poprawę.

Bez sentymentów

W sierpniu 1998 roku Animex spotkała przykra niespodzianka: kryzys na Wschodzie oznaczał załamanie największego rynku eksportowego.

— Zaczęliśmy odbudowywać rynek. Ostatnio nasz eksport na Wschód wzrósł, przyczyniła się do tego sprzedaż dotowanych przez Agencję Rynku Rolnego półtusz wieprzowych. To był jednak tylko krótki epizod, dopłaty zostały już cofnięte — opowiada przedstawiciel holdingu.

Mimo kryzysu eksport firmy wyniósł w 1998 roku 177,6 mln USD, co oznaczało wzrost w porównaniu z 1997 rokiem o 15 proc. Jednak nawet tak duży polski holding jak Animex, choć sprzedaje przetworzone wyroby na całym świecie (eksport szynki, wędlin i konserw wyniósł w 1998 roku 78,4 mln USD), nie jest w stanie rywalizować z firmami zachodnioeuropejskimi, które korzystają z dotacji budżetu Unii Europejskiej.

— Chcielibyśmy konkurować z firmami, które nie korzystają z dotacji czy innych form pomocy państwa. Wtedy dalibyśmy sobie radę. A tak zachodni konkurenci z łatwością wypierają nas z rynków wschodnich — stwierdza przedstawiciel Animexu.

Sytuację może poprawić ostatnia propozycja Brukseli dotycząca artykułów rolnych. Zgodnie z tą koncepcją, mają zostać utworzone kontyngenty handlowe, w ramach których Unia i Polska zrezygnowałyby z ceł i dotacji do eksportu. Nasi przedsiębiorcy zwracają jednak uwagę, że całkowite odejście od dotacji potrwa 10 lat. Może się okazać, że w tym czasie polscy producenci żywności poniosą straty nie do odrobienia. Części nie będzie to już zresztą dotyczyć, bo do tego czasu znikną z rynku.

Nie używane instrumenty

Eksperci Ministerstwa Gospodarki przygotowując program poprawy bilansu handlowego zbadali, jak przedsiębiorstwa wykorzystują instrumenty ekonomiczne przeznaczone dla eksporterów. Wyniki nie są budujące. Okazało się, że zaledwie 17 proc. ankietowanych przedsiębiorstw zabezpiecza się przed ryzykiem kursowym przez terminowe transakcje walutowe. Aż 40 proc. eksporterów narzeka na zbyt ostre kryteria wykorzystania ulgi podatkowej. Co czwarty ankietowany w ogóle nie wie o możliwości skorzystania z subsydiowania stopy procentowej kredytów eksportowych. Program przygotowany przez Ministerstwo Gospodarki zakłada dostosowanie instrumentów polityki ekonomicznej do wymagań przedsiębiorstw. W najtrudniejszej sytuacji są średnie i małe firmy. Ich udział w eksporcie wynosi 22-23 proc. Leszek Janowski, prezes Mazowieckiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości twierdzi, że niewielkie przedsiębiorstwa nie są w stanie konkurować z zachodnimi rywalami, którzy dysponują nowocześniejszymi technologiami. Dodaje jednak, że gdyby pojawiły się instrumenty wspomagające eksport, adresowane do małych firm, byłoby to dla nich zachętą do podjęcia inwestycji. Rządowe plany przewidują m.in. ułatwienie małym i średnim przedsiębiorstwom dostępu do usług Korporacji Ubezpieczeniowej Kredytów Eksportowych. 97 proc. akcji KUKE posiada Skarb Państwa. Została ona powołana, aby pomóc polskim firmom w ubezpieczaniu transakcji handlu zagranicznego. Instytucje tego typu działają w większości krajów świata.

Drogie polisy

KUKE jest jedyną instytucją, która zajmuje się ubezpieczaniem transakcji eksportu od ryzyk niehandlowych, gwarantowanych przez Skarb Państwa. Oferuje ona również inne ubezpieczenia eksportowe. Ale instytucja ta nie cieszy się wśród niektórych przedsiębiorców najlepszą reputacją.

— KUKE jest bardzo droga — ocenia Roman Nowak.

— Ubezpieczenia KUKE są zbyt kosztowne i trudno dostępne, w dodatku instytucja ta nie uzasadnia odmowy ubezpieczenia transakcji — skarżą się handlowcy z biura eksportu Jelcza.

— Średnia stawka ubezpieczenia w 1998 roku wyniosła 0,55 proc. Za tę opłatę dokonujemy oceny ryzyka, gwarantujemy wypłatę odszkodowania i prowadzimy windykację należności za granicą. W przypadku np. Rosji, gdy ryzyko jest duże i wystawiamy polisy od ryzyk handlowych i niehandlowych, koszt wynosi około 1 proc. Nasze ceny nie są wysokie — odpierają zarzuty przedstawiciele KUKE.

27 proc. eksporterów ankietowanych przez resort gospodarki narzeka, że zbyt wysokie koszty uniemożliwiają korzystanie z jakichkolwiek ubezpieczeń kredytów. Brak tanich polis pozbawia rodzime firmy ochrony i obniża ich konkurencyjność.

— W sytuacji gdy polskie firmy żądają od kontrahentów zabezpieczeń, mogą oni zdecydować się na współpracę z partnerami z innych krajów, którzy dzięki parasolowi ochronnemu państwa są mniej wymagający — dodaje Roman Nowak.

Ograniczona interwencja

Twierdzenie, że aktywna polityka państwa jest lekiem na poprawę naszego bilansu handlowego, byłoby dużym uproszczeniem. Po pierwsze dlatego, że najważniejsza jest szybka budowa zdrowego systemu gospodarczego (z wolnym rynkiem, niskimi podatkami, bez biurokracji itp.), który sprzyja i wymusza poprawę konkurencyjności firm. Po drugie, trzeba pamiętać, że aby urzędnicy mogli komuś dać, muszą najpierw zabrać.

— W gospodarce rynkowej rząd nie prowadzi przedsiębiorstw za rączkę. Ustala pewne parametry: np. kursy, stopy procentowe, choć na ich kształtowanie ma wpływ również rynek — mówi Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.

Dodaje on, że na świecie powszechnie stosuje się narzędzia polityki gospodarczej, które ułatwiają życie eksporterom: dopłaty do kredytów eksportowych czy ubezpieczeń. Polem do popisu dla państwa jest promocja kraju i gospodarki. Ale w Polsce brakuje na nią pieniędzy.

— Rząd szwedzki wydał w ciągu pięciu lat na promocję wódki Absolut 100 mln USD. Budżet całego departamentu promocji wyniósł w 1999 roku zaledwie 5 mln USD — zaznacza Igor Mitroczuk, dyrektor Departamentu Promocji Gospodarczej Ministerstwa Gospodarki.

Polski charakter

Problemy z bilansem handlowym wynikają nie tylko ze złej polityki państwa. Przedsiębiorcy pytani o inne kłopoty odpowiadają zdecydowanie: polskie firmy na zagranicznych rynkach bez pardonu ze sobą walczą.

— Na rynku porcelany we Włoszech polskie firmy nawzajem ze sobą konkurują. Powoduje to znaczne obniżenie cen ich produktów — opowiada Marzena Malinowska, kierownik działu marketingu Centrali Eksportowo-Importowej Minex.

Badania ankietowe resortu gospodarki potwierdzają, że rodzimi przedsiębiorcy dostrzegają problem bratobójczej konkurencji.

— Polscy producenci powinni ze sobą współpracować, ale jest to niemożliwe ze względów charakterologicznych — podsumowuje Marzena Malinowska.