Nie ma to jak mejl od pracodawcy na dobry początek dnia. W nocy ze środy na czwartek polskiego czasu pracownicy firmy Juul, dużego producenta i dystrybutora e-papierosów, otrzymali wiadomość od prezesa K.C. Crosthwaite’a. „Wall Street Journal”, który poinformował o niej jako pierwszy, podaje, że zatrudniająca globalnie 2,2 tys. osób firma zamierza zredukować liczbę etatów i rozważa wycofanie się z rynków europejskich i azjatyckich. Niewykluczone, że ograniczy działalność tylko do trzech przynoszących największe przychody krajów: USA, Kanady i Wielkiej Brytanii.

W opublikowanym w czwartek po południu oświadczeniu Juul oficjalnie potwierdził, że planuje znaczą redukcję zatrudnienia na poziomie globalnym i bierze pod uwagę możliwość wycofania się z różnych rynków w Europie, na Bliskim Wschodzie, w Afryce, Azji i krajach Pacyfiku, które nie przynoszą odpowiednich stóp zwrotu. W czwartek potwierdziliśmy, że wiadomość prezesa dotarła również do osób, które od ubiegłego roku zatrudnione są w polskich spółkach Juula, zajmujących się sprzedażą produktów i świadczeniemusług biznesowych dla reszty grupy. To ponad 50 osób w centrum usług w Gdańsku i liczna grupa w Warszawie. Juul oficjalnie debiutował w Polsce w sierpniu ubiegłego roku, organizując przy tej okazji duże wydarzenie medialne. Za jego ekspansję odpowiadali byli menedżerowie z alkoholowej grupy CEDC. Szybko zbudowano dużą sieć dystrybucyjną: produkty Juula dostarczał Eurocash i są dostępne m.in. w jego sieciach franczyzowych, a także w kioskach Ruchu, salonikach prasowych Kolportera, marketach Carrefoura czy w sieciach stacji paliw.
Obecnie sprzedaje je około 5,5 tys. placówek handlowych w kraju. Jeszcze rok temu firma przeżywała świetną passę. Dzięki bardzo szybkiemu wzrostowi sprzedaży na rynku amerykańskim, na którym zdobyła przekraczający 70 proc. udział w segmencie e-papierosów, przyciągnęła dużych inwestorów, wśród których największym był koncern tytoniowy Altria, produkujący w USA m.in. markę Marlboro (w pozostałych krajach odpowiada za to Philip Morris International). Altria za 35-procentowy pakiet akcji zapłaciła 12,8 mld USD, a wycena Juula w szczytowym momencie sięgnęła 38 mld USD, czyli w przeliczeniu około 150 mld zł.
Równocześnie z debiutem w Polce Juul zamykał rundę finansowania na 325 mln USD, z której wszystkie pieniądze miały pójść na międzynarodowąekspansję, przede wszystkim w Europie. Nad firmą zbierały się już jednak ciemne chmury, bo w USA oskarżano ją o uzależnianie od nikotyny osób nieletnich przy pomocy sprytnych kampanii marketingowych i płynów do e-papierosów o owocowych smakach. Juul znalazł się na celowniku amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA) i w kolejnych miesiącach wycofał ze sprzedaży owocowe płyny, a także zawiesił większość działań marketingowych. W ciągu ostatniego roku zwolnił także około 1,5 tys. osób, a jego udział rynkowy w USA skurczył się do 58 proc. Na polskim rynku głównym konkurentem dla Juula był koncern British American Tobacco, który w 2015 r. kupił rodzimego lidera branży, grupę Chic.
„Prezes Juula poinformował pracowników, że jednostki biznesowe, które podlegają obecnie analizie [oddziały zagraniczne w Europie i Azji — red.] nie generują przychodów uzasadniających dalsze nakłady inwestycyjne. Cięcia mają pozwolić na finansowanie rozwoju nowych produktów, technologii ograniczającej używanie e-papierosów przez młodzież, a także badań naukowych, mających przekonać regulatorów, że e-papierosy są mniej szkodliwe od zwykłych papierosów” — podaje „Wall Street Journal”.